sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 19.

Weszłam do salonu, zatrzymałam się przy lustrze spoglądając w swoje odbicie. Czarna, prosta sukienka zdobiła moje ciało, na ramionach widniał czarny płaszcz, a ciemno ciemno-czekoladowe włosy opadały na lewe ramie. Chwyciłam pod rękę małą, także czarną kopertówkę i ruszyłam w głąb salonu. Naprzeciw mnie stał Harry w czarnym garniturze. Wpatrywał się bez celu w krajobraz za oknem. Stanęłam obok niego, miał widocznie mocno zaciśniętą szczękę, starając się nie uronić łzy. Położyłam rękę na jego plecach, delikatnie pocierając:
- Harry, jesteś gotowy? - szepnęłam - Louis już na nas czeka w samochodzie - oznajmiłam.
Odwrócił się w moją stronę i wlepił swój pusty wzrok we mnie. Na jego twarzy malował się okropny ból, oczy miał podkrążone i zaczerwienione, straciły swój dawny blask i pełnie życia, teraz znajdowała się tam pustka i zmęczenie. Chwycił z oparcia krzesła czarny płaszcz, wsuną na nogi buty i chwycił mnie za rękę. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy pospiesznie na pogrzeb Anne Styles.


Ceremonia dobiegała końca. Razem z Harrym staliśmy, tak jak poprosił na uboczu. Nie chciał widzieć trumny swojej matki wkładanej do grobu, sprawiało to że czuj się bezradny, bezsilny, nic nie mógł już zrobić ani cofnąć czasu. Przed grobem w pierwszym rzędzie stał mężczyzna i sporo od niego niższa dziewczyna. Była to na pewno Amy, siostra Harry'ego o której mi kiedyś opowiadał, oraz ojciec. Mężczyzna obejmował drobną dziewczynę, która cały czas płakała wtulając się jego klatkę piersiową. Ludzi na pogrzebie zjawiło się dosyć sporo, rodzina, przyjaciele, znajomi. Wszyscy stali z głowami spuszczonymi w dół, każdy trzymał w dłoni czerwoną róże, by później wrzucić ją do grobu. Harry nie chciał z nikim rozmawiać, nie chciał widzieć już tych wszystkich współczujących spojrzeń w jego stronę. Gdy wszyscy się rozeszli, Harry jak wyrwany z transu podszedł i przykucnął nad grobem Anne, ułożył bukiet kwiatów na samej górze. Wstał i wpatrywał się nagrobek, przystanęłam tuż obok niego i chwyciłam go za dłoń, splątując nasze palce razem dodając mu odrobinę otuchy. Otuliłam się mocniej szalem wokół szyi, gdyż wiatr wzmagał się coraz bardziej. Nikogo oprócz nas nie było w tej części cmentarza. Słychać było tylko co chwilę szumy liści i nic poza tym. Louis zaraz po zakończeniu musiał udać się z powrotem do domu, więc zostało nam wrócenie do mieszkania taksówką lub pieszo. Przez ten czas gdy staliśmy nad grobem, zastanawiałam się co ja właściwie tu robię. Kim w ogóle jest dla mnie Harry? Kim my jesteśmy?
Jest przyjacielem, chyba tak mogę nazwać to co jest pomiędzy nami obojga. To co dla mnie zrobił, to jak się o mnie troszczył, to..to jest przyjaźń. Nic więcej.

Staliśmy już tu dobrą godzinę, Harry ani drgnął, ciągle wpatrywał się w jeden punkt, co chwila pociągając nosem. Powoli zaczął zapadać zmrok, a my musieliśmy jeszcze jakoś wrócić do domu. Jeszcze nigdy w życiu nie zmarzłam tak jak teraz. Było mi okropnie zimno, cała się trzęsłam.
- Harry, chodźmy już - ścisnęłam mocniej jego dłoń - zaczyna się ściemniać. Przyjdziemy jutro.
Odwrócił się i przytaknął głową. Jego wyraz twarzy był nadal obojętny i nie wyrażający żadnych uczuć.
Przyciągnął mnie do siebie i objął ręką w tali gdy szliśmy w kierunku postoju taksówek, które znajdowały się parę metrów za cmentarzem. Gdy już mieliśmy wejść do pojazdu, ktoś szarpnął mnie za ramię, spojrzałam za siebie i zobaczyłam elegancko ubranego mężczyznę, wyglądał dość młodo, może parę lat starszego ode mnie.
- Pani Melanie Gray? - powiedział z uśmiechem na ustach.
- Tak - odpowiedziałam zmieszanym głosem.
- Świetnie - wyciągnął rękę w moją stronę - Maynard, Conor Maynard - uścisnęłam jego dłoń, nadal nie wiedząc o co chodzi.
- Coś się stało? - zapytałam zniecierpliwiona.
- Nie, oczywiście że nie - uśmiechnął się - Chodzi o pani pracę, a dokładniej o kurs - zaskoczenie na mojej twarzy było jeszcze większe. Kurs? Czego?
- To nie jest teraz odpowiedni czas by o tym rozmawiać - powiedziałam wsiadając do taksówki, a zaraz po mnie dołączył Harry.
- Proszę poczekać, to jest bardzo ważne, szef nalegał. To jest mój numer telefonu, nich pani jutro zadzwoni, to jest pilna sprawa - podał mi świstek papieru zanim drzwi zamknęły się z trzaskiem.
- Kto to? - zapytał Harry, chociaż dokładnie słyszał jak się przedstawiał.
- Nie znam go - odpowiedziałam wlepiając wzrok w szybę.
Gdy taksówka ruszyła, nie zauważyłam kiedy moja głowa zrobiła się ciężka i opadła na ramię Harry'ego zatapiając się w błogim śnie.



Obudziłam się i rozglądając się po pokoju, w którym się znajdowałam, przypomniałam sobie tylko to jak wtulałam się w ramię Harry'ego. Kiedy próbowałam się ruszyć, uniemożliwiała mi ręką owinęta wokół mojej tali. Spojrzałam na zegarek stojący na stoliku tuż obok łóżka. Było po dziesiątej, promienie słońca przedostawały się do sypialni jak myślę Harry'ego. Już raz tu byłam. Wyswobodziłam się z uścisku i znalazłam swoją sukienkę, razem z płaszczem i kopertówką wiszącą na krześle. Czekaj. Co? W czym ja w taki razie spałam?
Popatrzyłam na swoje ubranie, szara, duża koszulka sięgająca mi do połowy ud. Na samą myśl o tym że Harry musiał mnie rozbierać do samej bielizny sprawiło, że się cała zarumieniłam. Musiałam mieć mocny sen skoro się nie obudziłam.
Chwyciłam materiał i weszłam do łazienki, która była u chłopaka w pokoju. Przebrałam się, a kiedy wyszłam z pomieszczenia Harry'ego już nie było. Odłożyłam bluzkę na komodę i wyciągnęłam z torebki telefon, żadnych nowych powiadomień. Gdy miałam już chować urządzenie, przypominałam sobie o mężczyźnie, mówiącym żebym do niego zadzwoniła. Znalazłam karteczkę z jego numerem we wnętrzu płaszcza i wykręciłam jego numer. Kiedy odebrał, powiedział, że to jest dłuższa rozmowa i raczej nie przez telefon, tak też umówiłam się z nim w kawiarni Kaffeine o dwunastej. Nie miałam pojęcia o jakie szkolenia chodziło, ale musiałam tam pójść żeby się dowiedzieć, prawda?
Gdy znalazłam schody, zeszłam na dół i zobaczyłam Harry'ego w kuchni zaparzającego dwie herbaty.
- Dzień dobry - przywitałam się siadając przy wysepce kuchennej.
- Cześć - odpowiedział chłopak, stawiając ciepły napój przede mną i usiadł obok.
- Chcesz coś zjeść? - zapytał ochrypłym głosem i lekko uniósł kąciki ust, zmuszając się do uśmiechu.
- Nie dziękuję, zjem w domu - powiedziałam, popijając ciepłą ciecz.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, pijąc herbatę.
- Muszę już iść - odparłam, gdy dokończyłam swój napój. Skierowałam się w stronę wyjścia.
- Przyjadę po ciebie wieczorem, musimy porozmawiać - skinęłam głową - Uważaj na siebie - dodał.
Pożegnałam się z Harrym i ruszyłam w kierunku domu. Kiedy tam dotarłam zjadłam szybkie śniadanie i zaczęłam się przygotowywać na spotkanie z niejakim Conorem.


O równej dwunastej stałam pod małą kawiarenką. Nie czekałam długo, chłopak pojawił się chwilę po mnie.
- Witaj - uśmiechnął się podając mi dłoń, bym ją następnie uścisnęła.
Odwzajemniłam uśmiech i weszliśmy do środka. Panowała tu cudowna atmosfera, po całej kawiarni roznosił się piękny zapach kawy. Wszystko było w odcieniach brązu i bieli, idealnie ze sobą współgrało. Siedliśmy przy stoliku koło okna. Po chwili podeszła do nas miło wyglądająca kelnerka.
- Dzień dobry, co dla państwa? - zapytała z szerokim uśmiechem na ustach.
Conor spojrzał na mnie, czekając na to co powiem.
- Coffee latte poproszę - powiedziałam
- Dla mnie to samo - dodał chłopak
Kiedy dziewczyna odeszła, zapytałam o to co chodziło mi od samego początku po głowie.
- I kim jesteś? I o jakie kursy chodzi? - wypaliłam.
- Jestem zastępcą kierownika, a dokładniej się jeszcze uczę. Za niedługo będę już pełnił oficjalnie tą funkcje - zaczął - Szef poprosił mnie żebym wytłumaczył ci o co w tym chodzi i kiedy odbywa się pierwsze spotkanie - dokończył, w momencie kiedy kelnerka przyniosła zamówienie.
- Państwa Coffee latte - położyła przed nami gorące napoje i odeszła.
- Więc słucham - odparłam popijając łyk kawy.
- Każdy z pracowników pracujący w tym miejscu pracy co ty przechodzi szkolenie, są to nowe procedury, które zostały wdrożone parę dni temu.
- Czego one będą dotyczyły? Jak wykładać na półki nowy towar? - zażartowałam.
Mężczyzna udawał nie wzruszonego, chwycił szklankę z kawą i upił łyk.
- Nie, panno Gray, dotyczące rachunkowości. Przejdzie pani szkolenie pod moim okiem.
- Oh, rozumiem - wyjąkałam - Kiedy to się zaczyna?
- Od jutra, przez miesiąc.
- Co? Dlaczego tak długo? - nie będę traciła czasu na tego typu 'kursy'
- Takie są teraz wymagania i procedury, mówiłem już pani - jego surowy ton głosu powodował gęsią skórkę.
- Gdzie to wszystko będzie się odbywać? - zadałam kolejne pytanie
- Jeszcze to nie jest ustalone, wszystko będzie wiadome jutro.
Coś mi tutaj nie pasowało, kierownik o żadnych szkoleniach nie wspominał, a rozmawiałam z nim dwa dni temu, na pewno by mi o ty wspomniał. Nie słyszałam także żeby zatrudnił jakiegoś nowego pracownika. Może Danielle będzie coś więcej wiedzieć.
Przytaknęłam głową i dokończyłam pić swoją kawę. Czas zleciał tutaj zleciał nieubłaganie szybko.
- Dziękuję za spotkanie Melanie - wstał i podszedł do lady, przy której stała kelnerka i zapłacił.
Ubrałam się i chwyciłam swoją torbę, wyszłam razem z Conorem na zewnątrz. Zrobiło się niewyobrażalnie chłodno i zaczął wiać wiatr.
- Do zobaczenia jutro - pożegnał się i odszedł.
Parę sekund później rozległo się brzęczenie telefonu, w kieszeni mojego płaszcza. Odblokowałam urządzenie, a na ekranie widniała widomość od numeru zastrzeżonego, kiedy odczytywałam treść, moje przerażenie z każdym czytanym słowem rosło coraz bardziej.


         'Uważaj na ludzi z którymi się spotykasz, nigdy nie wiadomo, kim tak naprawdę są.
                              Ps. Niebezpieczeństwo czai się tuż za rogiem, skarbie.'



_______________________________________________________
Jeśli nie jesteś informowany/a o nowych o rozdziałach a chcesz to zastaw swoją nazwę z Twittera w komentarzu w zakładce 'Informowani' a cię tam dodamy.
Mamy nadzieję że rozdział wam się spodobał i liczymy na waszą opinie x

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 18.

Stałam zaszokowana nie mogąc wydusić z siebie choć jednego słowa. Nie wiem co teraz mam o tym wszystkim myśleć. Harry złapał mnie za dłoń i weszliśmy do środka. Louis uśmiechał się w naszą stronę, bacznie przyglądając się temu co robi Harry. Był zaszokowany tak samo jak ja. Powiedział tylko w moją stronę bezgłośne 'dziękuję'
- Lou, przenocujemy u ciebie - odparł w końcu Harry, ciągnąc mnie tuż za sobą po schodach na górę
Chłopak skinął tylko głową i zniknął z mojego pola widzenia. Weszłam do jakiegoś dużego, ciemnego pomieszczenia. Moje oczy przez chwilę musiały się przystosować do panującego tu mroku. Jedynym światłem była smuga księżycowa wpadająca przed duże okno, na przeciwko mnie.
- Harry? - szepnęłam kiedy nie dostrzegłam nigdzie chłopaka.
- Tutaj jestem - powiedział włączając lampę stojącą koło łóżka.
Pokój był w ciemnych kolorach, wielkie łóżko stało po lewej stronie, obłożone kilkanastoma poduszkami. Długie, masywne zasłony zwisały z okien, chroniąc jednocześnie dostanie się światła do pomieszczenia. Stałam jak zahipnotyzowana, jeszcze nie widziałam tak pięknie ustrojonego pokoju.
Przeniosłam wzrok na Harry'ego w momencie kiedy jego spodnie lądowały na ziemi, a koszulka już dawno tam dołączyła. Zachłysnęłam się powietrzem widząc chłopaka w samych bokserkach.
- Co ty robisz? - zapytałam się z drżącym głosem
Śledziłam każdy jego ruch, kiedy podniósł ubrania i rzucił je niedbale na sofę, znajdującą się po drugiej stornie pokoju. Och.
- Rozbieram się - powiedział obojętnym tonem - Nie zamierzam spać z ciuchach - dodał, wspinając się na górę ustawionych w rząd poduszek - Tobie też radzę zdjąć to - wskazał palcem na moje ubranie.
Spojrzałam na siebie, czarne spodnie, kremowa bluzka i czarny płaszcz.
- Ja- ja mogę w tym spać - jąkam się
- Okej, skoro chcesz czuć się niewygodnie to jasne - stałam przyglądając się chłopakowi - Ale zawsze możesz możesz spać w bieliźnie lub wziąć moją koszulkę - puścił mi oczko i uśmiechnął się cwaniacko. Co alkohol potrafi zrobić z człowiekiem.
Stłumiłam w sobie śmiech i po chwili zastanowienia się postawiam ubrać koszulkę Harry'ego. Może zapomnieć o tym, że będę spała w bieliźnie, może jedynie pomarzyć.
Czuję na sobie jego nieustanny wzrok na sobie, kiedy sięgam bo bluzkę. Stojąc do niego tyłem zdejmuję płaszcz. Proszę Harry'ego żeby się odwrócił, jednak wiem że i tak tego nie zrobi.
- Odwróć się, proszę
- Nie - wzdycham
- Dlaczego nie?
- Chce cię zobaczyć - moja irytacja rośnie coraz bardziej
- Harry! - niemal krzyczę
- Nie - odpowiada, zadowolony z siebie
Biorę głęboki wdech. Nie dając mu dużej satysfakcji przebieram się w mgnieniu oka. Odkładam swoje wszystkie rzeczy na kanapę. Pachnę Harrym, zapach perfum jest przesiąknięty całym nim. Chłopak mierzy mnie wzrokiem, od dołu do góry. Czuję wypieki na swoich policzkach, spuszczam głowę w dół i idę w kierunku łóżka.
- Chodź tutaj - mówi i odchyla skrawek pościeli, kiedy wchodzę pod nią.
Leżę twarzą w stronę Harry'ego i patrzymy sobie prosto w oczy, widać w nich czysty ból, nic więcej. Stara się z tym walczyć, ale nie udaje mu się to. Oczy są podpuchnięte i całe czerwone, wargi suche i popękane. Wygląda na wykończonego. Układa usta u lekkim uśmiechu i gasi światło, układając się bliżej mnie. Obejmuje mnie ramieniem i całuję delikatnie mój policzek. Czuję jak całe moje ciało drży pod jego dotykiem.
- Ślicznie wyglądasz w moich ubraniach, Melanie - mówi a uśmiech mimowolnie maluję się na moich ustach.
- Śpij Harry, miałeś ciężki dzień
- Dobranoc księżniczko

                                                                    
                                                                            ***

Śpiew ptaków za oknem sprawił, że moja głowa w każdej chwili może eksplodować. Wykrzywiłem twarz w grymasie zdając sobie sprawę z tego, że za dużo wczoraj musiałem wypić i teraz moja głowa nie wytrzymuje. Zacisnąłem mocniej powieki chcąc pozbyć się trochę tego uciążliwego bólu, ale na nic się to nie zdało. Przekręciłem się w bok, ale nie dostrzegłem nikogo oprócz siebie samego. Melanie musiała wyjść. Otworzyłem powoli oczy, mrużąc je momentalnie. Wstałem z łóżka i skierowałem się do łazienki by wziąć prysznic. Wszedłem do kabiny i puściłem chłodną wodę od razu się orzeźwiając. Czułem się pobudzony, przez kontakt wody z ciepłą skórą.
Wspomnienia z ostatnich wieczorów wracają. Zachłysnąłem się powietrzem, przypominając sobie dokładnie jak to szybko się działo. Śmierć matki, tylko to nieustannie krążyło mi w głowie. Zostały tylko wspomnienia nic więcej. Nic.

- Prezenty! - wykrzykuje sześciolatek biegnąc schodami w dół, do salonu w której stoi wielka choinka. W oczach tańczy podekscytowanie, radość i szczęście. Chwyta jedną paczkę i w pośpiechu zrywa błyszczącą, kolorową folię.
- Mamo, mamo zobacz! - krzyczy drobny szatynek z wijącymi się na całej głowie loczkami - Patrz co Mikołaj mi przyniósł - skacze w kółko, trzymają  wysoko zabawkę w dłoniach
- Podoba ci się? - pyta kobieta z szerokim uśmiechem na ustach
- Tak - krzyczy, biegając wokół niej, udając samolot
- Kocham Cię mamusiu - zatrzymuję się i daje soczystego buziaka w policzek
- Też Cię kocham Haz

Otrząsnąłem się ze wspomnień i wyszedłem z prysznica, ocierając swoje ciało puszystym ręcznikiem. Ubrałem na siebie świeże ubrania. Często przebywałem u Louisa, więc były tu i także moje ciuchy. Przeczesałem dłońmi, wilgotne jeszcze włosy i wszedłem z powrotem do pokoju.
Oparłem się plecami o ścianę i zjechałem po nie plecami w dół, siadając na podłodze. Podkurczyłem nogi pod siebie i ukryłem twarz w kolanach. Czułem się bezsilny. Zamknąłem oczy.

Szczupłe ramiona matki, owijają się, otulając dziecięce ciało.
- Mamusiu, zaśpiewaj mi coś - prosi chłopczyk
Z ust brunetki wypływają melodyjny głos, kołysanki.
- Słoneczko gasi już złoty blask. Za chwilę niebo błyśnie czarem gwiazd. - trzymając w ramionach swój cały świat, nuci słowa piosenki - Dobranoc, dobranoc...
Chłopiec uśmiecha się i już po chwili małe oczka się zamykają.
Kobieta całuję rumiany policzek i przykrywa chłopca
- Kocham Cię

Już nigdy nie zobaczy jej uśmiechu
Już nigdy nie zaśpiewa mu kołysanki
Już nigdy nie utuli go w swych ramionach
Nie pokarze mu jak kochać

Moje powieki zacisnęły się coraz bardziej, a ciało drżało niekontrolowanie. Otaczała mnie ciemność, ogromna dziura, pustka. Palenie w klatce piersiowej się nasilało i brakowało mi powietrza, kiedy zacząłem się krztusić łzami. Ogromny ból, rozrywał mnie od środka.

Otoczyły mnie drobne ramiona w których ginę. Czułem się niczym bezbronne dziecko. Wtuliłem się w klatkę piersiową, a słone łzy spłynęły po moich policzkach niekontrolowanie. Gładziła dłonią po moich włosach, chcąc dodać choć odrobinę otuchy, chociaż wiedziała, że i tak to na nic się nie zdaje. Moje serce powoli zwalniało, z moich ust wydobywało się szlochanie. Zacieśniła uścisk wokół mnie, chcą oddać mi trochę ciepła, widząc kiedy się cały trząsłem.
- Harry - jej usta stykały się z płatkiem mojego ucha, kiedy delikatnie je całowała - wszystko będzie dobrze - powiedziała spokojnie
- Nic nie będzie takie samo, nie będzie dobrze. Nic nie wiesz, Melanie - powiedziałem załamującym się głosem
- Znalazłam się w takiej samej sytuacji parę lat temu, Harry - przerwała zastanawiając się co powiedzieć - Chce ci tylko pomóc.
- Dziękuję, dziękuję że przy mnie jesteś - powiedziałem, całując ją w policzek
- Zawsze będę



_____________________________________________________________
Naprawdę przepraszamy, że rozdział pojawił się teraz, po tak długiej przerwie.
Mamy nadzieję, że wam się choć trochę podobało i dziękujemy że czytacie i komentujecie. Sprawia nam to ogromną radość. I jest już prawie 30 tysięcy wyświetleń. WOW! Dziękujemy xoxo

EDIT: Rozdział kolejny pojawi się jeśli będzie przynajmniej 20/30 komentarzy.
Naprawdę nie jest nam miło wstawiać tego typu limity. Z ankiety wynika że czyta tego bloga, aż 109 osób! I jesteśmy pod ogromnym wrażeniem, więc byłoby nam bardzo miło gdybyście wyrazili swoją opinię, choć jednym zdaniem.