Stałam przy aucie cała osłupiała, nie wiedziałam co mam zrobić. Do oczu napłynęły mi łzy. Niby dlaczego? Czy osoba siedząca w tym aucie coś dla mnie znaczyła? Nie potrafię określić tego dlaczego się tak zachowuję. Spojrzałam przez szybę do pojazdu. Ciało bezwładnie ułożone było na fotelu kierowcy. Głowa oparta o nagłówek, a powieki mocno zaciśnięte. Lekko uchylone usta, na których pozostały ślady czerwonej cieczy. Wytoczyła ona sobie na nich ścieżkę wzdłuż podbródka. Kropelki spadały na śnieżno biały podkoszulek, zostawiając na nim małe pojedyncze plamki. Włosy niedbale ułożyły się na czole. Wyglądał tak jakby stracił przytomność, ale to mogły być tylko moje złudzenia. Z tego co widziałam jego oddech był stabilny, klatka piersiowa unosiła się i powoli opadała. Stałam jak osłupiała i nie wiedziałam co zrobić. Wyciągnąć go z auta? Czy zostawić i wrócić?
Odwróciłam się tyłem do samochodu i ruszyłam do domu, usiadłam na jednym ze schodów przed mieszkaniem. Było już dość późno, a na dworze zrobiło się ciemno, latarnie oświetlały tylko niektóre miejsca. Księżyc wznosił się ku górze wraz z gwiazdami. Z mieszkania nie dobiegały żadne dźwięki co świadczyło o tym, że Lucy już poszła spać. Siedziałam już dobrą godzinę bezczynnie, przyglądając się czarnemu pojazdowi, który stał zaparkowany parę metrów ode mnie. Obserwowałam wszystko co działo się wokół mnie. Po chwili przez ulicę przeszedł mężczyzna, z jego ust wydobywał się cienki pas dymu z papierosa. Stanął tyłem do mnie, pod jedną z latarni i zaczął się rozglądać, tak jakby czegoś szukał. Wyglądał na niespokojnego. Zatrzymał wzrok na Range Rover'ze stojącym tuż obok niego. Rzucił papierosa na ziemię i zdeptał niedopałek butem. Pochylił się, po czym sięgnął do kieszeni bluzy. Wyciągnął czarny woreczek, widać było na pierwszy rzut oka, że znajdowało się w nim coś ciężkiego. Miałam złe przeczucia, zaczęłam się niespokojnie poruszać w miejscu, wywołując przy tym nie mało szumu. Mężczyzna usłyszawszy to, momentalnie odwrócił się w moją stronę. Nie zobaczył nic, ponieważ zdążyłam wstać i ukryć się za drzewem stojącym na podwórku tuż obok drzwi wejściowych. Ustawiłam się tak by mieć dobry widok na chłopaka stojącego przede mną. Obejrzał się jeszcze raz wokół siebie, upewniając czy nie ma tu żadnej osoby poza nim. Ułożył woreczek na swojej lewej dłoni, po czym drugą sięgnął do środka. Wyciągnął z niego ciemny, metalowy przedmiot, po czym materiałowy woreczek włożył do kieszeni. Dopiero po chwili dotarło do mnie co trzyma w swoich rękach. Serce mocniej mi zabiło, a źrenice rozszerzyły. Obrócił bronią na wskazującym palcu,a następnie umieścił ją prawidłowo w prawej dłoni. Naciągnął spust i zaśmiał się pod nosem. Nałożył kaptur na głowę i ruszył w kierunku czarnego auta, w którym znajdował się Harry.
Stałam nieruchomo nie wiedząc co mam robić, jak się zachować. Moje ciało było całkowicie sparaliżowane. Człowiek, który szedł powolnym krokiem, zamierzał teraz zabić niewinną osobę, a ja stałam w miejscu nie mogąc nic z tym zrobić. Gdybym do niego podeszła, za pewne byłabym kolejną jego ofiarą. Przerażona cofnęłam się w tył, chcąc nie chcąc stanęłam na gałąź znajdującą się pod moją nogą. Pękła z wielkim trzaskiem. Mężczyzna odwrócił się i wiedziałam, że patrzył się w moją stronę. Wycelował broną w drzewo przy, którym stałam. Nie byłam stu procentowo pewna czy mi się przygląda, ale miałam takie wrażenie. Myślałam, że już po mnie, kiedy silna ręka pociągnęła mnie do tył, oplatając się wokół mojej tali. Już miałam krzyknąć, kiedy druga ręka znalazła się przy moich wargach przytrzymując je, być dźwięk, który miał wypłynąć z moich ust, się nie wydostał. Przestraszona ugryzłam osobę w dłoń, która spoczywała przy moich wargach. Mężczyzna z tego co wnioskowałam, oderwał rękę i niepewnie zachwiał się na nogach, jednak nie utrzymał równowagi i bezszelestnie upadł na ziemie ciągnąc mnie za sobą. Serce biło mi jak oszalałe, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że osoba leżąca nade mną to Harry. Jakim cudem jest tu, a nie w samochodzie? Miałam mętlik w głowie. Chciałam coś powiedzieć ale chłopak uciszył mnie przykładając palec do moich ust. Cała byłam roztrzęsiona tym co się w tej chwili dzieje. Harry przyłożył wargi do mojego ucha:
- Oddychaj Melanie - szepną, co wywołało u mnie gęsią skórkę
Zamknęłam oczy, zaciskając mocno powieki. Po chwili poczułam jak duża dłoń unosi mój podbródek, sprawiając że patrzyłam prosto w zielone oczy. Twarz Harry'ego znajdowała się kilka centymetrów od mojej. Wyciągnął rękę i sięgnął za moje plecy, przyciągając mnie bliżej siebie. Leżeliśmy tak przez chwilę, przysłuchując się gdzie jest zakapturzony mężczyzna.
- Kurwa, gdzie on jest - usłyszałam zacięty głos
Nagle w powietrzu rozszedł się huk, od strzału. Moje ciało się momentalnie spięło. Zamknęłam oczy. Byłam już wyczerpana tym wszystkim, to za dużo dla mnie, jak na jeden dzień.
Harry poruszył się przyciskając mnie mocniej do siebie. Przygryzł moją dolną wargę i wypuścił ją z pomiędzy swoich zębów. Popatrzył prosto w moje oczy i wbił się z zachłannością w moje usta. Na jego wargach czuć było posmak resztek krwi. Całował mnie. Mocno. Jego język całkowicie zdominował wnętrze moich ust. Wplotłam dłonie w loki chłopaka, oddając się całkowicie pocałunkowi.
Oderwał się na chwile i przeniósł usta na szyję. Zaczął delikatnie przygryzać i ssać skórę mojej szyi. Mocno zaciągnęłam się powietrzem. Zostawił na końcu mokry pocałunek, po czym dmuchną chłodnym powietrzem w miejsce, w którym zostawił małą malinkę. Moje całe ciało oblało dreszcz, przyjemny dreszcz. Powrócił do ust i delikatnie je pocałował.
- I tak cię, kurwa znajdę - krzyknął mężczyzna i oddał kolejny strzał
Chciałam się podnieść, ale uniemożliwiał mi to Harry.
- Jak dam ci znak, biegniemy w stronę samochodu, zrozumiałaś? - zapytał, podnosząc się i podając mi rękę, abym mogła wstać.
Kiwnęłam tylko głową i chwyciłam dłoń chłopaka. Stałam obok Harry'ego, który przyłożył palec do ust, dając mi tym samym do zrozumienia, że mam być cicho.
O Boże, chyba trochę umarłam. Trochę? NAWET BARDZO!długo kazałyście czekać na nowy rozdział - no przerwać w takim momencie! - ale cierpliwość została nagrodzona. Kawał dobrej roboty! Może o tym świadczyć moja gęsia skórka - żałuję, że jej nie widzicie - i dreszcze, które czułam razem z Melanie.
OdpowiedzUsuńtak myślałam, że w samochodzie będzie Harry, ale dziwi mnie reakcja Mel. jak mogła siedzieć i patrzeć na nieprzytomnego Hazzę? Ja bym go pewnie własnym ciałem zasłoniła, ale nie jestem do końca normalna xD
a już w ogóle umarłam, jak ktoś zaskoczył Melanie od tyłu! A potem ta ulga, bo to Harry! Najwyraźniej skutecznie odwróciła uwagę tamtego gościa. Tylko kto to jest? No kto? Umrę z ciekawości!
I ten pocałunek... aidieuejeiwwjeudfjdh *.* i tyle na ten temat.
czekam z niecierpliwością na next, ciekawe, dokąd uciekną... Jesteście cudowne!
OMG.! To jest zajebiste.! Nigdy czegoś takiego nie czytałam.! To jest lepsze od jakiegoś filmu.! Trzyma w napięciu. Awwww ... *__* kjaojsojojfsfosofsojhojdosjfosjfojsfoso nie mogę się doczekać na next. KOCHAM WAS.!!!
OdpowiedzUsuńCoś podejrzewam, że jednak Harry jest tym zabójcą.. Nie wiem co powiedzieć, ten pocałunek był taki, jakby miało to się stac ostatni raz. Nie wiem, co myśleć, mam wiem różnych scenariuszy co się stanie dalej. Życzę wam weny i pozdrawiam! ~@demzluv
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, długo wyczekiwany. Miałam takie przeczucie że te Harry w tym samochodzie jest, a co do tego faceta co chciał zabić Hazze to myśle że to ten psychol Mark co za nią ciągle łazi.
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział :* Czekam na next :P
OdpowiedzUsuńto jest mega, piszcie dalej. <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Znalazłam tego bloga przypadkiem i przeczytałam już wszystkie rozdziały. Świetnie. Macie talent. Czekam z niecierpliwości na następny.
OdpowiedzUsuńGenialny! Poprostu świetny! Najlepszy blog jaki kiedykolwiek czytalam. Jestem ogromnie ciekawa co sie bedzie dzialo dalej.
OdpowiedzUsuńwasze opowiadanie jest cudowne *_* nie macie nic przeciwko, że dodałam je do polecanych u mnie? :)
OdpowiedzUsuńnie, dodaj :)
UsuńCześć, nominuję cię do The Versatile Blogger. Szczegóły na http://bracia-salvatore.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń