sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 19.

Weszłam do salonu, zatrzymałam się przy lustrze spoglądając w swoje odbicie. Czarna, prosta sukienka zdobiła moje ciało, na ramionach widniał czarny płaszcz, a ciemno ciemno-czekoladowe włosy opadały na lewe ramie. Chwyciłam pod rękę małą, także czarną kopertówkę i ruszyłam w głąb salonu. Naprzeciw mnie stał Harry w czarnym garniturze. Wpatrywał się bez celu w krajobraz za oknem. Stanęłam obok niego, miał widocznie mocno zaciśniętą szczękę, starając się nie uronić łzy. Położyłam rękę na jego plecach, delikatnie pocierając:
- Harry, jesteś gotowy? - szepnęłam - Louis już na nas czeka w samochodzie - oznajmiłam.
Odwrócił się w moją stronę i wlepił swój pusty wzrok we mnie. Na jego twarzy malował się okropny ból, oczy miał podkrążone i zaczerwienione, straciły swój dawny blask i pełnie życia, teraz znajdowała się tam pustka i zmęczenie. Chwycił z oparcia krzesła czarny płaszcz, wsuną na nogi buty i chwycił mnie za rękę. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy pospiesznie na pogrzeb Anne Styles.


Ceremonia dobiegała końca. Razem z Harrym staliśmy, tak jak poprosił na uboczu. Nie chciał widzieć trumny swojej matki wkładanej do grobu, sprawiało to że czuj się bezradny, bezsilny, nic nie mógł już zrobić ani cofnąć czasu. Przed grobem w pierwszym rzędzie stał mężczyzna i sporo od niego niższa dziewczyna. Była to na pewno Amy, siostra Harry'ego o której mi kiedyś opowiadał, oraz ojciec. Mężczyzna obejmował drobną dziewczynę, która cały czas płakała wtulając się jego klatkę piersiową. Ludzi na pogrzebie zjawiło się dosyć sporo, rodzina, przyjaciele, znajomi. Wszyscy stali z głowami spuszczonymi w dół, każdy trzymał w dłoni czerwoną róże, by później wrzucić ją do grobu. Harry nie chciał z nikim rozmawiać, nie chciał widzieć już tych wszystkich współczujących spojrzeń w jego stronę. Gdy wszyscy się rozeszli, Harry jak wyrwany z transu podszedł i przykucnął nad grobem Anne, ułożył bukiet kwiatów na samej górze. Wstał i wpatrywał się nagrobek, przystanęłam tuż obok niego i chwyciłam go za dłoń, splątując nasze palce razem dodając mu odrobinę otuchy. Otuliłam się mocniej szalem wokół szyi, gdyż wiatr wzmagał się coraz bardziej. Nikogo oprócz nas nie było w tej części cmentarza. Słychać było tylko co chwilę szumy liści i nic poza tym. Louis zaraz po zakończeniu musiał udać się z powrotem do domu, więc zostało nam wrócenie do mieszkania taksówką lub pieszo. Przez ten czas gdy staliśmy nad grobem, zastanawiałam się co ja właściwie tu robię. Kim w ogóle jest dla mnie Harry? Kim my jesteśmy?
Jest przyjacielem, chyba tak mogę nazwać to co jest pomiędzy nami obojga. To co dla mnie zrobił, to jak się o mnie troszczył, to..to jest przyjaźń. Nic więcej.

Staliśmy już tu dobrą godzinę, Harry ani drgnął, ciągle wpatrywał się w jeden punkt, co chwila pociągając nosem. Powoli zaczął zapadać zmrok, a my musieliśmy jeszcze jakoś wrócić do domu. Jeszcze nigdy w życiu nie zmarzłam tak jak teraz. Było mi okropnie zimno, cała się trzęsłam.
- Harry, chodźmy już - ścisnęłam mocniej jego dłoń - zaczyna się ściemniać. Przyjdziemy jutro.
Odwrócił się i przytaknął głową. Jego wyraz twarzy był nadal obojętny i nie wyrażający żadnych uczuć.
Przyciągnął mnie do siebie i objął ręką w tali gdy szliśmy w kierunku postoju taksówek, które znajdowały się parę metrów za cmentarzem. Gdy już mieliśmy wejść do pojazdu, ktoś szarpnął mnie za ramię, spojrzałam za siebie i zobaczyłam elegancko ubranego mężczyznę, wyglądał dość młodo, może parę lat starszego ode mnie.
- Pani Melanie Gray? - powiedział z uśmiechem na ustach.
- Tak - odpowiedziałam zmieszanym głosem.
- Świetnie - wyciągnął rękę w moją stronę - Maynard, Conor Maynard - uścisnęłam jego dłoń, nadal nie wiedząc o co chodzi.
- Coś się stało? - zapytałam zniecierpliwiona.
- Nie, oczywiście że nie - uśmiechnął się - Chodzi o pani pracę, a dokładniej o kurs - zaskoczenie na mojej twarzy było jeszcze większe. Kurs? Czego?
- To nie jest teraz odpowiedni czas by o tym rozmawiać - powiedziałam wsiadając do taksówki, a zaraz po mnie dołączył Harry.
- Proszę poczekać, to jest bardzo ważne, szef nalegał. To jest mój numer telefonu, nich pani jutro zadzwoni, to jest pilna sprawa - podał mi świstek papieru zanim drzwi zamknęły się z trzaskiem.
- Kto to? - zapytał Harry, chociaż dokładnie słyszał jak się przedstawiał.
- Nie znam go - odpowiedziałam wlepiając wzrok w szybę.
Gdy taksówka ruszyła, nie zauważyłam kiedy moja głowa zrobiła się ciężka i opadła na ramię Harry'ego zatapiając się w błogim śnie.



Obudziłam się i rozglądając się po pokoju, w którym się znajdowałam, przypomniałam sobie tylko to jak wtulałam się w ramię Harry'ego. Kiedy próbowałam się ruszyć, uniemożliwiała mi ręką owinęta wokół mojej tali. Spojrzałam na zegarek stojący na stoliku tuż obok łóżka. Było po dziesiątej, promienie słońca przedostawały się do sypialni jak myślę Harry'ego. Już raz tu byłam. Wyswobodziłam się z uścisku i znalazłam swoją sukienkę, razem z płaszczem i kopertówką wiszącą na krześle. Czekaj. Co? W czym ja w taki razie spałam?
Popatrzyłam na swoje ubranie, szara, duża koszulka sięgająca mi do połowy ud. Na samą myśl o tym że Harry musiał mnie rozbierać do samej bielizny sprawiło, że się cała zarumieniłam. Musiałam mieć mocny sen skoro się nie obudziłam.
Chwyciłam materiał i weszłam do łazienki, która była u chłopaka w pokoju. Przebrałam się, a kiedy wyszłam z pomieszczenia Harry'ego już nie było. Odłożyłam bluzkę na komodę i wyciągnęłam z torebki telefon, żadnych nowych powiadomień. Gdy miałam już chować urządzenie, przypominałam sobie o mężczyźnie, mówiącym żebym do niego zadzwoniła. Znalazłam karteczkę z jego numerem we wnętrzu płaszcza i wykręciłam jego numer. Kiedy odebrał, powiedział, że to jest dłuższa rozmowa i raczej nie przez telefon, tak też umówiłam się z nim w kawiarni Kaffeine o dwunastej. Nie miałam pojęcia o jakie szkolenia chodziło, ale musiałam tam pójść żeby się dowiedzieć, prawda?
Gdy znalazłam schody, zeszłam na dół i zobaczyłam Harry'ego w kuchni zaparzającego dwie herbaty.
- Dzień dobry - przywitałam się siadając przy wysepce kuchennej.
- Cześć - odpowiedział chłopak, stawiając ciepły napój przede mną i usiadł obok.
- Chcesz coś zjeść? - zapytał ochrypłym głosem i lekko uniósł kąciki ust, zmuszając się do uśmiechu.
- Nie dziękuję, zjem w domu - powiedziałam, popijając ciepłą ciecz.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, pijąc herbatę.
- Muszę już iść - odparłam, gdy dokończyłam swój napój. Skierowałam się w stronę wyjścia.
- Przyjadę po ciebie wieczorem, musimy porozmawiać - skinęłam głową - Uważaj na siebie - dodał.
Pożegnałam się z Harrym i ruszyłam w kierunku domu. Kiedy tam dotarłam zjadłam szybkie śniadanie i zaczęłam się przygotowywać na spotkanie z niejakim Conorem.


O równej dwunastej stałam pod małą kawiarenką. Nie czekałam długo, chłopak pojawił się chwilę po mnie.
- Witaj - uśmiechnął się podając mi dłoń, bym ją następnie uścisnęła.
Odwzajemniłam uśmiech i weszliśmy do środka. Panowała tu cudowna atmosfera, po całej kawiarni roznosił się piękny zapach kawy. Wszystko było w odcieniach brązu i bieli, idealnie ze sobą współgrało. Siedliśmy przy stoliku koło okna. Po chwili podeszła do nas miło wyglądająca kelnerka.
- Dzień dobry, co dla państwa? - zapytała z szerokim uśmiechem na ustach.
Conor spojrzał na mnie, czekając na to co powiem.
- Coffee latte poproszę - powiedziałam
- Dla mnie to samo - dodał chłopak
Kiedy dziewczyna odeszła, zapytałam o to co chodziło mi od samego początku po głowie.
- I kim jesteś? I o jakie kursy chodzi? - wypaliłam.
- Jestem zastępcą kierownika, a dokładniej się jeszcze uczę. Za niedługo będę już pełnił oficjalnie tą funkcje - zaczął - Szef poprosił mnie żebym wytłumaczył ci o co w tym chodzi i kiedy odbywa się pierwsze spotkanie - dokończył, w momencie kiedy kelnerka przyniosła zamówienie.
- Państwa Coffee latte - położyła przed nami gorące napoje i odeszła.
- Więc słucham - odparłam popijając łyk kawy.
- Każdy z pracowników pracujący w tym miejscu pracy co ty przechodzi szkolenie, są to nowe procedury, które zostały wdrożone parę dni temu.
- Czego one będą dotyczyły? Jak wykładać na półki nowy towar? - zażartowałam.
Mężczyzna udawał nie wzruszonego, chwycił szklankę z kawą i upił łyk.
- Nie, panno Gray, dotyczące rachunkowości. Przejdzie pani szkolenie pod moim okiem.
- Oh, rozumiem - wyjąkałam - Kiedy to się zaczyna?
- Od jutra, przez miesiąc.
- Co? Dlaczego tak długo? - nie będę traciła czasu na tego typu 'kursy'
- Takie są teraz wymagania i procedury, mówiłem już pani - jego surowy ton głosu powodował gęsią skórkę.
- Gdzie to wszystko będzie się odbywać? - zadałam kolejne pytanie
- Jeszcze to nie jest ustalone, wszystko będzie wiadome jutro.
Coś mi tutaj nie pasowało, kierownik o żadnych szkoleniach nie wspominał, a rozmawiałam z nim dwa dni temu, na pewno by mi o ty wspomniał. Nie słyszałam także żeby zatrudnił jakiegoś nowego pracownika. Może Danielle będzie coś więcej wiedzieć.
Przytaknęłam głową i dokończyłam pić swoją kawę. Czas zleciał tutaj zleciał nieubłaganie szybko.
- Dziękuję za spotkanie Melanie - wstał i podszedł do lady, przy której stała kelnerka i zapłacił.
Ubrałam się i chwyciłam swoją torbę, wyszłam razem z Conorem na zewnątrz. Zrobiło się niewyobrażalnie chłodno i zaczął wiać wiatr.
- Do zobaczenia jutro - pożegnał się i odszedł.
Parę sekund później rozległo się brzęczenie telefonu, w kieszeni mojego płaszcza. Odblokowałam urządzenie, a na ekranie widniała widomość od numeru zastrzeżonego, kiedy odczytywałam treść, moje przerażenie z każdym czytanym słowem rosło coraz bardziej.


         'Uważaj na ludzi z którymi się spotykasz, nigdy nie wiadomo, kim tak naprawdę są.
                              Ps. Niebezpieczeństwo czai się tuż za rogiem, skarbie.'



_______________________________________________________
Jeśli nie jesteś informowany/a o nowych o rozdziałach a chcesz to zastaw swoją nazwę z Twittera w komentarzu w zakładce 'Informowani' a cię tam dodamy.
Mamy nadzieję że rozdział wam się spodobał i liczymy na waszą opinie x

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 18.

Stałam zaszokowana nie mogąc wydusić z siebie choć jednego słowa. Nie wiem co teraz mam o tym wszystkim myśleć. Harry złapał mnie za dłoń i weszliśmy do środka. Louis uśmiechał się w naszą stronę, bacznie przyglądając się temu co robi Harry. Był zaszokowany tak samo jak ja. Powiedział tylko w moją stronę bezgłośne 'dziękuję'
- Lou, przenocujemy u ciebie - odparł w końcu Harry, ciągnąc mnie tuż za sobą po schodach na górę
Chłopak skinął tylko głową i zniknął z mojego pola widzenia. Weszłam do jakiegoś dużego, ciemnego pomieszczenia. Moje oczy przez chwilę musiały się przystosować do panującego tu mroku. Jedynym światłem była smuga księżycowa wpadająca przed duże okno, na przeciwko mnie.
- Harry? - szepnęłam kiedy nie dostrzegłam nigdzie chłopaka.
- Tutaj jestem - powiedział włączając lampę stojącą koło łóżka.
Pokój był w ciemnych kolorach, wielkie łóżko stało po lewej stronie, obłożone kilkanastoma poduszkami. Długie, masywne zasłony zwisały z okien, chroniąc jednocześnie dostanie się światła do pomieszczenia. Stałam jak zahipnotyzowana, jeszcze nie widziałam tak pięknie ustrojonego pokoju.
Przeniosłam wzrok na Harry'ego w momencie kiedy jego spodnie lądowały na ziemi, a koszulka już dawno tam dołączyła. Zachłysnęłam się powietrzem widząc chłopaka w samych bokserkach.
- Co ty robisz? - zapytałam się z drżącym głosem
Śledziłam każdy jego ruch, kiedy podniósł ubrania i rzucił je niedbale na sofę, znajdującą się po drugiej stornie pokoju. Och.
- Rozbieram się - powiedział obojętnym tonem - Nie zamierzam spać z ciuchach - dodał, wspinając się na górę ustawionych w rząd poduszek - Tobie też radzę zdjąć to - wskazał palcem na moje ubranie.
Spojrzałam na siebie, czarne spodnie, kremowa bluzka i czarny płaszcz.
- Ja- ja mogę w tym spać - jąkam się
- Okej, skoro chcesz czuć się niewygodnie to jasne - stałam przyglądając się chłopakowi - Ale zawsze możesz możesz spać w bieliźnie lub wziąć moją koszulkę - puścił mi oczko i uśmiechnął się cwaniacko. Co alkohol potrafi zrobić z człowiekiem.
Stłumiłam w sobie śmiech i po chwili zastanowienia się postawiam ubrać koszulkę Harry'ego. Może zapomnieć o tym, że będę spała w bieliźnie, może jedynie pomarzyć.
Czuję na sobie jego nieustanny wzrok na sobie, kiedy sięgam bo bluzkę. Stojąc do niego tyłem zdejmuję płaszcz. Proszę Harry'ego żeby się odwrócił, jednak wiem że i tak tego nie zrobi.
- Odwróć się, proszę
- Nie - wzdycham
- Dlaczego nie?
- Chce cię zobaczyć - moja irytacja rośnie coraz bardziej
- Harry! - niemal krzyczę
- Nie - odpowiada, zadowolony z siebie
Biorę głęboki wdech. Nie dając mu dużej satysfakcji przebieram się w mgnieniu oka. Odkładam swoje wszystkie rzeczy na kanapę. Pachnę Harrym, zapach perfum jest przesiąknięty całym nim. Chłopak mierzy mnie wzrokiem, od dołu do góry. Czuję wypieki na swoich policzkach, spuszczam głowę w dół i idę w kierunku łóżka.
- Chodź tutaj - mówi i odchyla skrawek pościeli, kiedy wchodzę pod nią.
Leżę twarzą w stronę Harry'ego i patrzymy sobie prosto w oczy, widać w nich czysty ból, nic więcej. Stara się z tym walczyć, ale nie udaje mu się to. Oczy są podpuchnięte i całe czerwone, wargi suche i popękane. Wygląda na wykończonego. Układa usta u lekkim uśmiechu i gasi światło, układając się bliżej mnie. Obejmuje mnie ramieniem i całuję delikatnie mój policzek. Czuję jak całe moje ciało drży pod jego dotykiem.
- Ślicznie wyglądasz w moich ubraniach, Melanie - mówi a uśmiech mimowolnie maluję się na moich ustach.
- Śpij Harry, miałeś ciężki dzień
- Dobranoc księżniczko

                                                                    
                                                                            ***

Śpiew ptaków za oknem sprawił, że moja głowa w każdej chwili może eksplodować. Wykrzywiłem twarz w grymasie zdając sobie sprawę z tego, że za dużo wczoraj musiałem wypić i teraz moja głowa nie wytrzymuje. Zacisnąłem mocniej powieki chcąc pozbyć się trochę tego uciążliwego bólu, ale na nic się to nie zdało. Przekręciłem się w bok, ale nie dostrzegłem nikogo oprócz siebie samego. Melanie musiała wyjść. Otworzyłem powoli oczy, mrużąc je momentalnie. Wstałem z łóżka i skierowałem się do łazienki by wziąć prysznic. Wszedłem do kabiny i puściłem chłodną wodę od razu się orzeźwiając. Czułem się pobudzony, przez kontakt wody z ciepłą skórą.
Wspomnienia z ostatnich wieczorów wracają. Zachłysnąłem się powietrzem, przypominając sobie dokładnie jak to szybko się działo. Śmierć matki, tylko to nieustannie krążyło mi w głowie. Zostały tylko wspomnienia nic więcej. Nic.

- Prezenty! - wykrzykuje sześciolatek biegnąc schodami w dół, do salonu w której stoi wielka choinka. W oczach tańczy podekscytowanie, radość i szczęście. Chwyta jedną paczkę i w pośpiechu zrywa błyszczącą, kolorową folię.
- Mamo, mamo zobacz! - krzyczy drobny szatynek z wijącymi się na całej głowie loczkami - Patrz co Mikołaj mi przyniósł - skacze w kółko, trzymają  wysoko zabawkę w dłoniach
- Podoba ci się? - pyta kobieta z szerokim uśmiechem na ustach
- Tak - krzyczy, biegając wokół niej, udając samolot
- Kocham Cię mamusiu - zatrzymuję się i daje soczystego buziaka w policzek
- Też Cię kocham Haz

Otrząsnąłem się ze wspomnień i wyszedłem z prysznica, ocierając swoje ciało puszystym ręcznikiem. Ubrałem na siebie świeże ubrania. Często przebywałem u Louisa, więc były tu i także moje ciuchy. Przeczesałem dłońmi, wilgotne jeszcze włosy i wszedłem z powrotem do pokoju.
Oparłem się plecami o ścianę i zjechałem po nie plecami w dół, siadając na podłodze. Podkurczyłem nogi pod siebie i ukryłem twarz w kolanach. Czułem się bezsilny. Zamknąłem oczy.

Szczupłe ramiona matki, owijają się, otulając dziecięce ciało.
- Mamusiu, zaśpiewaj mi coś - prosi chłopczyk
Z ust brunetki wypływają melodyjny głos, kołysanki.
- Słoneczko gasi już złoty blask. Za chwilę niebo błyśnie czarem gwiazd. - trzymając w ramionach swój cały świat, nuci słowa piosenki - Dobranoc, dobranoc...
Chłopiec uśmiecha się i już po chwili małe oczka się zamykają.
Kobieta całuję rumiany policzek i przykrywa chłopca
- Kocham Cię

Już nigdy nie zobaczy jej uśmiechu
Już nigdy nie zaśpiewa mu kołysanki
Już nigdy nie utuli go w swych ramionach
Nie pokarze mu jak kochać

Moje powieki zacisnęły się coraz bardziej, a ciało drżało niekontrolowanie. Otaczała mnie ciemność, ogromna dziura, pustka. Palenie w klatce piersiowej się nasilało i brakowało mi powietrza, kiedy zacząłem się krztusić łzami. Ogromny ból, rozrywał mnie od środka.

Otoczyły mnie drobne ramiona w których ginę. Czułem się niczym bezbronne dziecko. Wtuliłem się w klatkę piersiową, a słone łzy spłynęły po moich policzkach niekontrolowanie. Gładziła dłonią po moich włosach, chcąc dodać choć odrobinę otuchy, chociaż wiedziała, że i tak to na nic się nie zdaje. Moje serce powoli zwalniało, z moich ust wydobywało się szlochanie. Zacieśniła uścisk wokół mnie, chcą oddać mi trochę ciepła, widząc kiedy się cały trząsłem.
- Harry - jej usta stykały się z płatkiem mojego ucha, kiedy delikatnie je całowała - wszystko będzie dobrze - powiedziała spokojnie
- Nic nie będzie takie samo, nie będzie dobrze. Nic nie wiesz, Melanie - powiedziałem załamującym się głosem
- Znalazłam się w takiej samej sytuacji parę lat temu, Harry - przerwała zastanawiając się co powiedzieć - Chce ci tylko pomóc.
- Dziękuję, dziękuję że przy mnie jesteś - powiedziałem, całując ją w policzek
- Zawsze będę



_____________________________________________________________
Naprawdę przepraszamy, że rozdział pojawił się teraz, po tak długiej przerwie.
Mamy nadzieję, że wam się choć trochę podobało i dziękujemy że czytacie i komentujecie. Sprawia nam to ogromną radość. I jest już prawie 30 tysięcy wyświetleń. WOW! Dziękujemy xoxo

EDIT: Rozdział kolejny pojawi się jeśli będzie przynajmniej 20/30 komentarzy.
Naprawdę nie jest nam miło wstawiać tego typu limity. Z ankiety wynika że czyta tego bloga, aż 109 osób! I jesteśmy pod ogromnym wrażeniem, więc byłoby nam bardzo miło gdybyście wyrazili swoją opinię, choć jednym zdaniem.

sobota, 26 października 2013

Rozdział 17.

Poruszamy się dość szybko przemierzając przez miasto bez żadnych utrudnień. Okolica zaczyna się stopniowo zmieniać. Przed sobą widzę duże domy z ogromnymi ogrodami, niczym rezydencje. Jeden stoi obok drugiego. Nawigacja pokazuję, że za następnym domem będzie mieszkanie Louisa, do którego zmierzałyśmy. Danielle zaparkowała na dość sporym parkingu przed jego domem.
- Iść z tobą?- odezwała się Dan, kiedy wyłączyła silnik i odwróciła się w moją stronę
- Nie, nie trzeba. Poradzę sobie - uśmiechnęłam się do niej blado i pozbierałam swoje rzeczy
- Dziękuję, odezwę się do ciebie później - pocałowałam w policzek zdezorientowaną dziewczynę i wyszłam z samochodu.
Przycisnęłam torbę bliżej siebie i stanęłam niepewnie rozglądają się dookoła. Dom przede mną był ogromny a ogród niesamowicie piękny, małe lampki był porozstawiane w różnych miejscach oświetlając rośliny. Przyglądałam się najmniejszemu szczegółu, który mogłam dostrzec w tym półmroku, krzewy idealne przycięte tworzące niesamowitą kompozycje, wszystko ze sobą współgrało. Po chwili ruszyłam wąską ścieżką do drzwi wejściowych. Odwróciłam się za siebie ale już nie dostrzegłam tam auta Danielle, której się nadal spodziewałam. Odjechała, może to i dobrze. Wróciłam wzrokiem na duże mahoniowe drzwi stojące przede mną i ruszyłam w ich stronę. Z obawą zapukałam, niby czego mogłam się tam spodziewać? Nie mam bladego pojęcia i to mnie najbardziej w tym wszystkim przerażało. Minęło parę sekund a przede mną pojawiła się burza brązowych włosów Louisa. Uśmiechnął się i pokazał gestem ręki żebym weszła do środka. Dziwnie było patrzeć na niego, bez tego idealnie skrojonego garnituru, włosów zaczesanych w seksowny sposób. Stał teraz w spodniach dresowych, rozciągniętej koszulce i włosach oklapniętych na czoło. A kilkudniowy zarost rzucał się od razu w oczy.
- Nareszcie jesteś. Dziękuję, że przyszłaś Melanie.
- O co chodzi? Powiesz mi wreszcie - wydyszałam tak jakby po przebiegnięciu co najmniej stu kilometrów. Obawiałam się tej odpowiedzi, miałam co do tego złe przeczucia.
Louis zignorował moje pytanie i ruszył o ile się nie mylę do kuchni. Zdesperowana podążyłam za nim, dlaczego nie chce mi do cholery jasnej powiedzieć? O co tu chodzi? Z moich ust wydostało się jęknięcie. Stanęłam przy wysepce kuchennej i wpatrywałam się w Louisa. On zaś obszedł ją i postawił obok mnie szklankę z wodą. Usiadł na stołku, ja zrobiłam to samo i  czekałam aż w końcu zacznie mówić, bo miałam już tego wszystkiego dość i stwierdziłam, że nie potrzebnie tu przyjechałam.
- Gdzie jest Harry? Po ci miałam tu przyjechać? - wypaliłam z zaciśniętymi zębami
- Jest agresywny i pijany. Naprawdę przesadził z alkoholem, nie mogę go powstrzymać. Nic nie mogę zrobić, rzuca, rozbija wszystko co mu tylko podpadnie pod ręce. - wzdycha
- Jeśli ty nie możesz z tym nic zrobić to dlaczego sądzisz, że ja to mogę? - zapytałam pociągając łyk wody ze szklanki.
- Nie wiem, pierwsze co pomyślałem, że jedną z bliższych osób dla Harry'ego jesteś ty. Mogłabyś chociaż spróbować go uspokoić? - przeczesał włosy palcami i zawiesił na mnie wzrok.
- Jak już tu jestem to tak. Gdzie on teraz jest?
- W ogrodzie na zewnątrz - powiedział, kiedy już wstałam - Ale musisz jeszcze coś wiedzieć zanim do niego pójdziesz - dodał
- Słucham - przystanęłam opierając się jedną ręką o krzesło, na którym przed chwilą siedziałam
Wziął głęboki oddech zaciskając mocno powieki i otwierając je mrugając jednocześnie, tak jakby miał zapobiec wydobyciu się z pod nich łez. Przez chwilę wahał się czy powiedzieć czy nie, ale w końcu się przełamał.
- Chodzi o Mamę Harry'ego...- nie dokończył bo ja mu przerwałam
- Co z nią? - niemal krzyknęłam
Zamilkł i nie powiedział już nic. To dało mi jedyną opcje jaka przychodziła mi na myśl. Nie. Nie. To nie może być prawda. Gdybym teraz nie podtrzymywała się tego krzesła, to na pewno leżała bym na podłodze. Zmrużyłam oczy i podniosłam wzrok na Louisa.
- Czy...czy ona..nie żyje? - zająkałam się wypowiadając każde słowo oddzielnie
- Tak - odparł z trudem chłopak - Chciał do ciebie zadzwonić, żebyś do niego przyjechała - przełknęłam głośno ślinę. Rosnąca w moim gardle gula uniemożliwiała mi mówienie.
Louis podniósł wzrok nade mnie. Odwróciłam się zobaczyć na co patrzy. Dostrzegłam przed sobą Harry'ego, stał dosłownie za mną. Jego oczy były mocno przekrwione, można było wyczuć od niego nieprzyjemny odór alkoholu.
- Jak się tu dostałaś? - zapytał nie patrzą na mnie
- On...Louis po mnie...- przerwał mi ciągnąc mnie za siebie
- Zadzwoniłeś po nią kurwa? Mówiłem ci wyraźnie żebyś tego nie robił - wysyczał wściekły
Chwycił mnie za ramię i pociągnął w stronę szklanych drzwi, otworzył je i wepchnął za nie. Rześkie powietrze owiało mnie całą, stanęłam w mroku i odwróciłam się by znaleźć Harry'ego. Nie było go. Rozglądnęłam się dookoła i dostrzegłam tylko czerń przed, za, obok siebie.
- Nie potrzebnie tu przyszłaś - czuję jego wzrok na sobie, ale nie mogę go dostrzec.
- Chcę ci tylko pomóc, Harry
- Pomóc? - roześmiał się - W czym chcesz mi pomóc? - zakpił ze mnie
- Jesteś pijany - wymamrotałam
- No i co? Nie wypiłem dużo. - powiedział i słyszałam tuż obok jak szklana butelka ląduje na ziemi
- Dlaczego nie powiesz mi co się stało? Dlaczego się tak zachowujesz? - mówiłam idąc w stronę dobiegających dźwięków.
Słyszałam tuż przed sobą wzdychnięcie.
- Nic nie rozumiesz, Mel. To nie jest tak jak ci się wydaje - mówił powoli
- To jak. Powiedz mi - nie spodziewałam się, że w ogóle zacznie mówić
- Moja matka, ona...
- Harr... - przerwał mi po raz kolejny,
- Nie! Daj mi dokończyć - wziął głęboki wdech i kontynuował
- Ona nie żyje. Umarła dziś nad ranem. Nie mogłem przy niej być, nie dałem rady. Zawsze kiedy tylko mnie potrzebowała byłem, zawsze. Nawet kiedy chodziło o jakąś błahostkę - powtórzył jakbym nie dosłyszała -  Ale teraz kiedy umierała, nie. Nie zdążyłem dojechać do tego cholernego szpitala, w którym była. - jego głos z każdym wypowiedzianym słowem się załamywał. - Nie zdążyłem - szepnął
Postawiłam jeszcze parę kroków i stanęłam już przed Harrym, który opierał się o ścianę ze spuszczoną głową. Nie wahałam się ani chwili, przyciągnęłam go do siebie najmocniej jak tylko potrafiłam. On oplótł moje ciało swoimi szerokimi ramionami i pocałował mnie w skroń. Wtulił się w moje ramie i przyciągnął mnie bliżej siebie. Czuję jak jego serce powoli spowalnia i się uspakaja. Trzymał mnie tak mocno jakby się bał, że zaraz się rozpłynę i zniknie. Jego ramiona były jak mury. Chroniące mnie przez całym złem, jakie nas wszystkich otaczało.
- Jesteś moja. Nigdy o tym nie zapomnij - wyszeptał cicho, a moje serce się momentalnie zatrzymało.
- Za wszelką cenę, chcę cię chronić Melanie - powiedział splatając nasze palce razem - Zrobię wszystko, żebyś była bezpieczna.
- Nawet zabijesz kogoś? - zapytałam zaszokowana.
Pokiwał twierdząco głową
- Co jest dla ciebie aż tak ważne, że jesteś w stanie kogoś zabić? - zapytałam przerażona.
- Ty, Melanie


______________________________________________________
Jeśli przeczytałeś/aś to zostaw komentarz. Dla ciebie to tylko sekunda, a dla nas to naprawdę wiele znaczy i daję niesamowicie wielką motywację do pisania.

piątek, 11 października 2013

Rozdział 16.

Wstałem z łóżka i czekałem, aż Louis powie w jakiej sprawie przyszedł.
- Zajmę wam tylko chwilę, chcę porozmawiać z Harrym - powiedział po czym skinął głową, dając jednocześnie znać żebym szedł za nim.
Wyszliśmy z pokoju, zostawiając tam zdezorientowaną Mel. Zamknąłem za sobą drzwi i odwróciłem się przodem do przyjaciela.
- O co chodzi? - spytałem opierając się o ścianę
- Nie mamy za dużo czasu, Harry. Trzeba działać jak najszybciej - stanąłem zaszokowany
- Macie już coś? - zapytałem
- Próbujemy wyciągnąć od niego jakieś informacje ale siedzi cicho. Nie chce zdradzić nic. Gdzie jest i co robi Mark - westchnął - Nie możemy też przewidzieć jak daleko może się posunąć. Przeglądałem jego kartę, był kilkakrotnie karany. Na początku było to drobne rzeczy, ale każdy kolejny jest coraz gorszy, można się spodziewać wszystkiego po nim - dokończył.
- Coś jeszcze? - mówię twardym tonem
- Wiemy jeszcze, że ma swoją grupę, którą kieruje. Nie możemy tego określić ile osób się w niej znajduje. Dwie, trzy, czy dwadzieścia - mówi - Przypuszczamy, że teraz jest niedaleko obrzeży miasta, to wszystko co na ten czas wiemy - kiwam głową
- Zapytaj Melanie, czy czegoś nie wie. Te informacje niezbędnie by się nam przydały - dodaje i wyciąga telefon - Musimy się dobrze zastanowić jak to wszystko rozegrać. To nie będzie takie proste. Muszę iść, uważajcie na siebie.
- Informujcie mnie jeśli czegokolwiek się dowiecie - dodałem gdy odchodził.
Wróciłem do pomieszczenia, zastając zdziwioną Mel.
- Wszystko w porządku? - pyta, kiedy siadam koło nie na łóżku
Opowiadam jej wszystko to co powiedział mi Louis. O tym, że udało mu się złapać wspólnika Marka i teraz próbują wyciągnąć z niego jakiekolwiek informacje. Zadaje jej pytania tak jak prosił mnie o to Lou, ale ona sama też za wiele nie wie. Oprócz tego, że babcia Lucy coś kiedyś napomknęła o Marku ale szybko zmieniła temat. Trzeba będzie dowiedzieć czegoś od niej jak tylko wróci. Czyli jest cień szansy na to, że go znajdziemy.



- Muszę już naprawdę iść - powiedziałam wstając z łóżka - Danielle mnie odprowadzi, nie martw się - dodałam chwytając za klamkę od drzwi.
- Jak mam się nie martwić kiedy coś takiego działo się na moich oczach - wskazał na mnie 
- Harry, spokojnie. Odprowadzę ją do domu i zostanę na noc - przerwała nam Dan
- Czekam w samochodzie -  odparła po chwili i wyszła, żegnając się z Harrym
- Jeśli tylko dojedziesz do domu masz do mnie zadzwonić - powiedział Harry przerywając ciszę.
Stanęłam przed nim ze spuszczoną głową, lekko nią kiwając. Nie wiedziałam co powiedzieć, jak podziękować mu za...za to że ocalił mnie.
Poczułam ciepły dotyk. Harry chwycił mnie za podbródek unosząc moją głowę na taką wysokość, żeby niego spojrzała. Zamrugałam kilka krotnie, starając się nie wybuchnąć płaczem. To wszystko zaczyna mnie przerastać.
- H...Harry, ja nie wiem jak mam ci dziękować. Uratowałeś mi życie - powiedziałam załamującym się głosem. Nie mogłam już dłużej, po moim policzku spłynęło parę słonych łez. Zaciągnęłam się mocniej powietrzem, kiedy Harry przyłożył do mojego policzka swoją dłoń ocierając małe kropelki.
- Dziękuję - wyszeptałam
Nie powiedział nic, zamiast tego pocałował mnie tak, że zaparło mi dech w piersiach.
Przyciągnął moją twarz do swojej, nie zważając na łzy, które z powrotem zaczęły płynąć po moich policzkach. Starał się za wszelką cenę odwrócić moją uwagę od tego co się parę godzin temu wydarzyło. Kiedy otwiera usta mogę poczuć lekki posmak mięty. Jego ciepły język przebiega po moim. Jego ręka przesuwa się w stronę kości policzkowej, delikatnie zawijając moje włosy za ucho. Moje ramiona owijają się wokół jego szerokich ramion by następnie wplątać palce we włosy, lekko ciągnąc. Nie myślę o niczym tylko skupiam się na tym w jaki sposób przyciąga swoje ciało do mojego, sposób w jakim jego miękkie usta smakują moich. Świat zatrzymał się, nic teraz nie jej ważniejsze od tej chwili. Schodzi ustami na szyje, lekko ją szczypiąc i ssąc, zostawiając na niej mokre ślady. Powraca do ust przykładając je ostatni raz, obdarzając je krótkim pocałunkiem. Jestem przygnieciona do ściany i zahipnotyzowana jednocześnie jego zielonymi oczami, które z każą chwilą mnie coraz bardziej wypalają.

                                                                          ***

Dni mijają tak szybko, że zanim zdążyłam się obejrzeć już minął tydzień odkąd ostatni raz widziałam Harry'ego. Nie odzywał się ani, nie pokazywał, ja sama też nie chciałam niczego robić. Może po prosu jest zajęty. Ma chorą matkę, którą się musi opiekować. Odgoniłam od siebie szybko myśli, kiedy Dan przyjechała po mnie.
Starałam się unikać wracania w nocy do domu, dlatego jak na razie kiedy kończę wieczorami swoją zmianę w pracy czeka na mnie Danielle. Odwozi mnie pod samo mieszkanie. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez niej, jest wszystkim dla mnie. Zatrzasnęłam za sobą drzwi od auta jednocześnie witając się z przyjaciółką. Zaczęłyśmy od samego początku opowiadać sobie jak nam dzień minął. Śmiałyśmy i żartowałyśmy. Jest dla mnie niczym siostra, której nigdy nie miałam. Sprawia, że każdego dnia mam jeszcze większą chęć do życia. Jest jak narkotyk od którego jest się ciężko uwolnić ale ja nie chce się uwalniać. Minęło może dziesięć minut i byłyśmy już od moim domem. Mogłabym jeszcze przesiedzieć z nią godziny, ale jutro muszę wcześniej wstać żeby pójść na poranny trening a następnie do pracy. Pożegnałam się z Danielle i już miałam wysiadać z samochodu, kiedy w kieszeni mojej kurtki zaczął wibrować telefon. Zmarszczyłam brwi nie znając numeru, który do mnie wydzwania. Po pary sekundach odebrałam połączenie:
- Halo? - powiedziałam niepewnym głosem. Z słuchawki dobiegł szmer jakby zamykanych drzwi.
- Melanie? To ja Louis. - mówi głośno
Zaciekawiona Danielle zaczyna przyglądać mi się z dziwnym wyrazem twarzy, ale staram się zignorować to i skupić na tym co chce ode mnie Louis.
- Wszystko w porządku? - pytam
- Um...nie do końca - skrzywiam się kiedy usłyszałam jak coś upada z wielkim hukiem.
- Co się dzieje Louis? Coś się stało? - pytam twardym głosem
- Nie o mnie chodzi - mówi z przejęciem - Mogłabyś do mnie przyjechać? Jesteś jedyną osobą która może mi teraz jakkolwiek pomóc. To Harry - mój puls zaczyna przyspieszać z jego każdym wypowiedzianym słowem.
- Napisz mi adres - mówię do słuchawki i słyszę kolejny trzask
- Danielle musisz mnie podwieźć - mówię i odwracam głowę jej kierunku. Potrząsa tylko głową i odpala ponownie auto.
Rozłączam się z Louisem i czekam na przyjście wiadomości od niego, po paru sekundach dochodzi do mnie. 'Baker Street 32b' pojadę, kiedy Dan zaczęła już wpisywać odpowiednie literki w nawigacje. Do wyznaczonego celu dzieliły nas jakieś dwadzieścia minut jazdy.  Dlaczego Louis kazał mi do siebie przyjechać? Co jest to związanego z Harym? Nie widzieliśmy się tydzień i ot tak mam już do niego jechać?
Danielle nie odzywała się przez całą drogę, patrzyła tylko na mnie zmartwionym wzrokiem. Posłałam jej pocieszający uśmiech i zapewniłam, że to nic poważnego. Miałam tylko nadzieję, że wszystko jest z nimi dobrze. O jedynej rzeczy, o której teraz myślałam jest dostanie się do Harry'ego.


____________________________________________________________
Jeśli przeczytałeś/aś to skomentuj. Chciałybyśmy zobaczyć ile mniej więcej osób czyta tego bloga.
Nie znamy kolejnej daty dodania następnego rozdziału, ponieważ teraz jest szkoła ale postaramy się najbardziej jak możemy żeby pojawił się on szybko.
 

poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 15.

    Z trudnością uniosłam się z zimnej ziemi. Deszcz przemoczył moje ubrania, które przez to stały się cięższe i trudniej było mi przez nie ustać na nogach. Niedaleko paliła się latarnia. Dawała niedużo światła ale dzięki temu mogłam ujrzeć zarysy dwóch mężczyzn. W ciszy powoli zbliżali się do mnie. Jeden był dość umięśniony. To on popchnął mnie na mokrą, zimną ścianę. Następnie opadłam na ziemie. Mój upadek był tak mocny, że przez chwile straciłam poczucie świadomości. Drugi mężczyzna był drobniejszy. Był może o kilka centymetrów wyższy ode mnie.
- Moja kochana Melanie. - nagle odezwał się jeden z nich. Znałam ten głos. Byłam pewna. - niebezpiecznie jest wychodzić z domu o tej godzinie. Może ci się coś stać - ciągnął dalej. Nie myliłam się. Moje obawy się sprawdziły. To był Mark.
- Czego ode mnie chcesz ty gówniarzu?! - krzyknęłam z przerażeniem. Nie mogłam się ruszyć ani w tył ani w przód. Moje nogi jakby wrosły w beton. Cholernie bałam się że on mi coś zrobi. Jedyną nadzieje miałam w Harry'm. Mam, że mi pomoże.
- Hmm, niegrzeczna. Takie mnie bardzo podniecają. Chodź z nami, a nic Ci nie zrobimy. - powiedział powoli i popatrzył się w stronę drugiego faceta z głupkowatym uśmieszkiem. Wspólnik Marka stanął w miejscu a on sam ruszył szybko w moją stronę. Udało mi się pospiesznie wstać i stawić dwa kroki w tył, lecz więcej nie zdołałam zrobić. Uderzyłam lekko plecami o zimną ścianę. Ślepy zaułek.
- Już jesteś moja. - powiedział chłopak a w małym świetle zabłysnęły jego oczy. Nie wiedziałam co robić. Poczułam przypływ adrenaliny kiedy, chłopak stał krok ode mnie. Zacisnęłam pięść i szybko uderzyłam ręką w jego twarz. Chłopak odskoczył do tył pod wpływem uderzenia. Poczułam na swoich kostkach szczypanie. Pierwszy raz tak mocno uderzyłam. Deszcz zmoczył moje poranione miejsca, aż z bólu wciągnęłam powietrze przez zęby. Podniosłam głowę i spojrzałam na Mark'a. Chłopak ocierał obolały policzek. Popatrzył na mnie wzrokiem mówiącym 'Już po tobie ty mała szmato' . Ruszył wściekły w moją stronę. Szybkim ruchem ręki owinął dłonią moją szyję jak wąż. Sprawił że nie mogłam oddychać. Rękę powoli podnosił wyżej ciągnąc mnie. Próbowałam stanąć na palcach, żeby mieć jakikolwiek odstęp do powietrza. Nie było to jedna takie proste.
- Jesteś teraz tak całkowicie bezbronna - wysyczał mi prosto w twarz
 Nie wiem czy bym z nim się tak całkowicie zgodziła. Zakręciło mi się w głowie, ledwo co zaciągałam się powietrzem. Czułam się zmęczona. On nie używał praktycznie siły. Czekał, aż ja stracę energię. Użyłam więc tyle siły, ile mi zostało, machnęłam kolanem i mocno ugodziłam przeciwnika w krocze przez co z mocnym hukiem upadłam na podłogę. Tyłem głowy uderzyłam o ścianę. Zaczęłam kaszleć. Nadal nie mogłam nabrać wystarczającej ilości powietrza. Wstałam na chwiejnych nogach i popatrzyłam przez deszcz na Marka. Zwijał się z bólu.
- Kurwa! Co za suka! - krzyczał. Popatrzył się na jego kolegę.- A ty skurwysynu na co patrzysz?! Łap ją kurwa! Już! - Krzyknął, a umięśniony facet ruszył w moim kierunku. Nie miałam z nim szans. Nie miałam gdzie uciec. Mężczyzna złapał mnie swoimi tłustymi, wielkimi łapami za ręce w sposób że miałam je z tyłu.
- Możesz ją dobić szefie! - krzyknął mężczyzna i odwrócił mnie w stronę Marka. Zaczęłam się wiercić. Łzy już naleciały mi do oczu gdy pomyślałam tylko jaki ból może mi zaraz sprawić chłopak.
- Nie wierć się tak malutka - grubas ścisnął mocniej moje ręce. Lecz ja nie dałam za wygraną. Ruszałam się jak oszalała. Nagle skamieniałam. Wielki facet przyłożył mi pięścią w kark. Ugięłam się w pół i opadłam na kolana. Teraz moje cale ciało było pod władaniem tego mężczyzny. Schyliłam głowę, osłupiałam bezradnie a łzy spadały po moich policzkach. Mój wzrok powędrował przelotnie w górę. Zobaczyłam Marka. Stał teraz nade mną. Uderzył mnie czymś. Moja głowa została skrzywdzona jako pierwsza. Obraz zwolnił. Nie wytrzymywałam. Zatrzymał się, przed wykonaniem kolejnego ciosu i sięgnął ręką do kieszeni.
- Nie będę się z nią tak bawić. Mała kurwa myśli, że mnie pokona... - mówił przez zaciśnięte zęby. Z kieszeni wyciągnął mały przedmiot. Tego obawiałam się najbardziej. Zarysy przedmiotu pokazywały broń. Powoli skierował lufę w moja stronę.
- Mogłaś mnie posłuchać i iść ze mną, a nic by ci się nie stało. Sama o tym zdecydowałaś. Mogłaś być grzeczna - powiedział przez zęby. Złapał broń drugą dłonią. To tak będzie wyglądał mój koniec? Całe życie przeleciało mi przez oczyma, tak nie może się to skończyć. Nie. Na pewno nie.
- Żegnaj Melanie. Nawet w czasie twojego marnego życia nie dowiedziałaś się kim jestem. - powiedział.
Naciągnął broń. Widziałam jak przykłada palec do spustu. Nie chciałam tego widzieć, zacisnęłam mocno powieki. Mój oddech związał mi się w gardle a serce niemal przestało bić. Moje ciało zesztywniało. Rozległ się strzał. Lecz ja nic nie poczułam. Co się dzieje? Spojrzałam w górę. Harry. Tak to było on. Natychmiast zareagował. Mocny cios w brzuch Mark'a spowodował że broń wypadła mu z ręki i upadła z hukiem na ziemię. Ponieważ Harry był odwrócony tyłem, nie widziałam jego twarzy. Ale widziałam jak jednym, szybkim i pewnym ruchem podniósł rękę i wycelował ciężki cios w twarz Mark'a. Ostatnie uderzenie było tak silne, że usłyszałam trzask i kiedy upadł na ziemie, krew z nosa zaczęła tryskać brudząc ciemny beton.
-Puść ją! Natychmiast bo inaczej będę musiał to zrobić - krzyknął Harry a ja powoli poczułam ulgę w moim ciele, kiedy uścisk na moich dłoniach słabł. Upadłam na drogę. Nie miałam już sił .
- Melanie! - krzyknął Harry. Nagle rozległ się odgłos syreny policyjnej.
- Kurwa! Gliny! - krzyknął chłopak za mną. Odsunął się ode mnie i pociągnął za sobą ledwo chodzącego Mark'a.
- Harry...- wyszeptałam i osunęłam się na niego.
Złapał mnie z taka lekkością jakby codziennie ratował mdlejące dziewczyny. Może i tak było? W końcu jest czarujący. Wziął mnie na ręce i powiedział coś do ucha co zabrzmiało jak 'Wszystko będzie dobrze księżniczko'. Odchyliłam głowę i spojrzałam na niego, ale poczułam tylko na swojej skórze palące krople deszczu, a potem wszystko ogarnęła ciemność.

                                                                       ***

- Myślisz że się obudzi? To już parę godzin.
-Trzeba dać jej czas. Ona naprawdę dużo przeżyła.
-Wiem... Czemu ja się wcześniej tam nie zjawiłem?
-Nie obwiniaj się, to nie twoja wina.

Moje myśli biegły powoli jak gęsta krew lub miód. Musze się obudzić! Ale nie mogę. Sny nawiedzały mnie jeden po drugim, rzeka obrazów niosła mnie jak liść miotany przez prąd. Widziałam Harry'ego. Harry'ego jako mojego bohatera. On uratował mnie. On uratował moje życie. Widział go z białymi skrzydłami wyrastającymi z pleców. Jego ciemne loki niesamowicie kontrastowały z jasną karnacją.

- Idź się przespać ja z nią posiedzę.
- Nie. Zostanę przy niej do końca.
- Ja przy niej będę. Idź. To ci dobrze zrobi.
- Al..
- Idź. Zaufaj mi.

Czułam się tak jakby ktoś raszył mi powieki. Kiedy je rozchyliłam ciężko było mi się przyzwyczaić do jaskrawego światła. Z trudem dźwignęłam się na łokciach. Bolało mnie wszystko, zwłaszcza brzuch i kręgosłup. Rozejrzawszy się, stwierdziłam że leże na wielkim łóżku. To nie był szpital, ale nieznajome mi miejsce. Obok mnie na krześle siedziała Danielle.  Włosy miała zaplecione w jeden długi warkocz sięgające do piersi. Miała na sobie jeansy i czerwoną koszulę w kratę. Spała.
Jej widok ucieszył mnie bardzo. Odetchnęłam głośno, a moja przyjaciółka się przebudziła.
- Melanie, kochanie! Nareszcie się obudziłaś. Jak się czujesz?- krzyknęła i rzuciła się w moje ramiona.
- Dan! Ciebie też miło widzieć - Dałam jej buziaka w policzek - Gdzie jest Harry? - Zapytałam.
- U siebie w sypialni. Zasnął, był wykończony - wytłumaczyła mi Danielle.
- Musze do niego iść - gwałtownie zerwałam się. Wstałam i od razu upadłam z powrotem na łóżko
- Mel, nie! Siadaj. Jeszcze się coś stanie - powiedziała. Ona chyba najlepiej wiedziała co dla mnie najlepsze. Nagły kujący ból sprawił, że z sykiem wciągnęłam powietrze.
Dziewczyna spojrzała na mnie przestraszona.
- Dobrze się czujesz?
Ból osłabł, ale poczułam pieczenie w gardle i dziwne zawroty głowy.
- Mój żołądek.
- Masz. Zrobiłam wcześniej dla ciebie kanapki. - Dan podała mi talerz z dwiema kromkami chleba -Jak zjesz to wtedy pójdziesz do Harry'ego. A tak w ogóle to czemu wcześniej nic nie wiedziałam o nim? Hymm? - zapytała Dan.
- No wiesz... nie wiedziałam jak ci to mam powiedzieć - powiedziałam. Podczas jedzenia opowiedziałam jak zaczęła się historia z Harry'm.

- Nie przypuszczałabym że...- przerwałam. W wejściu stanął chłopak z bujnymi lokami na głowie. Mój bohater. Tylko mój.
- Nasza Śpiąca Królewna. - powiedział i posłał mi najpiękniejszy uśmiech na świecie ukazując rząd białych zębów.
- To ja Was zostawię samych. - oświadczyła Dan i wyszła z pokoju, puszczając mi oczko.

- Jak się czujesz? - zapytał z troską
- Chyba w porządku. Moje plecy i kark trochę bolą.
- Zrobić ci masaż? - zapytał chłopak.
- Mówisz poważnie? - zapytałam ze zdziwieniem
Harry zamrugał powoli i przesunął językiem po wargach, zanim się odezwał.
- Ja zawsze jestem poważny. - chłopak usiadł obok mnie o delikatnie odgarnął moje włosy z karku. Na zranionym miejscu pojawiła się duża fioletowo-bordowa plama. Ułożyłam się wygodnie na brzuchu i oddałam się całkowicie Harry'emu. Chłopak delikatnie masował mój kark, następnie przesunął całym wnętrzem dłoni wzdłuż pleców, zanim zaczął powoli masować kciukiem okręgi na mojej skórze. Jego kciuki kontynuowały krążenie. Jego delikatny dotyk powodował za sobą ścieżkę gęsiej skórki. Przymknęłam powieki, kiedy natarczywy ból powoli zanikał. Podczas, gdy kontynuował przesuwanie dłoni po plecach, mogłam poczuć ciepło jego oddechu dmuchającego na skórę szyi, zanim przycisnął do niej usta. Byłam jakby w transie. Robił to z takim wyczuciem i delikatnością.
- H...Harry... - wymruczałam
- Tak? - wyszeptał mi do ucha co sprawiło lekki dreszcz na moim ciele.
- Dziękuję - powiedziałam
- Nie musisz - powiedział i musnął kolejny raz ustami moją szyję. Nie odsunął swoich miękkich ust od mojej skóry. Nie przeszkadzało mi to. Zaczął delikatnie przygryzać i całować moją skórę, a swoimi lokami łaskotał moją twarz. Odchyliłam głowę i mruknęłam z zadowolenia.
- Myślę że nie przeszkadzam. - Harry gwałtownie odsunął się ode mnie a ja popatrzyłam w stronę drzwi.
- Nie... wcale nie przeszkadzasz Lou - zaczął Harry
- Witaj, Melanie - powiedział
- Cześć - przytaknęłam i uśmiechnęłam się do niego.
- To wy się znacie? - zapytał zszokowany Harry.

________________________________________________________________
Dziękujemy za tyle wyświetleń i liczymy na waszą opinię x

EDIT: Kolejny rozdział pojawi się jeśli pojawi się przynajmniej 20 komentarzy pod tym rozdziałem.

czwartek, 12 września 2013

Rozdział 14.

    Przetarłam dłońmi twarz i dopiero po chwili uniosłam swoje ociężałe powieki. Zamrugałam trzykrotnie pozbywając się szarości przed oczami. Odwróciłam wzrok w stronę okna.
Deszcz tworzył swoje własne ścieżki wzdłuż szyby, opadając na parapet. Słońce było schowane za masywnymi chmurami, które wisiały nad niebem. Pogoda z wczoraj w ogóle nie uległa zmianie. Wciąż było szaro i ponuro. Odwróciłam się na drugi bok i dostrzegłam masę loków. Były one dosłownie wszędzie, odstawały na każdą możliwą stronę. Nie mogłam dostrzec twarzy chłopaka. Był przykryty po same uszy ciepłą kołdrą i otoczony setkami poduszek. Uśmiech mimowolnie wymalował się na mojej twarzy. Dłoń Harry'ego wciąż była owinięta wokół mojej tali i kiedy próbowałam wsnuć się z jego uścisku on jeszcze bardziej go zacieśniał, przyciągając mnie do swojego nagiego torsu. Było to dziwne uczucie, jeszcze nikt nigdy nie traktował mnie w taki sposób jak Harry. Jego nadopiekuńczość pojawiała się dość często. Był bardzo tajemniczy, nie opowiadał o sobie, a raczej starał się unikać tego tematu. Zastanawiało mnie to już od dłuższego czasu. Wspomnienia z ostatniej nocy wywołały w mojej głowie fale pytań. Próbowałam wymyślić jeden konkretny powód dla którego Harry tu w ogóle przyszedł i do tego totalnie pijany. Miał tyle możliwość a wybrał mnie. Z rozmyślań wyrwał mnie ból brzucha. Byłam okropnie głodna. Postanowiłam pójść do kuchni i przygotować śniadanie dla mnie i mojego gościa, zanim się obudzi. Gdy powolnym ruchem odkryłam kołdrę ze swojego ciała i starałam się delikatnie oderwać dłoń chłopaka ode mnie, on szybko pociągnął mnie do siebie. Zamruczał coś niewyraźnie pod nosem i przytulił się do moich pleców, wkładając głowę w zagłębienie mojej szyi. Przełożył rękę przez moją talię i chwycił moją dłoń.
- Mel...- usłyszałam leniwy, ochrypły głos, tuż obok mojego ucha.
- Tak? - powiedziałam ściszonym tonem
- Poleż jeszcze chwilę ze mną, proszę - odetchnął
Zrobiłam to o co chłopak prosił. Odwróciłam się tak, żeby być twarzą do niego.
- Dzień dobry - jego głos był niski i zachrypnięty, oraz niesamowicie atrakcyjny.
Podniósł się lekko do góry i wpatrywał się we mnie. Włosy sterczały i stanowiły artystyczny nieład na głowie, było to cholernie pociągające. Jego usta różowe i opuchnięte, a policzki lekko czerwone. Wyglądał niczym niewinne dziecko. Zielone oczy skanowały, każdy centymetr mojej twarzy. Nie była to zbyt komfortowa sytuacja.
- Hej - oparłam głowę na ręce i byłam centymetry od twarzy Harry'ego.
- Dziękuję - wyszeptał i założył kosmyk włosów za moje ucho - Dziękuję za wszystko - dodał po chwili i cmoknął mnie delikatnie w policzek. Ułożył się na łóżku, wpatrując w biały sufit nad nami. Leżał nieruchomo wpatrując się bez celu w jeden punkt. Odetchnął głośno
- Melanie - powiedział cicho i zamilkł na chwilę - Czy ty się mnie boisz?
- N-nie, dlaczego tak uważasz? - zapytałam, a serce jak na zawołanie przyspieszyło swoje tępo.
- Odnoszę takie wrażenie. Przepraszam jeśli byłem nachalny - przez sekundę spojrzał w moje oczy i odwrócił wzrok.
Znów zapanowała niezręczna dla nas chwila. Niby co miałam mu odpowiedzieć. Tak Harry czasami mnie przerażasz i sprawiasz że mam ochotę zapaść się pod ziemię? To wszystko robi się coraz bardziej poplątane.
- Mam pytanie - powiedziałam szybko i czekałam aż chłopak odpowie
- Hm? - nie odwrócił się nawet, zamknął oczy i oczekiwał, aż zacznę mówić.
- Dlaczego wczoraj przyszedłeś pod mój dom? Przecież mogłeś pójść do każdej innej osoby
Przyglądałam się chłopakowi, czekając aż się odezwie. Nie odpowiadał. Miał mocno zaciśnięte powieki, oddychał ciężko. Następnie przetarł dłonią oczy.
- Harry... - powiedziałam cicho. Opuściłam swoje ciało, tak że teraz leżałam przy jego ramieniu. - Harry, co się stało? - otworzył oczy i zmusił się do uśmiechu.
To nie był ten uśmiech, którym mnie na każdym kroku obdarzał. Ten był pełen smutku, blady, nie wyrażający żadnych uczuć.
- Co? Nic, naprawdę nic - zamrugał kilkakrotnie i odwrócił głowę w moją stronę
- Jestem pewna, że coś jest nie tak - oparłam głowę na dłoni, szukając odpowiedzi w jego oczach.
Złączyłam usta w cienką linie, doszukując się. Nie znalazłam nic, pustka. Oczy świeciły się jak dwa duże zielone kryształy. Były zaszklone. Nie dało się nic z nic wyczytać oprócz wielkiego bólu, który potęgował się z każdym wypowiadanym słowem.
- Kilka lat temu moja matka... - odetchnął głośniej - Ona zachorowała na białaczkę limfatyczną - dokończył. - Nie miałem do kogo pójść, więc postanowiłem że przyjdę do ciebie. I tak znalazłem się tu - posłał mi lekki uśmiech.
- Więc... jak to się stało? - zapytałam z wymalowanym zaskoczeniem na twarzy
- Od dziecka miała problemy ze zdrowiem, ciągle chorowała. A kiedy urodziła mnie, pięć lat później wykryto u niej raka. Większość czasu spędzała w szpitalu. Ciągłe operacje, badania, to towarzyszyło jej na każdym kroku. Kiedy byłem dzieckiem opiekowała się mną ciotka Hellen. - złapał oddech i dalej kontynuował - Tato spędzał czas przy mamie lub całymi dniami siedział w pracy. Ja także bywałem u mamy i to codziennie, bardzo się z nią zżyłem tak samo jak z Hellen. Ona nauczyła mnie wszystkiego. Od podstaw, dużo jej zawdzięczam. Była siostrą mojej mamy i bardzo mocno ją kochałem - przełknął głośno ślinę
- To...to gdzie teraz jest Hellen? - przerwałam mu
- Nie żyje - gdy to usłyszałam przestałam kontrolować swoje emocje. Po policzku spływały mi pojedyncze łzy. - Nie płacz - powiedział podnosząc moją głowę i ocierając kciukiem spływające samotne krople.
- Mów dalej - pozwoliłam chłopakowi dokończyć
- Umarła gdy miałem dwanaście lat. Od tego czasu zamknąłem się w sobie, nie miałem przyjaciół, nie miałem nikogo z kim mogłem porozmawiać. Było ciężko. Moja matka zmaga się z rakiem już przez dość długi czas, jest naprawdę silną kobietą. Dwa dni temu doszła do mnie informacja, że jest znów w szpitalu bo jej stan się coraz bardziej pogarsza. Rak rozprowadza się po jej organizmie jak trucizna, zabija ją to od środka. Wszystko dzieje się za szybko, Mel. - zaciągnął się mocno powietrzem - Mojej mamie...zostało naprawdę nie wile czasu. - dokończył z widocznymi łzami w oczach. Szkliste oczy Harry'ego sprawiły, że znów po moich policzkach spłynęło parę łez. To było zupełnie ode mnie niezależne. Przetarł dłońmi twarz i zamknął oczy - Przepraszam - wyszeptał
- Harry... - położyłam się na jego ramieniu, obejmując go jednocześnie - J-ja nie wiem co mam powiedzieć, wiem że jest ci ciężko. Wierzę w to, że będzie dobrze - objął mnie i przycisnął do swojej klatki piersiowej.
- Nie ma martw się, dam sobie radę - czułam jak Harry się powoli uspakajał, jego serce spowalniało.
Nie ukrywam, płakałam jak małe dziecko. Szczerze współczułam chłopakowi. Sama w podobny sposób przez to przechodziłam.
- Chodźmy co zjeść, umieram z głodu - Harry odchrząknął gardłowo i zamrugał kilkakrotnie oczami. Podniósł się, ciągnąc mnie za sobą. Uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów. Pokiwałam tylko głową i ruszyliśmy do kuchni.

                                                                           ***

- Melanie?-  powiedział, wchodząc do przedpokoju - Co robisz dziś wieczorem? - zapytał, wsuwając na nogi trampki.
- Ymm...idę dziś do przyjaciółki - powiedziałam niepewnym głosem - Odebrać filmy, które jej kiedyś pożyczyłam - otworzyłam drzwi, przepuszczając Harry'ego przed siebie.
Kłamstwo.
Nie chciałam mówić jak na razie, że trenuję boks. Zadawał by z pewnością tysiące nie potrzebnych pytań. O tym wie tylko Lucy i Dan. Nikt więcej. Nikt.
- Och, to świetnie się składa. Zabieram cię dziś do siebie, urządzimy sobie mały maraton filmowy - wyszedł na dwór, odwracając się do mnie przodem - Przyjdę po ciebie o 19
Skinęłam głową dając znak, że się zgadzam.
- Mel? Dziękuję - wyszeptał i poczułam, jak jego usta złączają się z moimi. Gdy język wsunął się między moje wargi, poczułam ciepło, które rozchodziło się po moim ciele. Chwilę później rozłączył nasze usta i przygryzł swoją wargę.
- Do zobaczenia - mrugnął do mnie i zniknął z pola mojego widzenia
Weszłam do domu, próbując unormować swój rozszalały oddech.
- W co ja się wpakowałam - pomyślałam kierując się po schodach do pokoju.
Wyciągnęłam torbę przygotowywując się na dzisiejszy trening. O siedemnastej zaczynały się zajęcia.  Miałam jeszcze sporo czasu do wyjścia.

  
Wyszłam przed budynek, czując chłodne, jesienne powietrze uderzające w moją twarz. Zapięłam kurtkę i ruszyłam ciemną ulicą ku mojemu domowi. Droga ciągnęła mi się niesamowicie. Przyspieszyłam kroku by znaleźć się bliżej celu. Po chwili na moim nosie poczułam krople. Ugh.
Znów zaczyna padać. Wyciągnęłam z torby parasol, rozkładając go jednocześnie. Jak na zwołanie ściana deszczu lunęła przede mną. Minęło dosłownie parę chwili a deszcz robił to co chciał. Parasol w niczym już nie pomagał. W kieszeni kurtki poczułam wibracje, z trudem wyciągnęłam telefon.
- Halo?
- Melanie? Gdzie jesteś? - powiedział Harry, kiedy usiłowałam przejść na drugą stronę jezdni. Nic nie widziałam przez ten deszcz.
- Em...za jakieś pięć minut będę w domu - oznajmiłam przechodząc przez najciemniejszy zaułek tej drogi
- Jestem już koło twojego domu - powiedział stanowczo - Nie rozłączaj się dopóki cię nie zobaczę - surowy ton był wyczuwalny w każdym jego słowie.
- D-dobrze - zająkałam się, nie odkładając słuchawki od ucha
Nagle z alejki obok wyszedł jeden facet, szedł dość szybko. Nie mogłam dostrzec jego twarzy, patrzyłam na niego w przerażeniu i szoku. Trzymał coś w dłoni.
- Stój - usłyszałam tuż obok siebie. Moje oczy rozszerzyły się i niemal zaczęłam biec.
- Melanie! Kto to? - twardy głos rozszedł się po słuchawce
- H-harry - załkałam
Zaczęłam biec przed siebie, mając przed sobą czarną ścianę nicości. Oddychałam tak ciężko jak jeszcze nigdy dotąd. Kurczowo trzymałam telefon przy uchu.
- Mam cię - Nie słyszałam kroków, było za późno. Mężczyzna z naprzeciwka, chwycił mnie mocno. Nie wiem jakim cudem był przede mną. Krzyknęłam, gdy złapał mnie za ramię, popychając mnie. Natychmiast uderzyłam plecami o twardą, zimną ścianą.
- Melanie! Kurwa, co się dzieje? - wrzasnął, zanim mój telefon upadł z trzaskiem na ziemię
- Harry, pomóż... - pisnęłam zanim telefon został zdeptany przez drugiego mężczyznę


- Louis? mamy problem! - warknąłem do słuchawki, trzaskając jednocześnie drzwiami od samochodu.
Nikt nie ma prawa skrzywdzić Melanie.
Nikt.


______________________________________________________________________
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział to wyraź swoje zdanie w komentarzu. Bardzo nam zależy na opinii innych. To nas bardzo motywuje do dalszego pisania. Jeśli będziecie komentować, to rozdziały zaczną się pojawiać znacznie szybciej.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 13.

- Och, Mel! - podszedł chwiejnym krokiem w moją stronę.
- Dlaczego tu jesteś? - krzyknęłam, stojąc zaledwie dwa kroki od niego. - Po co tu przyszedłeś? - rzuciłam kolejne pytanie w jego stronę nie czekając na odpowiedź.
- Nie wiem - wybełkotał, przeczesując ręką mokre włosy. Następnie potrząsną nimi pozbywając się nadmiaru wody. 
Na jego suchych ustach wymalował się leniwy uśmiech, zamrugał kilkakrotnie i przetarł jedną ręką przekrwione oczy.
-Wejdź do środka, zamówię ci taksówkę - odwróciłam się, dając mu znać żeby szedł za mną.
Harry mruknął coś niezrozumiale pod nosem i ruszył powoli. Otworzyłam szerzej drzwi przechodząc przez próg. Zdjęłam z siebie część zimowej garderoby i czekałam, aż Harry uporał się ze swoim obuwiem. Rzucił je gdzieś w kąt i wyprostował się momentalnie, co nie wróżyło nic dobrego. Zbyt duża ilość alkoholu we krwi dała o sobie znać. Zachwiał się niebezpiecznie na nogach i całym swoim ciężarem opadł na mnie, przygniatając moje ciało do drewnianej powłoki. Nie mogłam wykonać, żadnego ruchu. Byłam całkowicie bezradna w tej sytuacji. Oddech miarowo przyspieszał, kiedy Harry opierał swoje czoło o moje. Woń alkoholu unosiła się w powietrzu. Patrzyłam prosto w zaszklone i opuchnięte oczy Harry'ego. Zastanawiało mnie to dlaczego się tu pojawił i w takim stanie, coś musiało się stać.
Złapał za mój podbródek, podciągając głowę do góry, tak żebym na niego spojrzała. Przejechał opuszkami palców po policzku i założył kosmyk opadających włosów za ucho. Przyłożył swoje usta do mojego ucha:
- Piękna jesteś
Jego niezwykle ochrypnięty głos rozniósł się echem po przedpokoju. Podparł się ręką o drzwi, prostując się przy tym. Zdecydowanie górował nade mną swoim wzrostem. Przez chwile próbowałam uspokoić swoje roztrzepane emocje i przywrócić do normy przyspieszony oddech. Przeszłam obok Harry'ego i ruszyłam do salonu. Zastałam pustkę. Lucy nie było. Wyjechała do sanatorium na dwa tygodnie, miałam cały dom dla siebie.
       Zapaliłam światło i powędrowałam do kuchni zrobić coś ciepłego do picia dla mnie i Harry'ego. Kiedy je zrobiłam wróciłam z dwoma kupkami gorącego kakao. Podałam je chłopakowi i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak Harry jest mokry. Sweter i spodnie był całe przesiąknięte. Wielkie krople wody spadały na pakiet uderzając o twardą powierzchnie, rozbijając się na tysiące małych kawałeczków. Włosy przylepiały się do skóry, tworząc ogromny nieład.
- Chodź ze mną
Chwyciłam po drodze torbę i poszłam w stronę pokoju. Odwróciłam głowę spoglądając przez ramię czy Harry idzie za mną. Dotrzymywał mi kroku, kurczowo trzymając się poręczy. Gdy weszliśmy do pomieszczenia odłożyłam swój gorący napój na biurko i wrzuciłam pod nie torbę treningową. Następnie podeszłam do szafy, otwierając ją na całą szerokość. Zaczęłam przegrzebywać pomiędzy stertami nieużywanych już ciuchów. Chłopak stał nade mną i bacznie przyglądał mi się co robiłam. Po chwili wyciągnęłam z niej szare dresy i czarny przetarty podkoszulek z logiem Pink Floyd. Ubrania należały do mojego zmarłego taty, leżały w szafie już sporo czasu.
- Trzymaj. - wyciągnęłam rękę z ciuchami - Idź się przebrać - wskazałam drugą ręką łazienkę.
Uśmiechnął się tak, że w jego policzkach uformowały się dwa małe dołeczki. Odwrócił się tyłem do mnie i położył ubrania na łóżku, które przed sekundą mu wręczyłam. Odłożył kubek z kakao na burko, tuż obok mojego i ponownie wrócił na miejsce w którym stał. Z ciekawością obserwowałam, każdy ruch Harry'ego. Uśmiechnęłam się lekko do niego, ale mój uśmiech stopniowo znikał kiedy zaczął się rozbierać, stojąc naprzeciwko mnie. Zignorował moje słowa totalnie i wolał przebrać się tutaj. Och. Chwycił końcówki beżowego swetra i podciągnął go do góry, przeciągając go przez głowę. Miał szerokie ramiona, wąskie biodra i idealnie wyrzeźbione tors. Każdy mięsień było dokładnie widać. Na klatce piersiowej oraz ramieniu widniało parę tatuaży. Jego szyja błyszczała od spływających kropel wody.
- Gdzie Lucy? - zapytał ukazując szereg białych białych zębów
 Przygryzłam wargę i głośno przełknęłam ślinę. Jego tęczówki były głęboko wpatrzone w moje i ani na sekundę nie oderwał ode mnie wzroku.
- Wyjechała - wymamrotałam, próbując uniknąć palącego wzroku chłopaka
Zrzucił sweter na podłogę i brał się za odpinanie czarnego paska od spodni. Zawiesiłam wzrok na idealnie zarysowanej lini bioder, formującą się w literę 'V'. Zjechałam wzrokiem niżej, spod jeansowych czarnych spodni wystawała linia tasiemki Calvin'a Klein'a. Zamknęłam oczy, mocno zaciskając powieki.
- Pójdę po ręcznik - odwróciłam wzrok i przeszłam obok Harry'ego, który z triumfalnym uśmieszkiem ubierał spodnie dresowe.
 Weszłam do łazienki i otworzyłam jedną z szafek wyciągając z niej biały puszysty ręcznik. Wróciłam do pokoju wręczając go Harry'emu, który siedział na łóżku. Chwycił go i osuszył swoje mokre włosy, przetarł kark i zawiesił ręcznik po obu stronach szyi.
- Dziękuję - uśmiechnął się i zmarszczył brwi. Zdezorientowana zrobiłam to samo i popatrzyłam najpierw na niego a potem na siebie, ach, no tak - Tobie się bardziej przyda - podał mi puszysty materiał
- Dzięki
Zabrałam ze sobą mokre rzeczy Harry'ego i suche ubrania dla siebie, poinformowałam go też, że jak wrócę to zadzwonię po taksówkę. W sumie to dlaczego on tego nie mógł zrobić? Nie widziałam żeby wyciągał telefon, a w kieszeniach spodni na pewno go nie ma. Może go po prostu nie brał ze sobą.
Zamknęłam za sobą drzwi w łazience, wsunęłam na swoje ciało ciepłą bluzę i szorty. Przemyłam twarz i wyszczotkowałam zęby. Rozwiesiłam mokre ubrania na suszarce i wyszłam. Chwyciłam telefon i wpisałam numer. Już chciałam przycisnąć zieloną słuchawkę, dzwoniąc po taksówkę. Kiedy weszłam do pokoju, stanęłam i wpatrywałam się w jeden punkt. Harry.
Tylko głowa wystawała spod kołdry. Drobne loki uformowały się w jeden wielki nieład na głowie. Otulony w pościel spał. Nie miałam serca, żeby go teraz obudzić. Wyglądał tak niewinnie.
Było już dość późno, mimo wyczerpującego treningu nie byłam zmęczona tak bardzo. Chwyciłam książkę, którą parę dni temu miałam dokończyć, ale nie miałam na to czasu. Wzięłam po drodze kubek z chłodnym już kakao. Nie chcą budzić Harry'ego zeszłam do salonu. Zagłębiłam się w lekturze, która całkowicie mnie pochłonęła.

                                                                         
Powieki stawały się coraz cięższe, litery mieszały się ze sobą. Już nie miałam pojęcia o czym tak naprawdę czytałam. Zamknęłam książkę i odłożyłam ją na stolik. Byłam wyczerpana, teraz potrzebowałam tylko snu. Zaczęłam rozglądać się wokół siebie w celu znalezienia czegoś do okrycia się. Nic takiego nie znalazłam. Musiałam wstać i iść po coś do przykrycia.
Westchnęłam wchodząc do środka pokoju. Tuż koło łóżka świeciła się mała lampka, oświetlając twarz Harry'ego. Przeszłam na drugi koniec pokoju starając się być jak najciszej. Odsunęłam komodę i wyciągnęłam z niej gruby, puszysty koc. Zamknęłam delikatnie szufladę i odwróciłam się na pięcie. Na palcach skierowałam się w kierunku szafki nocnej by zgasić małe światełko.
- Zostaniesz ze mną? - zapytał niskim i jakże atrakcyjnym głosem
- Um...Harr - nie pozwolił mi dokończyć
- Proszę - wyszeptał, odchylając pościel i robiąc mi miejsce
Byłam tak zmęczona, że nie myślałam już o niczym. Odrzuciłam koc i weszłam do środka. Zamknęłam oczy, rozkoszując się przyjemnym ciepłem. Poczułam jak nagle ramię Harry'ego oplata mnie wokół tali i przyciąga mnie do swojego nagiego torsu. Zadrżałam pod wpływem jego nagłego dotyku. Położył głowę tuż przy moim uchu.
- Coś się stało, Harry? - zapytałam próbując przekręcić głowę w bok.
- Nie teraz, Mel - szepnął drżącym głosem - Jutro - dokończył
Westchnął głośno i wtulił się w moje ramie, składając delikatne pocałunki na szyi.
- Dobranoc księżniczko - powiedział kiedy usypiałam w jego objęciach.


_______________________________________________
Dziękujemy za ponad 10 tysięcy wyświetleń, za każdy komentarz. Dla nas na prawdę wiele znaczy. To wszystko motywuje nas do dalszego pisania. Jesteście niesamowici x

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 12.

    Przez resztę dnia nie mogłam się w ogóle skupić na tym co robię. Byłam rozkojarzona. Moje myśli w kółko krążyły wokół mężczyzny na zdjęciu. Z tego co powiedział mi koleś z FBI, Louis. Kradzieże, włamania i morderstwa charakteryzowały go najbardziej. Wszystko uchodziło mu na sucho, nie pozostawiał po sobie śladu. Robił wszystko szybko, sprawnie i znikał z miejsca akcji. Kiedy postawiał sobie jakiś cel zawsze go zdobywał.  Teraz to wszystko nabierało jakiegokolwiek sensu. Pojawiał się, ale tylko w nocy tak, żeby ryzyko znalezienia go były jak najmniejsze. Ubrany na czarno tak, żeby było go jak najtrudniej zdemaskować. Był zdolny zrobić wszystko to czego zapragnie. Zawsze dostawał to co chciał.
Aż do tego czasu nie byłam świadoma tego z kim tak naprawdę się parę razy zetknęłam. To było przerażające.
Dochodziła godzina czternasta za niecałe dziesięć minut kończyłam swoją zmianę.
- Melanie - pisnęła Danielle przechodząc przez próg sklepu.
- Dan - odpowiedziałam kiedy stała już obok mnie.
Uściskała mnie przyjaźnie i pobiegła na zaplecze sklepu. W tym czasie zaczęłam układać przeróżne koszule, bluzki, swetry na półkach.  Po upłynięciu niecałych pięciu minut dołączyła do mnie. Danielle zaczęła swoją zmianę więc ja już mogłam wrócić do domu. Pożegnałam się z nią i ruszyłam pospiesznie do domu. Byłam wykończona dzisiejszym dniem, a jeszcze czekał mnie wyczerpujący trening wieczorem.

W ciągu następnych kilku tygodni w moje życie przybrało normalny obrót. Nic specjalnego się nie wydarzyło. Na treningi chodziłam częściej, oddałam się całkowicie boksowi, przez co coraz bardziej  doskonaliłam się w tym co kocham. Zbliżała się zima, na dworze robiło się coraz chłodniej, zmrok zapadał już przed siedemnastą. Nie ukrywam, że teraz wraz z babcią żyło się nam gorzej. Brakowało nam pieniędzy. Trzeba opłacać mnóstwo rachunków, między innymi prąd, wodę. Nie myślę już o kosztach, które trzeba będzie zapłacić za ogrzewanie mieszkania w zimie. Ceny będą zapewne bardzo wysokie. Moja pensja, którą dostaje każdego miesiąca nie zawsze wystarcza, zaś emerytura Lucy jest nie wielka. Moim marzeniem jest pójść na studia, skończyć je i dostać dobrze płatną prace, tak żebyśmy z babcią nie musiały się ograniczać z wieloma rzeczami. Nie jest nam teraz łatwo, na żadne przyjemności sobie nie mogę pozwolić. Nie mogę wyjść ze znajomymi do kina, na zakupy, co dopiero wyjechać gdzieś na wakacje za granice.
Przez dość długi czas nie widziałam Harry'ego ani Mark'a przed którym ostrzegał mnie Louis. Dał  mi swoją wizytówkę w razie kiedy kolejny raz spotkałabym go. Chcą złapać Mark'a ale nie udaje im się to za jego przebiegłość.
    Ból w kręgosłupie się nasilił, kiedy schylałam się by podnieść torbę z ziemi, z moich ust wydostał się cichy jęk. Włożyłam wszystkie rzeczy i zasunęłam torbę. Wyszłam z szatni gasząc światło. Zarzuciłam na ramię torbę i ponownie jęknęłam z bólu, to wszytko przez dzisiejszy trening. Raz wracam do domu posiniaczona i obolała a raz przychodzę żadnego draśnięcia. Dziś właśnie jest ten dzień kiedy czuję się fatalnie, wszystko mnie boli. Dolną część pleców delikatnie pomasowałam i ruszyłam w stronę wyjścia. Chłodne powietrze otoczyło mnie całą , kiedy wyszłam z ciepłego ogrzewanego pomieszczenia. Wiatr rozwiał momentalnie moje włosy na wszystkie możliwe strony, obwiązałam ciaśniej szalik wokół szyi i schowałam podbródek do środka. Zacisnęłam mocniej szczękę, kiedy robiło mi się jeszcze zimniej. Skrzywiłam się gdy telefon zaczął brzęczeć w kieszeni moich jeansów. Odebrałam nie parząc na numer, który właśnie dzwonił
- Halo? - mój głos nie wyrażał żadnych uczyć
- Meleanie! - powiedziała w tym samym czasie co ja, rozpromieniona Danielle. Przerwała, kiedy usłyszała mój głos.
- Wszystko dobrze? - zapytała przejęta. Odchrząknęłam i uśmiechnęłam się tak jakby właśnie stała na przeciwko mnie.
- Tak, tak wszystko dobrze - odpowiedziałam pośpiesznie
- To się cieszę. Mam dla ciebie dobre wieści, kochana - przerwała na chwile, żeby wziąć oddech
- Słucham - powiedziałam skręcając w stronę domu
- Zabieram cię na zakupy - zapiszczała do słuchawki - Nie ma żadnego ale - dodała
- Dan, ja nie mogę - westchnęłam - Nie mam kasy
- Przestań! Ja płacę - powiedziała i wiedziałam, że uśmiecha się do słuchawki
- Twoje urodziny są niedługo - dodała po chwili
- Dopiero za trzy tygodnie - wymamrotałam - Nie chce żebyś za mnie płaciła - powiedziałam, gdy byłam parę kroków od mieszkania. Zaczęłam przeszukiwać torebkę w celu znalezienia kluczy.
- W takim razie, to będzie twój prezent urodzinowy
- Nie musisz tego robić - uśmiechnęłam się wiedząc, że tak łatwo nie odpuści
- Muszę, Melanie - powiedziała podekscytowała
- Dobrze, pójdę z tobą. Dziękuję
- Zadzwonię ci kiedy dokładnie się spotkamy. Do zobaczenia, Melanie - zaśmiała się i rozłączyła
- Pa - odpowiedziałam ale już za późno żeby Dan mogła to usłyszeć.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy wiedząc, że ma się tak cudowną przyjaciółkę jak Danielle. Jest niesamowitą osobą, potrafi rozweselić każdego, tryska energia na wszystkie strony. Sympatyczna, wesoła, urocza, śliczna, czasami dziwie się dlaczego nie ma chłopaka. Jest niezwykle utalentowana, od dzieciństwa tańczy. Poznałyśmy się przez przypadek, kiedy na nią wpadłam pod studio tańca, potem okazało się że pracuje w tym samym miejscu co ja. Zabawna historia. Od prawie dwóch lat jesteśmy przyjaciółkami. Jest jak największy skarb na świecie. 
Schowałam telefon do kieszeni i ścisnęłam mocniej pąk kluczy, kiedy zorientowałam się, że na dworze jest już zupełnie ciemno. Starałam się unikać wracania do domu o tej porze, bałam się.
Niecałe pięć minut drogi dzieliło mnie od mieszkania i akurat w tym momencie musiał spaść deszcz, gęsty. Wielkie krople zaczęły na mnie spadać, utrudniając mi jednocześnie widoczność. W przeciągu paru sekund byłam cała mokra. Wszystko się do mnie lepiło. Zaczęłam biec, żeby jak najszybciej dostać się do domu. Tuż przed wejściem zatrzymałam się i patrzyłam w jeden poruszający się punkt przede mną. Tym punktem na mojej drodze była osoba, nie mogłam dokładnie stwierdzić kto nią był. Ogromne spadające krople deszczu i mrok uniemożliwiały mi to. Pochyliłam się do przodu tak jakby miało mi to w czymś pomóc. Postać się zbliżała i mogłam stwierdzić, że był to mężczyzna. Mamrotał coś niezrozumiale pod nosem i kręcił się na wszystkie strony. Zaczął niespodziewanie krzyczeć. Zapewne był to jakiś pijany chłopak. Tacy byli dosyć często spotykani. Zignorowałam go. Odwróciłam się i skierowałam do drzwi wejściowych, przekręciłam klucz w zamku i już miałam przekraczałam próg mieszkania, kiedy ochrypły i niewyraźny głos się odezwał
- Melanie, słoneczko moje, poczekaj - wybełkotał i ruszył w moją stronę potykając się o własne nogi
Moje zwężone oczy momentalnie się rozszerzyły, a usta same otworzyły.
- Harry?! - pisnęłam zaskoczona


__________________________________________________________
Kolejny raz przepraszamy, że rozdziały nie są dodawane tak często.
Do końca wakacji już nie wyjeżdżamy więc rozdziały powinny pojawiać się w miarę regularnie.
Jeśli chcecie być informowani o kolejnych rozdziałach to zostawcie swój nick z twitter'a w zakładce 'Informowani' 

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 11.

    Promienie słońca przedostały się przez rolety w pokoju oświetlając całe wnętrze. Podniosłam się z materaca przecierając jednocześnie zaspane oczy. Nie przypominam sobie żebym usnęła w pokoju i w dodatku w ubraniach. Wstałam z łóżka, bo stwierdziłam że i tak już dłużej nie będę spała. Na tarczy zegarka widniała godzina siódma rano. Wyciągnęłam z szafy odpowiednie ubrania do pracy. Tym razem była to czarna dopasowana spódnica, sięgająca przed kolano oraz śnieżno białą bluzkę z lekki dekoltem. Przygotowawszy ciuchy ruszyłam do łazienki się odświeżyć. Wzięłam szybki relaksujący prysznic. Czułam ulgę, kiedy chłodna woda obmywałam moje zmęczone ciało. Umyłam włosy szamponem a następnie nałożyłam na nie odżywkę. Spłukałam letnią wodą i wyszłam. Wytarłam ciało miękkim ręcznikiem, przeczesałam splątane włosy i ruszyłam do pokoju. Wsunęłam na siebie ubrania. Włosy wysuszyłam i lekko podkręciłam. Do torebki wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy. Gotowa wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Przygotowałam na śniadanie naleśniki z sosem klonowym i herbatę. Usmażenie naleśników zajęło mi niecałe piętnaście minut. Po zjedzonym posiłku posprzątałam. Jedyną rzeczą, której teraz potrzebowałam to telefon. Przeszukałam już każdy zakątek mieszkania,  ale i tak nigdzie go nie znalazłam. Miałam jeszcze pół godziny czasu do wyjścia z domu. Zrezygnowana usiadłam na kanapie, starając nie pognieść idealnie wyprasowanych ubrań. Moją uwagę przykuła mała karteczka wystająca z brzegu ławy. Na niej był położony mój telefon, którego przed chwilą usilnie szukałam. Dziwne, że go wcześniej nie zauważyłam. Wzięłam urządzenie do ręki, spojrzałam na wyświetlacz. Nie było żadnego powiadomienia. Chwyciłam do drugiej ręki małą złożoną karteczkę zaadresowaną moim imieniem. Uchyliłam ją, staranne pismo rzucało się na pierwszy rzut oka.

'Spotkamy się za niedługo'
~Harry

Zdezorientowana, schowałam ją do torebki, tak samo jak mojego iPhone. Wspomnienia z zeszłego wieczoru odtworzyły mi się w pamięci. Ciepłe i miękkie usta Harry'ego, które z zachłannością się wbijały w moje. Duże dłonie, które błądziły po moim ciele. Miałam wrażenie, tak jakby to się działo w tej chwili. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka, a przez ciało przeleciało stado dreszczy. Uśmiech na twarzy mimowolnie się wymalował, ale już parę sekund później znikł. Powodem tego był mężczyzna, mężczyzna z bronią. Nie chciałam o tym myśleć, ale nie dawało mi to spokoju. Nie miałam pojęcia kto nim jest i czego chce. Przerażało mnie to.
- Dzień dobry, Melanie - przywitała mnie babcia, wchodząc do kuchni.
- Dzień dobry - odpowiedziałam lekko wytrącona z rozmyślań.
Podeszłam do blatu kuchennego, oparłam się i spojrzałam na Lucy.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Tak, mów o co chodzi - zachęcała mnie do mówienia staruszka.
- Czy, czy wiesz kto to jest Mark? Wysoki brunet, ma z tego co pamiętam dwadzieścia lat - powiedziałam tak szybo, aż zabrakło mi tchu.
Przyglądałam się babci czekając na odpowiedź. Wyglądała na bardzo zakłopotaną, nie wiedziała co powiedzieć.  Jej twarz momentalnie zbladła, zaczęła się rozglądać na wszystkie strony, tak byle nie patrzeć w moje oczy. Widać było, że było jej trudno odpowiedzieć na to pytanie.
- Tak, wiem kto to jest - odpowiedziała pospiesznie - Idź do pracy, bo się spóźnisz - dodała.
Rzeczywiście było już dość późno, miałam niecałe pół godziny do otwarcia sklepu. Chwytając po drodze czarną kurtkę.  Na dworze pogoda nie była najlepsza, zanosiło się na deszcz. Nie powiem, że nie zdziwiło mnie zachowanie Lucy. Nigdy się tak nie zachowywała. Dziwne.
      Po nie całych dwudziestych minutach znajdowałam się pod ogromnym centrum handlowym, w którym pracowałam wraz z Danielle. Weszłam głównymi drzwiami i od razu skierowałam się na pierwsze piętro budynku. Otworzyłam sklep, odłożyłam swoje rzeczy na zaplecze. Włączyłam światła, muzykę i stanęłam za ladą. Czekało mnie pięć godzin męczarni. Na czternastą przychodziła Dani na swoją zmianę.
     Dzień w sklepie ciągnął się nieubłaganie. Ludzie wchodzili i wychodzili. Zdarzało się, że coś kupili, choć rzadko się to zdarzało. Wysokie ceny. Markowe ubrania. Najwyższa klasa. Sklep, w którym pracowałam nie był takim zwyczajnym sklepem dla przeciętnych ludzi. Kupowali tu ci najbogatsi. Z rozmyślań wyrwał mnie donośny głos mężczyzny. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Miał elegancki czarny garnitur, białą koszulę i czarny krawat. Niesfornie ułożone włosy w odcieniu brązu kontrastowały z oczami. Lekki zarost dodawał mu dojrzałości. Był przystojny, widać było to od razu. Mierzył mnie przenikliwym spojrzeniem. Zniecierpliwiony przygryzł dolną wagę.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytałam
- Dzień dobry, Louis Tomlinson. FBI - po wypowiedzeniu jego słów moje oczy się szerzej otworzyły.
Po jaką cholerę on tu przyszedł? Z czarnej marynarki wyciągną legitymacje przedstawiającą jego tożsamość. Rzeczywiście był z FBI. Sięgnął ponowie do marynarki i wyciągnął z niej tym razem zdjęcie. Zdjęcie mężczyzny. Położył je na blacie i przysunął bliżej mnie. Wzięłam je do rąk i zaczęłam się mu przyglądać.
- Zna go pani? - zapytał po chwili
Znajome rysy twarzy, oczy, uśmiech. Zdecydowanie wiem kto to jest. Ciarki przeleciały mi po placach, kiedy przypomniałam sobie go.
- Tak, znam

______________________________________________________
Przepraszamy, że rozdziały nie są dodawane regularnie, ale to dlatego, że co chwile gdzieś wyjeżdżamy i nie ma nas w domu.
Liczymy na komentarze x 

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 10.

Serce nadal biło mi jak oszalałe, oddech miałam nie równy i ciężki. Nikt nie całował mnie jeszcze z takim zaangażowaniem i pasją. Jego wargi były takie miękkie i delikatne. Odruchowo przyłożyłam palce do swoich ust i przejechałam po nich opuszkami. Uśmiechnęłam się sama do siebie pod nosem. Nagle ciepła dłoń zetknęła się z moją, oplatając palce wokół moich.
- Melanie, posłuchaj mnie - szepnął mi do ucha i dopiero teraz ocknęłam się.
- Ten koleś stoi przy aucie, nie mamy szans podejść tam niezauważeni. Musimy się gdzieś indziej schować  - szepnął jeszcze ciszej niż wcześniej.
- Melanie, rozumiesz? - zapytał, ściskając mocniej moją dłoń.
Popatrzyłam się w jego ciemno zielone tęczówki i kiwnęłam głową. Harry pociągnął mnie za rękę, ruszając powoli w stronę domu. Wyjście spod drzewa powodowało bezpośredni kontakt z mężczyzną stojącym koło samochodu. Latarnia idealnie oświetlała dróżkę, na którą mieliśmy za chwilę wejść, co wiązało się z tym, że zostaniemy zauważeni. Jedynym sposobem dostania się do domu niezauważonym, jest przejście tuż pod samą ścianą. Harry już o tym pomyślał wcześniej, kiedy ja trwale nad tym rozmyślałam. Zacieśnił jeszcze bardziej w uścisku nasze dłonie, myślałam że nie będzie to już możliwe, a jednak . Ruszyliśmy.
Oparłam się o murowaną zimną, ścianę i momentalnie wzdłuż mojego kręgosłupa przeszły nieprzyjemnie dreszcze. Chłopak stanął tuż obok mnie. Stykaliśmy się ramionami, Harry kiwnął głową żebym poszła. Szliśmy powoli, starając nie zwracać na siebie uwagi. W pewnym momencie stanęliśmy na przeciwko mężczyzny z czarnym pistoletem. Opierał się o maskę samochodu, dokładnie lustrował co się wokół niego działo. Trzymał broń w prawej ręce i mierzył nią dokładnie w drzwi wejściowe do mojego domu. Moja klatka piersiowa unosiła się szybko i opadała w tym samym tempie, serce biło jak oszalałe. Zdałam sobie z tego sprawę, że wykonany niewłaściwy ruch i będzie po nas. Bałam się, cholernie się bałam.
- Nie bój się, on nas nie widzi - szepnął Harry, tak jakby czytał mi w myślach
Byliśmy już przy drzwiach wejściowych, schyliłam się żeby podnieść torbę, którą zostawiłam tu wcześniej. Chciałam chwycić klamkę, ale chłopak gestem dłoni mnie powstrzymał. Czekaliśmy tak do czasu, aż mężczyzna w czarnej bluzie odwróci wzrok, kiedy to zrobił bardzo szybko dostaliśmy się do środka domu. Uspokoiłam się wtedy, kiedy Harry zamkną bezdźwięcznie na klucz drzwi wejściowe. Oparłam się o ścianę i odetchnęłam z ulgą. Położyłam torbę na komodzie, po czym ruszyłam w stronę kuchni , zostawiając Harry'ego w przedpokoju.
Nie ryzykowałam z zapalaniem światła, pozostawiłam tak jak jest. Otworzyłam szafkę z celu znalezienia dwóch kubków. Nastawiłam wodę w czajniku i ponownie zaczęłam przeszukiwać szafki by znaleźć odpowiednie opakowanie z herbatą. Zalałam kubki wrzącą wodą, po czym wrzuciłam do nich dwie torebeczki. Po odczekaniu chwili wyciągnęłam je, wrzucając do kosza na śmieci. Wrzuciłam plasterki cytryny, objęłam dwa kubki dłońmi i ruszyłam do salonu.
Harry siedział na fotelu obok kominka. Zapalił sobie małą lampkę stojącą tuż obok niego i oglądał zdjęcia, które poprzednio stały na stoliku obok kanapy. Podałam mu kubek z herbatą i usiadłam na sofie, znajdującej się naprzeciwko chłopaka. Upijałam po łyku gorącego napoju jednocześnie wpatrując się w Harry'ego.
Włosy miał roztrzepane na całej głowie, łuk brwiowy był rozcięty a warga lekko opuchnięta. Zastanawiałam się kto mógłby mu to zrobić. I dlaczego nie znany mi facet próbował, um... okaleczyć go.
- Co ci się stało? - zapytałam, przerywając ciszę.
Harry spojrzał na mnie przyglądając się chwilę, po czym odpowiedział.
- Mi? To lepiej ty mi powiedz co tobie się stało. Dlaczego masz podbite oko? - takiego obrotu spraw się nie spodziewałam
- Nic poważnego - odpowiedziałam szybko, tak żeby nie nabrał żadnych podejrzeń
- Mi też nic poważnego się nie stało - odpowiedział oschle i powrócił do oglądania zdjęcia
Już nie pytałam o nic więcej. Dopiłam ostatni łyk i oparłam się wygodnie przymykając oczy. To było zdecydowanie za dużo dla mnie jak na jeden dzień. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zapadłam w sen. Jedynie co poczułam przed całkowitym odpłynięciem od rzeczywistości to na szyi jego chłodny oddech, kiedy wyszeptał mi prosto do ucha dwa słowa.
- Dobranoc księżniczko

                                                                       ***
                                              
     Podniosłem z kanapy Mel i ułożyłem ją sobie na ramionach, bezwładnie wtuliła się we mnie. Wszedłem po schodach, po czym skierowałem się do niewielkiego pokoju. Położyłem ją na dużym drewnianym łóżku i przykryłem. Uśmiechnąłem się na jej widok, leżała cała rozrzucona. Pocałowałem ją w policzek i wyszedłem przymykając drzwi. Skierowałem się do przedpokoju, wyjrzałem za okno, sprawdzając czy nikogo nie ma już na dworze. Nie było, więc mogłem spokojnie iść. Jeszcze przed wyjściem zostawiłem małą karteczkę w salonie, którą Melanie powinna jutro dostrzec. Otworzyłem drzwi i ruszyłem do samochodu.
Martwiłem się o nią, nie chcę żeby ten pierdoleniec Mark jej coś zrobił.


_________________________________________________
Liczymy na komentarze x
Nowy rozdział pojawi się jeszcze w tym tygodniu, dokładnej daty wam nie podamy ale postaramy się szybko go dodać.

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 09.

Stałam przy aucie cała osłupiała, nie wiedziałam co mam zrobić. Do oczu napłynęły mi łzy. Niby dlaczego? Czy osoba siedząca w tym aucie coś dla mnie znaczyła? Nie potrafię określić tego dlaczego się tak zachowuję. Spojrzałam przez szybę do pojazdu. Ciało bezwładnie ułożone było na fotelu kierowcy. Głowa oparta o nagłówek, a powieki mocno zaciśnięte. Lekko uchylone usta, na których pozostały ślady czerwonej cieczy. Wytoczyła ona sobie na nich ścieżkę wzdłuż podbródka. Kropelki spadały na śnieżno biały podkoszulek, zostawiając na nim małe pojedyncze plamki. Włosy niedbale ułożyły się na czole. Wyglądał tak jakby stracił przytomność, ale to mogły być tylko moje złudzenia. Z tego co widziałam jego oddech był stabilny, klatka piersiowa unosiła się i powoli opadała. Stałam jak osłupiała i nie wiedziałam co zrobić. Wyciągnąć go z auta? Czy zostawić i wrócić?
Odwróciłam się tyłem do samochodu i ruszyłam do domu, usiadłam na jednym ze schodów przed mieszkaniem. Było już dość późno, a na dworze zrobiło się ciemno, latarnie oświetlały tylko niektóre miejsca. Księżyc wznosił się ku górze wraz z gwiazdami. Z mieszkania nie dobiegały żadne dźwięki co świadczyło o tym, że Lucy już poszła spać. Siedziałam już dobrą godzinę bezczynnie, przyglądając się czarnemu pojazdowi, który stał zaparkowany parę metrów ode mnie. Obserwowałam wszystko co działo się wokół mnie. Po chwili przez ulicę przeszedł mężczyzna, z jego ust wydobywał się cienki pas dymu z papierosa. Stanął tyłem do mnie, pod jedną z latarni i zaczął się rozglądać, tak jakby czegoś szukał. Wyglądał na niespokojnego. Zatrzymał wzrok na Range Rover'ze stojącym tuż obok niego. Rzucił papierosa na ziemię i zdeptał niedopałek butem. Pochylił się, po czym sięgnął do kieszeni bluzy. Wyciągnął czarny woreczek, widać było na pierwszy rzut oka, że znajdowało się w nim coś ciężkiego. Miałam złe przeczucia, zaczęłam się niespokojnie poruszać w miejscu, wywołując przy tym nie mało szumu. Mężczyzna usłyszawszy to, momentalnie odwrócił się w moją stronę. Nie zobaczył nic, ponieważ zdążyłam wstać i ukryć się za drzewem stojącym na podwórku tuż obok drzwi wejściowych. Ustawiłam się tak by mieć dobry widok na chłopaka stojącego przede mną. Obejrzał się jeszcze raz wokół siebie, upewniając czy nie ma tu żadnej osoby poza nim. Ułożył woreczek na swojej lewej dłoni, po czym drugą sięgnął do środka. Wyciągnął z niego ciemny, metalowy przedmiot, po czym materiałowy woreczek włożył do kieszeni. Dopiero po chwili dotarło do mnie co trzyma w swoich rękach. Serce mocniej mi zabiło, a źrenice rozszerzyły. Obrócił bronią na wskazującym palcu,a  następnie umieścił ją prawidłowo w prawej dłoni. Naciągnął spust i zaśmiał się pod nosem. Nałożył kaptur na głowę i ruszył w kierunku czarnego auta, w którym znajdował się Harry. 
Stałam nieruchomo nie wiedząc co mam robić, jak się zachować. Moje ciało było całkowicie sparaliżowane. Człowiek, który szedł powolnym krokiem, zamierzał teraz zabić niewinną osobę, a ja stałam w miejscu nie mogąc nic z tym zrobić. Gdybym do niego podeszła, za pewne byłabym kolejną jego ofiarą. Przerażona cofnęłam się w tył, chcąc nie chcąc stanęłam na gałąź znajdującą się pod moją nogą. Pękła z wielkim trzaskiem. Mężczyzna odwrócił się i wiedziałam, że patrzył się w moją stronę. Wycelował broną w drzewo przy, którym stałam. Nie byłam stu procentowo pewna czy mi się przygląda, ale miałam takie wrażenie. Myślałam, że już po mnie, kiedy silna ręka pociągnęła mnie do tył, oplatając się wokół mojej tali. Już miałam krzyknąć, kiedy druga ręka znalazła się przy moich wargach przytrzymując je, być dźwięk, który miał wypłynąć z moich ust, się nie wydostał. Przestraszona ugryzłam osobę w dłoń, która spoczywała przy moich wargach. Mężczyzna z tego co wnioskowałam, oderwał rękę i niepewnie zachwiał się na nogach, jednak nie utrzymał równowagi i bezszelestnie upadł na ziemie ciągnąc mnie za sobą. Serce biło mi jak oszalałe, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że osoba leżąca nade mną to Harry. Jakim cudem jest tu, a nie w samochodzie? Miałam mętlik w głowie. Chciałam coś powiedzieć ale chłopak uciszył mnie przykładając palec do moich ust. Cała byłam roztrzęsiona tym co się w tej chwili dzieje. Harry przyłożył wargi do mojego ucha:
- Oddychaj Melanie - szepną, co wywołało u mnie gęsią skórkę
Zamknęłam oczy, zaciskając mocno powieki. Po chwili poczułam jak duża dłoń unosi mój podbródek, sprawiając że patrzyłam prosto w zielone oczy. Twarz Harry'ego znajdowała się kilka centymetrów od mojej. Wyciągnął rękę i sięgnął za moje plecy, przyciągając mnie bliżej siebie. Leżeliśmy tak przez chwilę, przysłuchując się gdzie jest zakapturzony mężczyzna.
- Kurwa, gdzie on jest - usłyszałam zacięty głos
Nagle w powietrzu rozszedł się huk, od strzału. Moje ciało się momentalnie spięło. Zamknęłam oczy. Byłam już wyczerpana tym wszystkim, to za dużo dla mnie, jak na jeden dzień.
Harry poruszył się przyciskając mnie mocniej do siebie. Przygryzł moją dolną wargę i wypuścił ją z pomiędzy swoich zębów. Popatrzył prosto w moje oczy i wbił się z zachłannością w moje usta. Na jego wargach czuć było posmak resztek krwi. Całował mnie. Mocno. Jego język całkowicie zdominował wnętrze moich ust. Wplotłam dłonie w loki chłopaka, oddając się całkowicie pocałunkowi.
Oderwał się na chwile i przeniósł usta na szyję. Zaczął delikatnie przygryzać i ssać skórę mojej szyi. Mocno zaciągnęłam się powietrzem. Zostawił na końcu mokry pocałunek, po czym dmuchną chłodnym powietrzem w miejsce, w którym zostawił małą malinkę. Moje całe ciało oblało dreszcz, przyjemny dreszcz. Powrócił do ust i delikatnie je pocałował.
- I tak cię, kurwa znajdę - krzyknął mężczyzna i oddał kolejny strzał
Chciałam się podnieść, ale uniemożliwiał mi to Harry.
- Jak dam ci znak, biegniemy w stronę samochodu, zrozumiałaś? - zapytał, podnosząc się i podając mi rękę, abym mogła wstać.
Kiwnęłam tylko głową i chwyciłam dłoń chłopaka. Stałam obok Harry'ego, który przyłożył palec do ust, dając mi tym samym do zrozumienia, że mam być cicho.


czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 08.

W jego oczach błysnęło rozbawienie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Dlaczego myślisz, że jestem mordercą? Kto ci to powiedział? - zapytał śmiejąc się jednocześnie
- Um... powiedziała mi to jedna osoba - odpowiedziałam niepewnie
- Nie jestem nim, nie martw się - powiedział, po czym przysunął się do mnie
Siedzieliśmy tak w kilku minutowej ciszy, dopóki Harry się nie odezwał.
- Ja też mam pytanie do ciebie - przerwał na chwilę by wziąć oddech - Czy ktoś cię skrzywdził? Twoja twarz...- przerwałam mu
 -Nie, nic się poważnego nie stało. Jest w porządku - powiedziałam lekko się uśmiechając
Zauważyłam jak chłopak rozluźnia dłoń, którą miał zaciśniętą w pięści.
- Ale... - znów nie dokończył tego co zaczął
- Daj sobie spokój, to nie twoja sprawa - powiedziałam zdenerwowana
- Nie lubię jak ktoś mi przerywa, kiedy chce coś powiedzieć - jego ton głosu znacznie się zwiększył.
Odwrócił mnie przodem do siebie tak, że prawie stykaliśmy się czołami. W pierwszym momencie się przestraszyłam. Obdarzył mnie swoim przenikliwym wzrokiem. Mają w sobie taką niesamowitą głębie, że można w niej od pierwszego spojrzenia utonąć. Mój oddech stopniowo przyspieszał ,a  przez kręgosłup przeszedł przyjemny dreszcz.    
- Proszę nie wtrącaj się - powiedziałam spuszczając wzrok.
Usiadłam, wracając do poprzedniej pozycji. Wsłuchiwaliśmy się w morskie fale, odbijające się o brzegi kamiennych, wysokich klifów. Zapach wody był przecudowny. Zamknęłam lekko oczy aby rozkoszować się tą chwilą, wdychając głęboko powietrze.
- Opowiedz mi coś o sobie, Harry - powiedziałam, powoli przesuwając wzrok na twarz chłopaka.
Usiadłam wygodnie opierając się o rączkę ławki i wyprostowałam nogi. Ułożyłam je na kolanach chłopaka,  swoimi długimi palcami zaczął bawić się sznurówkami moich trampek, których przez poranną krzątaninę nie zdążyłam do końca zawiązać. Spojrzał przez chwile na mnie swoimi hipnotyzującymi oczami i znów wbił wzrok w ziemie.
- A co chciałabyś wiedzieć?- zapytał, nie odwracając się w moją stronę
- Coś o sobie, rodzinie... - zaproponowałam, lekko się uśmiechając
- Jestem Harry Styles, mam 20 lat...- przerwał
- To już wiem – powiedziałam śmiejąc się, a chłopak uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki. - Masz rodzeństwo? - zapytałam, twarz Harry'ego momentalnie zbladła.
- Tak, mam. Moja siostra nazywa się Amy i ma 19 lat. Brata tak na prawdę nie znam. Wyjechał kiedy byłem dzieckiem - powiedział chłopak, widać było, że nie miał ochoty o tym rozmawiać.
- A rodzice?- dociekałam
- Mama i tato są bardzo kochającymi ludźmi, zawsze zawsze potrafią mnie wesprzeć – odpowiedział niechętnym tonem.
- Gdzie mieszkacie? – powiedziałam i założyłam opadający kosmyk włosów za ucho.
- Mieszkamy kawałek od centrum miasta. Mamy niewielki dom z rodzicami i siostrą. – odpowiedział. Chłopak delikatnie uniósł moje nogi i zdjął je ze swoich kolan. Wstał, wyprostował się i popatrzył w morze. Zauważyłam, że humor nie dopisywał mu tak jak wcześniej. Wstałam także i stanęłam obok niego opierając swoją głowę o jego ramie. Chciał złapać mnie za rękę lecz stanęłam przed nim i dotknęłam szybko jego ramienia.
-Gonisz!- zawołałam i szeroko uśmiechnęłam się do chłopaka. Odwróciłam się i pobiegłam najszybciej jak potrafiłam wzdłuż wzgórza lecz moje nogi mi tego nie ułatwiały po nie całych dziesięciu sekundach biegu ktoś owinął dłonie wokół mojej talii. Podniósł mnie i przerzucił przez swoje ramię zbiegając z wzgórza w dół na piaszczystą plażę. Postawił mnie na ziemi i podszedł bliżej wody. Podniósł kamyka leżącego pod jego nogami. Zrobił kaczkę, a ja mu się przyglądałam.
- Zawsze tak chciałam umieć!- krzyknęłam do niego, a on przerwał ćwiczenie i popatrzył na mnie.
- A nie umiesz?- zapytał .
Ja tylko pokręciłam przecząco głową.
-Chodź tu to cię nauczę – po wypowiedzeniu tych słów pobiegłam w jego kierunku.
Harry ustawił mnie przed nim tak, że moje plecy stykały się z jego torsem. Podał mi płaskiego kamyka, chwycił lekko moja dłoń i pchnął w stronę spokojnego już morza. Kamień zrobił dwa wzorki na wodzie.
- Udało się – powiedziałam ucieszona. Popatrzyłam w oczy Harry'ego. Przez chwile nie mogłam odwrócić wzroku.
-Brawo księżniczko – pogratulował mi. Objął mnie i razem wyszliśmy na wzgórze w stronę naszej ławki.

 Rozsialiśmy się tak jak wcześniej. Wiatr wiał delikatnie osuszając moje wilgotne włosy. Siedzieliśmy tak w kompletnej ciszy, normując swoje oddechy. Czas tak nieubłaganie płynął. Przyjechaliśmy tu o piątej rano a już zbliża się pora obiadowa.
- Harry – szepnęłam cicho.
- Słucham, księżniczko – powiedział, próbując odprowadzić do ładu swoje poburzone przez wiatr loki.
-Zaśpiewaj coś dla mnie – poprosiłam, zmieniając pozycje.
Odwróciłam się w stronę chłopaka, podciągnęłam nogi pod siebie. Oparłam głowę o oparcie ławki i wpatrywałam się w Harry'ego. Z jego ust wydobył się dźwięk spokojniej melodii. Brzmiał jak anioł. Wyglądał tak uroczo, kiedy świecące źrenice odbijały promienie słońca. Po paru minutach moje powieki zrobiły się ciężkie i poczułam się sienna. Zapadłam w sen. Moje ciało bezwładnie zaczęło zsuwać z ławki, przed upadkiem ochroniły mnie silne ramiona. Podniosły mnie i przyciągnęły do swojej piersi.
                                                                           *Harry*
 
Podniosłem Melanie i przyciągnąłem do siebie, wtuliła się w mój tors. Wstałem i ruszyłem do samochodu niosąc ją na rękach. Kiedy spała wyglądała na taką małą, niewinną istotę. Jest najwspanialszą osobą jaką spotkałem. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem całą przemoczoną, stojącą w deszczu, poczułem coś dziwnego, coś czego nie potrafię opisać. Nigdy nie doświadczyłem tego uczucia. Choć jej nie znałem, martwiłem się o nią, o jej rany, siniaki, podkrążone oczy. Nie chciała powiedzieć, ale tak czy inaczej dowiem się kto był tego sprawcą.
Położyłem ją na tylnym siedzeniu samochodu. Mel przekręciła się na bok, rozchylając lekko usta. Była taka piękna. Tak bardzo marzyłem żeby była tylko moja. Wsiadłem do samochodu, odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę domu dziewczyny. Po kilkunastu minutach byłem już na miejscu. Stanąłem przed domem, odpiąłem pas bezpieczeństwa i wyszedłem z auta. Wyciągnąłem z samochodu Melanie i ułożyłem ją sobie w ramionach. Zatrzasnąłem nogą drzwi i ruszyłem w stronę mieszkania. Gdy na nią spojrzałem uśmiech malował mi się na twarzy. Wtuliła się w minie i nadal spała. Wolnym palcem nacisnąłem dzwonek, pod odczekaniu chwili otworzyła mi zdziwiona staruszka. Wpuściła mnie do środka i zaprowadziła do salonu. Położyłem Mel na kanapie i otuliłem kocem. Założyłem za ucho włosy i uśmiechnąłem się. 
- Dzień dobry. Nazywam się Harry Styles. Jestem znajomym Melanie – przedstawiłem się i posłałem staruszce przyjazny uśmiech.
- Jestem Lucy, babcia Mel –uśmiechnęła się - Chodźmy do kuchni - dodała po chwili
- Może napijesz się czegoś, Harry? - zapytała
-Chętnie – powiedziałem i usiadłem na przy stole.
- Proszę bardzo – Lucy podła mi po chwili wodę.
Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym, dosyć długo nam na tym zeszło. Wyjaśniłem jej dlaczego przyprowadziłem do domu śpiącą już Melanie. Wydawała się być bardzo miłą i sympatyczną kobietą.
- Trochę zgłodniałam - powiedziała Lucy. – zaraz zrobię obiad, może zostaniesz Harry? - zaproponowała
Niech pani usiądzie  – podszedłem do niej i poprowadziłem do okrągłego stolika, żeby usiadła – Dziś ja będę u was kucharzem - powiedziałem dostojnym tonem.
- Dobrze, ale po jednym warunkiem. Zwracaj się do mnie po imieniu - powiedziała i usiadła wygodnie
- Dobrze, Lucy - powiedziałem i zabrałem się do przygotowania obiadu.
Miałem zamiar zrobić spaghetti bolognese.
Po półgodzinnej pracy, obiad był już gotowy. Babcia Mel pomagała mi w przygotowywaniu.
-Makaron gotowy , sos już też - mówiłem do siebie, a staruszka śmiała się za moimi plecami.
Lucy wyciągnęła trzy talerze z myślą, że Melanie już się obudzi. Nałożyłem makaron, mięso z sosem, posypałem serem i na samą górę nałożyłem liść bazylii.

                                                                    *Melanie*
Przekręciłam się na drugi bok i wciągnęłam głęboko powietrze. Poczułam cudowny zapach wydobywający się z kuchni. Otworzyłam oczy, po czym przetarłam je. Wstała i weszłam do pomieszczenia. W pierwszej chwili przestraszyłam się na widok Harry'ego chodzącego w białym fartuchu. 
- Witaj księżniczko, jak się spało? Zapraszam cię do kuchni pana Harold’a Styles’a – powiedział chłopka, którego jeszcze od tej strony nie znałam.
- Um...Harold’a, powiadasz?- zaśmiałam się.
Postawił na stole talerze i usiadł razem z nami, jedząc przygotowany przez siebie posiłek. Rozmowy nie miały końca. Po zjedzonym posiłku posprzątaliśmy. Odprowadziłam chłopaka pod drzwi. Ubrał swoje białe trampki i wyszliśmy przed dom.
- Dziękuje Mel – powiedział patrząc prosto w moje oczy
- To ja dziękuje, że mnie tam zabrałeś - uśmiechnęłam się
- Niepokoją mnie tylko twoje rany – dodał i delikatnie dotknął mnie w obolałe miejsca. – Obiecuje ci, że dowiem się kto ci to zrobił.- powiedział oschłym tonem.
Pocałował mnie w czoło, odwrócił się na pięcie i odszedł. Lekko zestresowana wróciłam do domu i postanowiła wybrać się na wieczorny trening. Przebrałam się, wzięłam pod rękę torbę, schowałam butelkę wody, ciuch na przebranie i rękawice.
- Lucy! Wychodzę. Będę za godzinę! - krzyknęłam, w pośpiechu ubierając buty.
Wyszłam z domu i truchtem pobiegłam wzdłuż ulicy. Cała droga zajęła mi dziesięć minut. Gdy byłam już przy wejściu do klubu otworzyłam szybko drzwi.
-Cześć Thomas. Ale się za tobą stęskniłam - powiedziałam i przytuliłam przyjaciela.
- Mel! Ja za tobą też. - powiedział, odwzajemniając uścisk.
Poszłam w kierunku szatni. Przywitałam się z wszystkimi i weszłam na ring. Thomas, z którym miałam dziś trening przyszedł natychmiast i zaczęliśmy ćwiczyć.
Cała zmęczona usiadłam na ławce i wzięłam wodę. Napiłam się kilka łyków, otarłam pot ręcznikiem.
- Coraz lepiej ci idzie - powiedział Thomas zachwyconym tonem.
- Dziękuję,oby tak poszło mi na zawodach- uśmiechnęłam się i weszłam do szatni. Poszłam do łazienki, która znajdowała się w klubie. Zdjęłam z siebie przepocone ubrania, po czym weszłam pod prysznic. Wzięłam zimną kąpiel i wyszłam, zakładając świeże ubrania. Schowałam resztę moich rzeczy rzeczy do torby, zasunęłam ją i ruszyłam w kierunku drzwi.
- Wychodzę Thomas! - krzyknęłam wychodząc z pomieszczenia.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon i słuchawki. Założyłam je na uszy, idąc do domu w rytmie muzyki. Zanim się obejrzałam już byłam niedaleko mieszkania. Jedyną rzeczą, która mnie zdziwiła to znajomy czarny samochód stojący blisko mojego domu. Zaciekawiona podeszłam do niego i spojrzałam do środka. To co zobaczyłam przeraziło mnie. Nogi mi się pode mną momentalnie ugięły, a łzy od razu napłynęły do oczu. Odsunęłam się od auta. Zaczęłam płakać.


____________________________________________________________________
Chciałybyśmy przypomnieć, że opowiadanie piszą dwie osoby.
Liczymy na waszą opinię x