środa, 5 lutego 2014

Rozdział 22.

- Śpisz? – głos Harry'ego był zaledwie szeptem, ale w ciemnym pokoju zabrzmiał jak krzyk.
Przekręciłam się w łóżku, żeby spojrzeć na miejsce, gdzie chłopak leżał na podłodze. Ciemny tobołek zwinięty w gnieździe koców i poduszek. Jego  obecność cudownie wypełniała przestrzeń pokoju. Nie sądziłam żebym mogła jeszcze, kiedykolwiek zasnąć.
- Nie.
- Mogę Ci zadać pytanie?
- Już to zrobiłeś.- uśmiechnęłam się do siebie. Chłopak zamilkł rozważając moje słowa.
- W takim razie, mogę zadać ci dwa pytania?
- Już to zrobiłeś – powtórzyłam i szerzej się uśmiechnęłam. Harry jęknął i rzucił w moim kierunku jedną z małych poduszek z sofy. Poszybowała łukiem przez oświetlony blaskiem księżyca pokój i pacnęła nieszkodliwie tuż obok mojej głowy.
- A więc taka jesteś mądra? – powiedział głośniej. Jego głos nie stracił swojej seksownej chrypki. Uśmiechnęłam się szeroko w ciemności.
- Okej już będę grzeczna. Co chcesz wiedzieć? – ułożyłam się bokiem i popatrzyłam na niego.
- Kim był ten facet? – wyszeptał. Czułam zaciekawienie w jego głosie, wyczułam napięcie w jego ciele, mimo że dzieliła nas przestrzeń. Wsunęłam się głębiej pod koce, chowając się przed tym co powiedział.
- Nie wiem – skłamałam prawie niesłyszalnym tonem i cicho westchnęłam.
- Jak możesz nie wiedzieć? – wzruszyłam ramionami choć nie mógł tego zobaczyć. Podniósł się na łokciach. – Mel.. kto to był? – jego ton spoważniał. Postanowiłam że powiem mu prawdę, zależało mi na nim i w tej kwestii nie chciałam go skłamać. Odchrząknęłam i powoli wychyliłam moją głowę spod koców.
- A więc.. – zaczęłam cicho- gdy byliśmy na pogrzebie twojej mamy wtedy zaczepił mnie jakiś chłopak. Pamiętasz? – spojrzałam na niego w ciemności ale jedyne co zauważyłam to błysk w jego szmaragdowych oczach.
- To był on? – zapytał ze zdenerwowaniem. – Melan…- przerwałam mu.
- Czekaj, daj mi skończyć – powiedziałam łagodnie.- Tak to był on i od jakiegoś czasu spotykałam się z nim na nijakich kursach. Nie spodziewałam się że przyjdzie na tą imprezę a zwłaszcza przyczyni się do.. – tym razem on mi przerwał.
- Nie musisz kończyć – powiedział i wciągnął powietrze przez zęby. – czemu nie powiedziałaś mi że się z nim spotykasz? – zapytał zmartwiony.
- Nie pytałeś… - niechętnie odpowiedziałam i odwróciłam wzrok na moje dłonie jakby stały się teraz najbardziej ciekawą częścią mojego ciała. Chłopak wygramolił się ze swojego prowizorycznego łóżka i staną przy oknie balkonowym.
- Harry.. –wyszeptałam i spojrzałam przez ramie na chłopaka. Światło księżyca oświetlało jego wspaniale wyrzeźbiony, nagi tors. Jego loki rozwalone były w każdą stronę. Spojrzał na mnie. – Dziękuję. – uśmiechnął się i objął swoimi ramionami chude ciało.
- Nie masz za co, księżniczko.
- Mam. – powiedziałam i podniosłam się do pozycji siedzącej. – uratowałeś mnie… znów – dodałam. Nieśmiało się uśmiechnęłam i okryłam ramiona ciepłym kocykiem.
- Zależy mi na tobie Mel, moim obowiązkiem jest to aby nie stała ci się krzywda. – podszedł bliżej łóżka na którym się znajdowałam i uklęknął tak że był na wysokości ze mną.
- Nie wracaj na podłogę… chodź tu do mnie – poklepałam dłonią miejsce na łóżku obok mnie.
- Mel jest trzecia w nocy i nie zmieszczę się… - zaczął.
- Po prostu właź- odpowiedziałam nieco głośniej niż chciałam. Przesunęłam się robiąc, tyle ile mogłam miejsce chłopakowi. Harry posłusznie chwycił jedną z poduszek leżący na podłodze. W przyćmionym świetle mogłam zauważyć że jeszcze wahał się. – Pośpiesz się bo noc się skończy – zaśmiałam się cicho a chłopak ułożył poduszkę obok mojej i ułożył się powoli na łóżku. W ułamku sekundy przyciągnął mnie do swojego ciała i zamknął szczelnie przestrzeń między nami. Nawet nie wiedziałam kiedy…zasnęłam w jego ramonach.


HARRY'S P.O.V

Obudziłem się gwałtownie. Przez chwile leżałem nieruchomo, mrugając i starając się określić co wyrwało mnie ze snu. Wspomnienia wydarzeń poprzedniego wieczoru, wróciły gdy uświadomiłem sobie że to nie dźwięk mnie obudził, ale dotyk. Dłoń spoczywająca na moim ramieniu. Melanie obróciła się we śnie a ja nie mogłem przestać wpatrywać się w jej palce na mojej skórze. Przekręciłem się na bok i przez jakiś czas po prostu patrzyłem jak ona śpi. Głęboki, równy oddech wprawiał w drżenie miękkie i delikatne włosy na poduszce. We śnie wyglądała na absolutnie pewną swojego bezpieczeństwa. To też odczuwałem jako subtelne zwycięstwo. Długo tak wpatrywałem się w śpiącą dziewczynę. Powoli i delikatnie pogładziłem jej gładki policzek. Pod wpływem mojego ruchu powoli otworzyła zaspane oczy. Jej źrenice rozszerzyły się gdy popatrzyła prosto na mnie.
-Nie chciałem Cię obudzić – wyszeptałem i zabrałem z powrotem moją rękę. Jej włosy były trochę skołtunione z jednej strony a z drugiej idealnie przylegały jej do twarzy. Ciemne oczy wypełniały nieskrytą niewinność.
-Nic nie szkodzi – powiedziała ciszej ode mnie, prawie niesłyszalnie. Znowu zamknęła oczy i westchnęła. Zaśmiałem się lekko.
- Jak samopoczucie? – ciekawsko zapytałem. Nie chciałem jej denerwować bo wczoraj przesadziła z alkoholem więc pewnie by narzekała, ale jej odpowiedź była zupełnie inna niż się spodziewałem.
- Szczerze mówiąc, naprawdę nie jest źle- jej poranna chrypka była bardzo seksowna. Otworzyła oczy i powoli podniosła się na łokciach. – chociaż głowa mnie trochę boli- powiedziała niepewnie. Zaśmiałem się. –Harry.. –zaczęła.
- Hmm?- popatrzyłem na nią z zaciekawieniem poprawiając ciepłą poduszkę pod głową.
- A co z Cono…
- Hej – przerwałem jej – nie rozmawiajmy teraz o nim. Nie chce się denerwować od samego rana – powiedziałem zrezygnowanie i schowałem twarz w dłoniach.
Mel opadła z powrotem na łóżko i zaczęła masować swoją głowę. Popatrzyłem na nią kątem oka i nachyliłem się nad nią.
- Umieram z głodu – zacząłem – co powiesz na jakieś śniadanie? – ucałowałem jej policzek i odgarnąłem koc ze swojego ciała. Wstałem, spojrzałem na telefon aby sprawdzić która godzina. Dziesiąta. – Mam nadzieje że masz na później do pracy, bo jak nie to już jesteś spóźniona – oglądnąłem się za siebie aby na nią spojrzeć.
- Dziś mam na dwunastą, jeszcze mam trochę czasu. – nie wyszła z łóżka, wyglądała jakby nie miała ochoty stamtąd wychodzić.
- Chodź, chodź królewno, śniadanie samo się nie zrobi - powiedziałem cwaniacko, przeczesując swoje zwichrzone włosy. - Umieram z głodu.- zawołałem. Mel sturlała się z łóżka i stanęła przy mnie w krótkich spodenkach i czarnej bokserce. Jej włosy spoczywały na chudych ramionach. Chwyciła je wszystkie szybkim ruchem i związała w niedbałego koka. 
- No to chodźmy - wyszeptała i ciepło uśmiechnęła się w moją stronę. Tak wyraźnie czułem jej dotyk na moich plecach. gdy wypychała mnie z sypialni. Stąpając lekko, weszliśmy razem do kuchni. Światło słoneczne, zbyt jaskrawe, wlewało się przez duże, szklane drzwi tarasowe odbijając się od białego kuchennego blatu oświeciło nasze twarze tak, że obydwoje musieliśmy przymrużyć oczy. Mel podeszła do okna i zasłoniła powoli rolety. 
- Tak lepiej - powiedziała z ulgą i uśmiechnęła się szeroko. Zacząłem wyjmować produkty z szafek.Gdy poruszałem się po kuchni, Melanie chodziła za mną niczym cień. Kątem oka zauważyłem że mi się przygląda ale myślała że tego nie widzę. Uśmiechnąłem się sam do siebie i oblizałem powoli wargę. Powoli usiadła na blacie koło kuchenki gdzie właśnie wbijałem jajko na patelnie. 
- Czemu się tak przyglądasz? - zapytałem i wbiłem kolejne jajko.
- To słodkie że robisz mi śniadanie - powiedziała jakby w transie. Dodałem kilka przypraw i zacząłem mieszać posiłek. Odstawiłem drewnianą łyżkę aby jajecznica do końca się ścięła i podszedłem bliżej dziewczyny. Położyłem ręce na jej udach i lekko rozchyliłem je na boki. Stanąłem między nimi i objąłem ją w tali. Pocałowałem ją. A dokładniej musnąłem jej usta moimi. Jej opuszki palców przejechały po moim policzku co spowodowało dreszcze na moim ciele. Nie mogłem zrozumieć tego dlaczego ona tak na mnie działa. Błyskawicznie oderwaliśmy się od siebie gdy właśnie w tej chwili dwa tosty wyskoczyły z tostera. Popatrzyła na mnie i zachichotała. Wróciłem do jajecznicy i przerzuciłem ją na talerz. Usiedliśmy razem przy okrągłym stole i w zupełnej ciszy jedliśmy śniadanie.
-Smakowała Ci? - zapytałem gdy wziąłem dwa talerze i włożyłem do zmywarki.
- Najlepsza jaką kiedykolwiek jadłam - podeszła do mnie i ucałowała w policzek - dziękuję Haroldzie.
-Zawsze do usług! - powiedziałem poważnie i zaśmiałem się. 



Odpięłam pas i westchnęłam ciężko. 
- Musze już iść - powiedziałam - Ale nie chce. 
- Będę tutaj czekał na ciebie po pracy, obiecuje - popatrzył na mnie ciepłym wzrokiem.
Musnęłam delikatnie wargami usta Harry'ego i wyszłam z samochodu pospiesznie. 
Dzień w pracy mijał mi wyjątkowo szybko, nim się zorientowałam dochodziła już siedemnasta o której miałam wyjść z pracy. Pożegnałam się z koleżanką ze stanowiska, która pracowała dziś wraz ze mną i wyszłam tylnym wyjściem dla pracowników. W między czasie dostałam wiadomość od Conora, na samą myśl dostałam gęsiej skórki. Otrząsnęłam się i przeciągnęłam palcem po ekranie, odblokowując telefon. Z wiadomości wynikało, że mężczyzna czekał już na mnie na dole. 
- Witam panno Gray - podał mi dłoń, którą niechętnie uścisnęłam. Och, więc teraz jesteśmy na pan i pani. - Nie chciałbym zawracać głowy, ale potrzebuję pani podpisu w dokumentach, odnoszących się do szkoleń. Czy mogłaby pani podejść do mojego biura teraz? - zawahałam się i lekko kiwnęłam głową. Za chwile miał się tu pojawić Harry, odbierając mnie z pracy. 
- Jeśli to nie potrwa długo, to tak - dodałam owijając ciaśniej szalik wokół szyi.
- Z pewnością nie - odpowiedział a na jego ustach wymalował się cwany uśmiech. - Proszę za mną.
Szłam tuż za Conorem dotrzymując mu kroku, wiatr wzmagał na sile i jedyne o czym marzyłam to siąść z ciepłą herbatą przy kominku. Zatrzymaliśmy się parę metrów dalej przy wysokiej kamienicy. Nie byłam pewna co do tego miejsca i miałam złe przeczucia. Mężczyzna otworzył przede mną drzwi przepuszczając mnie w progu, na chwiejnych stopach powoli przeszłam obok niego. Ciężkie, drewniane drzwi zatrzasnęły się z hukiem, a moim ciałem momentalnie wstrząsnęło. Melanie spokojnie, to tylko wiatr - mówiłam w myślach sama do siebie.
- Dlaczego tu tak ciemno? - zapytałam cichym głosem. 
Nie odpowiedział mi nikt, głucha cisza. O co tu do cholerny chodzi. Obejrzałam się za siebie, nic. Nikogo nie było. Naprzeciw siebie usłyszałam szuranie, a następnie głos. Kurwa.
- Melanie, skarbie - moje całe ciało zaczęło niekontrolowanie drżeć, kiedy światło rozbłysło w rogu pokoju a moim oczom ukazał się on. Mark, przeplatający między swoimi placami scyzoryk z taką łatwością, jakby to było nie wiadomo co. 
- Nawet nie próbuj uciekać. - po tych słowach poczułam jak dwoje mężczyzn chwyta mocno moje ramiona. Zaczęłam się wyrywać, kopać, krzyczeć, lecz nic to nie dało.
W pewnym momencie zaczęło mi gwałtownie wirować w głowie, a moje myśli były zdezorganizowane, kiedy moje kończyny stały się wiotkie, a mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Umysł pracował coraz ciężej, obraz rozmazywał się niewyobrażalnie. Moje powieki stały się ciężkie i opadały coraz bardziej jakby ważyły co najmniej tone, aż w końcu stała się ciemność, otchłań, czarna dziura, z której już nie mogłam się wydostać.




Przeczytałeś? Skomentuj, daje nam to ogromną motywacje x