czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 08.

W jego oczach błysnęło rozbawienie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Dlaczego myślisz, że jestem mordercą? Kto ci to powiedział? - zapytał śmiejąc się jednocześnie
- Um... powiedziała mi to jedna osoba - odpowiedziałam niepewnie
- Nie jestem nim, nie martw się - powiedział, po czym przysunął się do mnie
Siedzieliśmy tak w kilku minutowej ciszy, dopóki Harry się nie odezwał.
- Ja też mam pytanie do ciebie - przerwał na chwilę by wziąć oddech - Czy ktoś cię skrzywdził? Twoja twarz...- przerwałam mu
 -Nie, nic się poważnego nie stało. Jest w porządku - powiedziałam lekko się uśmiechając
Zauważyłam jak chłopak rozluźnia dłoń, którą miał zaciśniętą w pięści.
- Ale... - znów nie dokończył tego co zaczął
- Daj sobie spokój, to nie twoja sprawa - powiedziałam zdenerwowana
- Nie lubię jak ktoś mi przerywa, kiedy chce coś powiedzieć - jego ton głosu znacznie się zwiększył.
Odwrócił mnie przodem do siebie tak, że prawie stykaliśmy się czołami. W pierwszym momencie się przestraszyłam. Obdarzył mnie swoim przenikliwym wzrokiem. Mają w sobie taką niesamowitą głębie, że można w niej od pierwszego spojrzenia utonąć. Mój oddech stopniowo przyspieszał ,a  przez kręgosłup przeszedł przyjemny dreszcz.    
- Proszę nie wtrącaj się - powiedziałam spuszczając wzrok.
Usiadłam, wracając do poprzedniej pozycji. Wsłuchiwaliśmy się w morskie fale, odbijające się o brzegi kamiennych, wysokich klifów. Zapach wody był przecudowny. Zamknęłam lekko oczy aby rozkoszować się tą chwilą, wdychając głęboko powietrze.
- Opowiedz mi coś o sobie, Harry - powiedziałam, powoli przesuwając wzrok na twarz chłopaka.
Usiadłam wygodnie opierając się o rączkę ławki i wyprostowałam nogi. Ułożyłam je na kolanach chłopaka,  swoimi długimi palcami zaczął bawić się sznurówkami moich trampek, których przez poranną krzątaninę nie zdążyłam do końca zawiązać. Spojrzał przez chwile na mnie swoimi hipnotyzującymi oczami i znów wbił wzrok w ziemie.
- A co chciałabyś wiedzieć?- zapytał, nie odwracając się w moją stronę
- Coś o sobie, rodzinie... - zaproponowałam, lekko się uśmiechając
- Jestem Harry Styles, mam 20 lat...- przerwał
- To już wiem – powiedziałam śmiejąc się, a chłopak uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki. - Masz rodzeństwo? - zapytałam, twarz Harry'ego momentalnie zbladła.
- Tak, mam. Moja siostra nazywa się Amy i ma 19 lat. Brata tak na prawdę nie znam. Wyjechał kiedy byłem dzieckiem - powiedział chłopak, widać było, że nie miał ochoty o tym rozmawiać.
- A rodzice?- dociekałam
- Mama i tato są bardzo kochającymi ludźmi, zawsze zawsze potrafią mnie wesprzeć – odpowiedział niechętnym tonem.
- Gdzie mieszkacie? – powiedziałam i założyłam opadający kosmyk włosów za ucho.
- Mieszkamy kawałek od centrum miasta. Mamy niewielki dom z rodzicami i siostrą. – odpowiedział. Chłopak delikatnie uniósł moje nogi i zdjął je ze swoich kolan. Wstał, wyprostował się i popatrzył w morze. Zauważyłam, że humor nie dopisywał mu tak jak wcześniej. Wstałam także i stanęłam obok niego opierając swoją głowę o jego ramie. Chciał złapać mnie za rękę lecz stanęłam przed nim i dotknęłam szybko jego ramienia.
-Gonisz!- zawołałam i szeroko uśmiechnęłam się do chłopaka. Odwróciłam się i pobiegłam najszybciej jak potrafiłam wzdłuż wzgórza lecz moje nogi mi tego nie ułatwiały po nie całych dziesięciu sekundach biegu ktoś owinął dłonie wokół mojej talii. Podniósł mnie i przerzucił przez swoje ramię zbiegając z wzgórza w dół na piaszczystą plażę. Postawił mnie na ziemi i podszedł bliżej wody. Podniósł kamyka leżącego pod jego nogami. Zrobił kaczkę, a ja mu się przyglądałam.
- Zawsze tak chciałam umieć!- krzyknęłam do niego, a on przerwał ćwiczenie i popatrzył na mnie.
- A nie umiesz?- zapytał .
Ja tylko pokręciłam przecząco głową.
-Chodź tu to cię nauczę – po wypowiedzeniu tych słów pobiegłam w jego kierunku.
Harry ustawił mnie przed nim tak, że moje plecy stykały się z jego torsem. Podał mi płaskiego kamyka, chwycił lekko moja dłoń i pchnął w stronę spokojnego już morza. Kamień zrobił dwa wzorki na wodzie.
- Udało się – powiedziałam ucieszona. Popatrzyłam w oczy Harry'ego. Przez chwile nie mogłam odwrócić wzroku.
-Brawo księżniczko – pogratulował mi. Objął mnie i razem wyszliśmy na wzgórze w stronę naszej ławki.

 Rozsialiśmy się tak jak wcześniej. Wiatr wiał delikatnie osuszając moje wilgotne włosy. Siedzieliśmy tak w kompletnej ciszy, normując swoje oddechy. Czas tak nieubłaganie płynął. Przyjechaliśmy tu o piątej rano a już zbliża się pora obiadowa.
- Harry – szepnęłam cicho.
- Słucham, księżniczko – powiedział, próbując odprowadzić do ładu swoje poburzone przez wiatr loki.
-Zaśpiewaj coś dla mnie – poprosiłam, zmieniając pozycje.
Odwróciłam się w stronę chłopaka, podciągnęłam nogi pod siebie. Oparłam głowę o oparcie ławki i wpatrywałam się w Harry'ego. Z jego ust wydobył się dźwięk spokojniej melodii. Brzmiał jak anioł. Wyglądał tak uroczo, kiedy świecące źrenice odbijały promienie słońca. Po paru minutach moje powieki zrobiły się ciężkie i poczułam się sienna. Zapadłam w sen. Moje ciało bezwładnie zaczęło zsuwać z ławki, przed upadkiem ochroniły mnie silne ramiona. Podniosły mnie i przyciągnęły do swojej piersi.
                                                                           *Harry*
 
Podniosłem Melanie i przyciągnąłem do siebie, wtuliła się w mój tors. Wstałem i ruszyłem do samochodu niosąc ją na rękach. Kiedy spała wyglądała na taką małą, niewinną istotę. Jest najwspanialszą osobą jaką spotkałem. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem całą przemoczoną, stojącą w deszczu, poczułem coś dziwnego, coś czego nie potrafię opisać. Nigdy nie doświadczyłem tego uczucia. Choć jej nie znałem, martwiłem się o nią, o jej rany, siniaki, podkrążone oczy. Nie chciała powiedzieć, ale tak czy inaczej dowiem się kto był tego sprawcą.
Położyłem ją na tylnym siedzeniu samochodu. Mel przekręciła się na bok, rozchylając lekko usta. Była taka piękna. Tak bardzo marzyłem żeby była tylko moja. Wsiadłem do samochodu, odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę domu dziewczyny. Po kilkunastu minutach byłem już na miejscu. Stanąłem przed domem, odpiąłem pas bezpieczeństwa i wyszedłem z auta. Wyciągnąłem z samochodu Melanie i ułożyłem ją sobie w ramionach. Zatrzasnąłem nogą drzwi i ruszyłem w stronę mieszkania. Gdy na nią spojrzałem uśmiech malował mi się na twarzy. Wtuliła się w minie i nadal spała. Wolnym palcem nacisnąłem dzwonek, pod odczekaniu chwili otworzyła mi zdziwiona staruszka. Wpuściła mnie do środka i zaprowadziła do salonu. Położyłem Mel na kanapie i otuliłem kocem. Założyłem za ucho włosy i uśmiechnąłem się. 
- Dzień dobry. Nazywam się Harry Styles. Jestem znajomym Melanie – przedstawiłem się i posłałem staruszce przyjazny uśmiech.
- Jestem Lucy, babcia Mel –uśmiechnęła się - Chodźmy do kuchni - dodała po chwili
- Może napijesz się czegoś, Harry? - zapytała
-Chętnie – powiedziałem i usiadłem na przy stole.
- Proszę bardzo – Lucy podła mi po chwili wodę.
Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym, dosyć długo nam na tym zeszło. Wyjaśniłem jej dlaczego przyprowadziłem do domu śpiącą już Melanie. Wydawała się być bardzo miłą i sympatyczną kobietą.
- Trochę zgłodniałam - powiedziała Lucy. – zaraz zrobię obiad, może zostaniesz Harry? - zaproponowała
Niech pani usiądzie  – podszedłem do niej i poprowadziłem do okrągłego stolika, żeby usiadła – Dziś ja będę u was kucharzem - powiedziałem dostojnym tonem.
- Dobrze, ale po jednym warunkiem. Zwracaj się do mnie po imieniu - powiedziała i usiadła wygodnie
- Dobrze, Lucy - powiedziałem i zabrałem się do przygotowania obiadu.
Miałem zamiar zrobić spaghetti bolognese.
Po półgodzinnej pracy, obiad był już gotowy. Babcia Mel pomagała mi w przygotowywaniu.
-Makaron gotowy , sos już też - mówiłem do siebie, a staruszka śmiała się za moimi plecami.
Lucy wyciągnęła trzy talerze z myślą, że Melanie już się obudzi. Nałożyłem makaron, mięso z sosem, posypałem serem i na samą górę nałożyłem liść bazylii.

                                                                    *Melanie*
Przekręciłam się na drugi bok i wciągnęłam głęboko powietrze. Poczułam cudowny zapach wydobywający się z kuchni. Otworzyłam oczy, po czym przetarłam je. Wstała i weszłam do pomieszczenia. W pierwszej chwili przestraszyłam się na widok Harry'ego chodzącego w białym fartuchu. 
- Witaj księżniczko, jak się spało? Zapraszam cię do kuchni pana Harold’a Styles’a – powiedział chłopka, którego jeszcze od tej strony nie znałam.
- Um...Harold’a, powiadasz?- zaśmiałam się.
Postawił na stole talerze i usiadł razem z nami, jedząc przygotowany przez siebie posiłek. Rozmowy nie miały końca. Po zjedzonym posiłku posprzątaliśmy. Odprowadziłam chłopaka pod drzwi. Ubrał swoje białe trampki i wyszliśmy przed dom.
- Dziękuje Mel – powiedział patrząc prosto w moje oczy
- To ja dziękuje, że mnie tam zabrałeś - uśmiechnęłam się
- Niepokoją mnie tylko twoje rany – dodał i delikatnie dotknął mnie w obolałe miejsca. – Obiecuje ci, że dowiem się kto ci to zrobił.- powiedział oschłym tonem.
Pocałował mnie w czoło, odwrócił się na pięcie i odszedł. Lekko zestresowana wróciłam do domu i postanowiła wybrać się na wieczorny trening. Przebrałam się, wzięłam pod rękę torbę, schowałam butelkę wody, ciuch na przebranie i rękawice.
- Lucy! Wychodzę. Będę za godzinę! - krzyknęłam, w pośpiechu ubierając buty.
Wyszłam z domu i truchtem pobiegłam wzdłuż ulicy. Cała droga zajęła mi dziesięć minut. Gdy byłam już przy wejściu do klubu otworzyłam szybko drzwi.
-Cześć Thomas. Ale się za tobą stęskniłam - powiedziałam i przytuliłam przyjaciela.
- Mel! Ja za tobą też. - powiedział, odwzajemniając uścisk.
Poszłam w kierunku szatni. Przywitałam się z wszystkimi i weszłam na ring. Thomas, z którym miałam dziś trening przyszedł natychmiast i zaczęliśmy ćwiczyć.
Cała zmęczona usiadłam na ławce i wzięłam wodę. Napiłam się kilka łyków, otarłam pot ręcznikiem.
- Coraz lepiej ci idzie - powiedział Thomas zachwyconym tonem.
- Dziękuję,oby tak poszło mi na zawodach- uśmiechnęłam się i weszłam do szatni. Poszłam do łazienki, która znajdowała się w klubie. Zdjęłam z siebie przepocone ubrania, po czym weszłam pod prysznic. Wzięłam zimną kąpiel i wyszłam, zakładając świeże ubrania. Schowałam resztę moich rzeczy rzeczy do torby, zasunęłam ją i ruszyłam w kierunku drzwi.
- Wychodzę Thomas! - krzyknęłam wychodząc z pomieszczenia.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon i słuchawki. Założyłam je na uszy, idąc do domu w rytmie muzyki. Zanim się obejrzałam już byłam niedaleko mieszkania. Jedyną rzeczą, która mnie zdziwiła to znajomy czarny samochód stojący blisko mojego domu. Zaciekawiona podeszłam do niego i spojrzałam do środka. To co zobaczyłam przeraziło mnie. Nogi mi się pode mną momentalnie ugięły, a łzy od razu napłynęły do oczu. Odsunęłam się od auta. Zaczęłam płakać.


____________________________________________________________________
Chciałybyśmy przypomnieć, że opowiadanie piszą dwie osoby.
Liczymy na waszą opinię x

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 07.

Lekki podmuch wiatru podniósł zasłony dając dostęp promieniom słońca by wpadały do pokoju. Słońce jeszcze nie wyszło na taką wysokość by oświetlić całe pomieszczenie. Przekręciłam się na drugi bok poprawiając prze tym poduszkę. Moje ciało oblał dreszcz spowodowany zimnem, naciągnęłam na siebie pościel, owijając ją ciasno wokół siebie. Mimo, że byłam nadal we śnie usłyszałam kroki odbiegające z dołu. Osoba wspięła się po schodach, następnie otworzyła drzwi do pokoju, w którym się znajdowałam i podeszła do mnie. Zaczęła gładzić swoją zimną, dużą dłonią mój policzek. Odgarnęła włosy, zakładając je za ucho. Siadła na brzegu łóżka
- Melanie, wstawaj - usłyszałam ochrypły głos koło swojego ucha
- Melanie - szept rozniósł się po pokoju
- Wstań - dokończył mężczyzna
Po paru minutach nie reagowania na jego słowa, pościel którą miałam owiniętą wokół siebie, zaczęła zsuwać się ze mnie. Jęk niezadowolenia wypłynął z moich ust. Oczy nadal miałam zamknięte, starałam się ignorować osobę stojącą nade mną.
- Melanie, proszę - wypowiedział te słowa prosto do mojego ucha, łaskocząc mnie przy tym swoimi lokami.
Podniosłam rękę w celu znalezienia czego do okrycia się. Było mi niewiarygodnie zimno, podciągnęłam nogi pod siebie, starając się jakkolwiek ogrzać. Gęsia skórka pojawiła się momentalnie na moim ciele. Otworzyłam powoli oczy, w pomieszczeniu panował pół mrok. Chłopak, który przed chwilą siedział obok mnie, stał koło szafy i wyciągał z niej bluzę. Zerwałam się z łóżka, kiedy dotarło do mnie, że to Harry stoi właśnie tu. On zaś odwrócił się jak gdyby nic i uśmiechnął się szeroko, ukazując dołeczki.
- Coś nie tak? - zapytał, rzucając we mnie bluzą - Ubierz to na siebie bo na dworze o tej porze jest zimno - dokończył.
Przetarłam oczy nie wiedząc co się dzieje, zawsze potrzebowałam parę minut by zacząć kontaktować wszystko to co działo się wokół mnie. Zaczesałam włosy do tył i spięłam je w wysokiego kucyka. Zegarek wskazywał czwartą rano. Co do cholery Harry robi w moim domu? I jakim cudem tu wszedł. Popatrzyłam  się na niego szukając jakichkolwiek wyjaśnień. On poprawił tylko loki spadające mu na czoło i wlepił na mnie swój wzrok.
- Gotowa już jesteś? Chodźmy - powiedział, po czym pociągnął mnie mocno za rękę, co skutkowało tym, że potknęłam się o własne nogi i upadłam.
Harry zaśmiał się i pomógł mi wstać z podłogi. Przeszliśmy przez dom i wyszliśmy na dwór. Zimne powietrze rozwiało moje długie włosy, a ciało ogarnęło zimny dreszcz. Nałożyłam na siebie bluzę i zaczęłam pocierać dłońmi ramiona, żeby dostarczyć sobie choć odrobinę ciepła. Stanęliśmy na krawężniku przy jezdni, Harry złapał moją rękę i bezpiecznie przeprowadził na drugą stronę ulicy. Wyrwałam rękę z jego uścisku, powodując, że gwałtownie się odwrócił i spojrzał na mnie swoimi przenikliwymi oczami. Popatrzył na mnie zaskoczony, chyba się tego nie spodziewał. Zignorował to i wyciągnął kluczyki z tylnej kieszeni spodni i otworzył czarnego Range Rover'a. Podszedł do drzwi od strony pasażera i uchylił je.
- Gdzie chcesz mnie zabrać? - chciałam dowiedzieć się zanim wejdę do pojazdu
- Wsiadaj - powiedział pomijając moje wcześniejsze pytanie 
Stałam czekając, aż odpowie, ale nie doczekałam się najwyraźniej jego odpowiedzi.
- Melanie, wchodź. Nie zdążymy jeśli się nie pospieszysz - w jego głosie było słychać poirytowanie
- Nawet cię nie znam - wymamrotałam
- Wejdź do tego cholernego samochodu - wysyczał przez zaciśnięte zęby 
Bez słowa wdrapałam się na siedzenie i usadowiłam wygodnie. Harry pochylił się w moją stronę sięgając po pas bezpieczeństwa, zaczął przekładać mi go przez ramię
- Dam sobie radę - wymamrotałam, wyrywają pas i dokończyłam wcześniejszą czynność wykonywaną przez Harry'ego.
Już miałam zatrzasnąć drzwi samochodu, kiedy mnie powstrzymał.
- Sama zobaczysz - odpowiedział na moje pytanie. Chłodny uśmiech wymalował się na jego ustach.
Zamknął drzwi z hukiem i okrążył auto dookoła by wsiąść na miejsce kierowcy. Dużą dłonią przekręcił kluczyk w stacyjce. Zapiął pas, następnie umieścił jedną rękę na kierownicy a drugą na skrzyni biegów. Odjechaliśmy spod domu i nabraliśmy kierunek na autostradę. Podróż przebiegała w całkowitej ciszy. Droga o tej porze była praktycznie pusta, tylko niekiedy mijaliśmy samochody ciężarowe. Jechaliśmy dość szybko, wyjeżdżaliśmy poza obrzeża miasta, dalej nie byłam już wstanie określić gdzie jesteśmy. Nigdy tu nie byłam. W pewnym momencie zaczęłam przyglądać się Harry'emu, cała jego uwaga była skupiona na drodze, nie odzywał się w ogóle. Jego ciemne loki były uniesione ku górze, linia szczęki była doskonale zarysowana oraz jego wyraźne kości policzkowe. Był bobrze zbudowany, dłonie miał ciasno zaciśnięte na kierownicy, oblizał usta i przeczesał palcami włosy. Zaczęło mnie zastanawiać parę rzeczy, dlaczego on w ogóle zaczął się mną interesować. I co pokierowało mnie do tego, żeby pojechać z nim wiadomo w jakie miejsce. 
Po chwili zjechaliśmy z autostrady w boczną drogę, która prowadziła prosto na wysokie wzgórze przed nami. 
- Już prawie jesteśmy na miejscu - powiedział obdarzając mnie przelotnym spojrzeniem - Będziemy musieli iść kawałek na piechotę - dodał 
Zaparkował samochód i wysiadł z niego, szybkimi krokami dotarł do moich drzwi i otworzył je przede mną. Podał mi rękę aby mogła wysiąść. Wyszłam czekając na Harry'ego, aż zamknie drzwi. Zaczęłam się rozglądać po okolicy, zdziwiło mnie to, że zabrał mnie w takie miejsce. Dookoła znajdowało się mnóstwo zieleni i nic więcej, było bardzo cicho. 
- Chodźmy - powiedział chłopak i ruszył przede mną
Wspinaliśmy się już na wzgórze z dobre pięć minut, szłam za Harry'm wolnym krokiem. W porównaniu do niego byłam niska i miałam krótkie nogi, on zaś wysoki i sprawnie pokonywał drogę dzięki swoim długim nogom. Góra przed nami wydawała być się bardziej stroma, ale to chyba było moje wrażenie. 
- Daleko jeszcze? - zapytałam, bo nie dawałam już rady dłużej iść 
- Już jesteśmy - powiedział, po czym podał mi dłoń 
Postawiłam jeszcze dwa kroki i zaparło mi dech w piersiach. Tego miejsca nie dała opisać się słowami, uśmiech mimowolnie malował się na mojej twarzy. Opłacało się przebyć męczącą drogę by ujrzeć coś tak pięknego. Przede mną ukazywało się wzburzone morze. Fale odbijały się od wysokich i stromych klifów, nadając temu przyjemny szum. Już wiedziałam dlaczego o tej porze tu przyjechaliśmy. Tym powodem było słońce, a dokładniej wschód słońca. Wychodziło zza linii horyzontu odbijając swoje promienie na tafli wody, dając mi różnorodne kolory. Przed nami była przepaść co wskazywało na to, że staliśmy na jednym z niższych klifów, wspólnie tworzyły one zatokę. Nie mogłam nacieszyć się widokiem.
- Harry... tu jest pięknie- wyszeptałam
Uśmiechnął się tylko, po czym szedł wzdłuż urwiska. Ja stałam nadał wpatrując się w widoki, które malowały się przede mną. 
- Idziesz?- zapytał, dając mi jednocześnie do zrozumienia, że mam pójść za nim
Dotrzymałam kroku chłopakowi, po pokonaniu nie wielkiej odległości ukazała się nam mała ławeczka. 
Usiadłam na niej a Harry zaraz obok mnie. Przez chwilę wpatrywaliśmy się piękny krajobraz i wschód słońca. Odwróciłam się przodem do chłopaka tak, żeby widzieć jego twarz. On od razu zrobił to samo, przyglądał mi się z zaciekawieniem. Wyczekując na słowa, która za chwilę miały opuścić moje usta. 
- Mam pytanie... - przerwałam na chwilę, bojąc się reakcji chłopaka
- Cz... czy ty jesteś mordercą? - zapytałam, odsuwając się odruchowo w tył 
Twarz Harry'ego nabrała od razu innego wyrazu.


_______________________________________________________________________

Niech każdy kto czyta to opowiadanie zaznaczy w ankiecie:
- czytam ale nie komentuje lub
- czytam i komentuje
Chciałybyśmy wiedzieć ile mniej więcej osób czyta.
Liczymy na komentarze x

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 06.

Szybkim krokiem ruszyłam w stronę mieszkania.
Otworzyłam cicho drzwi aby babcia mnie nie usłyszała. Zdjęłam moje converse'y i ruszyłam na palcach po schodach. Nagle usłyszałam lekkie chrząknięcie. Odwróciłam się odruchowo za siebie i zobaczyłam staruszkę w szlafroku. Popatrzyła na mnie zmartwionym wzrokiem.
- B..Babciu – zakłopotałam się
- Gdzieś ty była dziewczyno!? – babcia przerwała niezręczną cisze. Wolałabym żeby zrobiła to trochę mniej krzykliwie. Zeszłam parę stopni w dół, stanęłam nad nią, opuściłam głowę.
- Przepraszam po prostu…- nie mogłam dokończyć nie chciałam jej zamartwiać Harry’m i Mark’iem.
- Melanie zdzwoniłam do ciebie z 10 razy masz, pojęcie jak się martwiłam? Mogłaś powiedzieć, że wrócisz później. – powiedziała ze zaszklonymi oczami.
- Tak, wiem, przepraszam. Telefon mi się rozładował  – miałam ogromną nadzieje, że Lucy nie będzie już podnosiła głosu. Nie lubię jak tak robi.
- Dobrze, na szczęście że już jesteś- przytuliła mnie mocno i dala buziaka w policzek.
Poszłam z nią do kuchni. W pomieszczeniu zapadła nieprzyjemna cisza. Babcia usiadła przy stole a ja zaparzyłam wodę w czajniku. Wyciągnęłam dwa białe kubki i odłożyłam na blat. Gdy  woda była już gotowa zaparzyłam herbatę. Włożyłam dwie cytryny, pomieszałam i podałam Lucy. Ruszyłyśmy do naszych sypialni.
Odłożyłam wrzący jeszcze napój na szafkę nocną. Podeszłam do szafy wyciągając piżamę, następnie skierowałam się łazienki by wziąć relaksującą kąpiel. Weszłam do pomieszczenia, napuściłam gorącej wody do wanny z zamiarem wzięcia długiej kąpieli. Rozstawiłam pojedyncze świeczki wokół wanny. Chciałam się odprężyć, zapomnieć o dzisiejszym dniu.

Kiedy moje ciało było już całe przesączone, postanowiłam wyjść. Stanęłam na białych płytkach, tyłem do drzwi. Kropelki wody spływały po mnie strumieniami. Wytarłam swoje ciało ubierając szare spodnie dresowe. Następnie przełożyłam głowę i ręce przez koszulkę, kiedy drzwi ze zgrzytem się otwarły. Zanim zdążyłam się odwrócić światło w całym pomieszczeniu zgasło, tylko przez niewielkie okienko padały promienie księżyca, które prawie w żadnym stopniu nie oświetlały panującego tu mroku. Bluzka opadła mi na sam dół. Zrobiłam duży krok do przodu, stając na przeciwko ściany. Bałam się odwrócić nie wiedząc co mnie może spotkać. Na pewno nie była to Lucy. Osoba znajdowała się niecałe pięć metrów za mną, stawiała pewne kroki. Cholernie się bałam. Byłam bliska od wybuchnięcia niepohamowanym płaczem. Poczułam gorący oddech na swojej szyi, momentalnie wywołało to u mnie ciarki. Kolana się pode mną ugięły. Nie byłam w stanie się odezwać, ani jednego słowa nie mogłam z siebie wydusić. Moje mięśnie odmawiały posłuszeństwa, stałam ze spuszczoną głową. Jedyne co mogłam w tej chwili zrobić to stwierdzić, że było to Harry, tyle byłam w stanie zrobić. Swoje dłonie położył na mojej tali odwracając mnie przodem do siebie. Nie zauważyłam, kiedy włożył swoje zimne dłonie pod zadurzą koszulę i przyciągnął mnie mocno do siebie tak, że stykaliśmy się klatkami piersiowymi. Moja głowa nadal była opuszczona. Przechylił się tak by swoimi miękkimi ustami dotknąć mojej szyi, jego loki łaskotały mój policzek. Przygryzał lekko skórę zostawiając na niej małe znamiona. Moje nozdrza wypełnił zapach perfum Harry’ego. Podniósł się do poprzedniej pozycji, podniósł moją głowę do góry, spojrzałam w jego oczy. Zaczął  pochylać twarz do mnie.
- Jesteś taka...mmm - nie dokończył...
 Przyłożył usta do moich. Z początku nie oddawałam pocałunku, lecz coś pokusiło mnie żeby oddać się temu, nie wiedziałam co mną kierowało. Całkowite granice zniknęły. Przysunęłam się bliżej do niego. On zaś mocno przyległ całym swoim ciałem, opierając mnie na zimnej ścianie. Jego usta były powolne i delikatne. Zarzuciłam ręce na jego szyję. Wsunęłam dłonie w jego włosy, gęste i kręcone.
Jego pełne usta były tak miękkie na jakie wyglądały. Ręce mocno napierały na moją skórę i przyciągały mnie do siebie. Placami błądził po odsłoniętej skórze na plecach.
Jęknęłam w jego usta, kiedy delikatnie przycisnął swoje biodra do mnie. Poruszałam palcami w jego włosach, gdy on rozchylił moje wargi swoimi. Sięgnął dalej językiem odnajdując wrażliwe miejsce. Tym razem pocałunki były dłuższe i głębsze. Harry musiał trzymać mnie przy ścianie swoim ciałem, bym nie upadła.
- Melanie? Wszystko dobrze? Siedzisz już dosyć długo w łazience - powiedziała Lucy, pukając w drzwi.
Harry momentalnie oderwał się ode mnie. Odsunął się trochę, lecz nie dał mi możliwości ominięcia go.
- Mel? - babcia brzmiała na zaniepokojoną - Wchodzę - oznajmiła
- Nie! Wszystko w porządku, zaraz wyjdę - ocknęłam się momentalnie
- Dlaczego jest zgaszone światło? - dociekała
- Umm...żarówka się chyba spaliła - mówiłam patrząc w oczy Harry'ego
- To zaraz przyniosę nową i ją założymy - moje źrenice się powiększyły z przerażenia.
Nie mogła zobaczyć tu tak Harry'ego stojącego nade mną.
- Nie. Jak masz zamiar tu wejść? skoro ja jestem naga. Nic nie widzę, więc jak mam znaleźć ubrania?
Chłopak zaśmiał się cicho i oblizał wargi.
- Dobrze, zrobimy to jutro.
Słyszałam tylko kroki, które świadczyły o tym że babcia odeszła od drzwi.
- Chodź ze mną - powiedział głębokim głosem
- Nie - szarpnęłam się,  wyrywając się jednocześnie z uścisku - Odejdź - wyszeptałam
- Chodź - powiedział chwytając mnie za nadgarstek
- Co ty człowieku ode mnie chcesz? Nie znamy się w ogóle.
- Wiesz jak się nazywam, czym się zajmuję i w dodatku całowaliśmy się, wystarczy? - powiedział z uśmiechem na twarzy
- Wyjdź, albo zadzwonię na policję - powiedziałam z podniesionym głosem.
Stał, nawet nie drgnął na mój podniesiony ton głosu. Tak jakby go to w ogóle nie przejęło. Lustrował mnie od góry do dołu, przygryzając lekko dolną wargę. Ominęłam Harry'ego i wszyłam z łazienki. Zignorowałam go totalnie, nie miałam zamiaru się z nim kłócić. Weszłam do pokoju przymykając drzwi. Zaświeciłam małą lampkę nocną, stojącą na kalisku. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Przez chwilę zastanawiałam się gdzie jest Harry, ale długo nie zaprzątałam sobie tym głowy. Przekręciłam się na drugi bok, ułożyłam wygonie poduszę i zapadłam w głęboki sen.


                                                                       *Harry*

Melanie wyszła szybko z łazienki, wymijając mnie. Zignorowała mnie i poszła. Stałem jeszcze chwilę w łazience po czy ruszyłem, w kierunku dobiegających dźwięków z drugiego końca korytarza. Podszedłem do drzwi otwierając je powoli. Na widok tego, uśmiechnąłem się od razu. Melanie, która zapewne parę sekund temu była na łóżku spadła z niego i leżała teraz na podłodze cała zaplątana w pościeli. Zdziwiło mnie to, że po takim upadku w ogóle się nie obudziła. Podszedłem do niej, odgarnąłem włosy za jej ucha,które spadły na jej czoło, po czym schyliłem się obejmując ją, przycisnąłem ją do siebie i podniosłem. Odruchowo wtuliła się w mój tors. Musiałem położyć Mel z powrotem na łóżku. Chociaż taki sposób w jakim ją trzymałem odpowiadał mi.
Ułożyłem ją delikatnie, po czym przykryłem kołdrą, którą podniosłem z podłogi. Uśmiechnąłem się kolejny raz. Wyglądała jak anioł, ciemne włosy rozłożone w różne strony na białej pościeli. Lekko rozchylone usta, były pełne i czerwone co kontrastowało z jej jasną i delikatną cerą. Przeszedłem dookoła łóżka, by zgasić zaświeconą jeszcze lampkę. Schyliłem się jeszcze raz nad Melanie i pocałowałem ją w czoło. Uśmiechnęła się i odwróciła w drugą stronę. Przyłożyłem usta do jej ucha:
- Jesteś tylko moja, pamiętaj o tym, Mels - wyszeptałem po czym odszedłem

__________________________________________________________________
Naprawdę przepraszamy,  że rozdział pojawia się tak późno. 
Liczymy na komentarze x