poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 24.

We śnie byłam znowu dzieckiem, szłam wąskim pasem plaży. Moje bose stopy były mokre od przesiąkniętego wodą piasku. Powietrze wypełniał zapach hot dogów i inny różnych fastfood’ów, śmiech i krzyki dzieci. Morze spokojnie falowało. Widziałam siebie jakby z oddali. Miałam na sobie za dużą dziecięcą piżamę. Dół spodni ciągnął się po ziemi. Piasek wchodził między palce u stóp a włosy kleiły się do karku. Niebo było bezchmurne i błękitne a słońce rozgrzewało bezlitośnie moją skórę. Ale moje ciało drżało, idąc w stronę zamazanej postaci, którą widziałam przed sobą.
Gdy się zbliżyłam, postać nagle stała się wyraźna jakbym wyostrzyła aparat fotograficzny. To była moja mama. Stała nieruchomo w białej luźnej sukni którą wiatr bezwładnie miotał w powietrzu. Gwałtownie zatrzymałam się a moje wielkie oczy wpatrywały się w opiekunkę. Ruszyłam osłupiała przyspieszając kroku. Szybko dreptałam małymi stópkami przy czym rozchlapując mokry piasek dokoła mnie, brudząc swoje nogi. Mama rozłożyła ręce i kucnęła aby być na moim poziomie. Będąc już bardzo blisko niej rzuciłam się jej na ramiona a ona objęła mnie i wzniosła na rękach. Obróciła się ze mną kilka razy wokół własnej osi a ja jeszcze mocniej ścisnęłam jej szyję. Zatrzymała się i odchyliła tak że patrzyłyśmy sobie w oczy. Jej twarz w blasku słońca wyglądała pięknie a włosy rozwiane przez wiatr nadawały jej młodszy wygląd. Przez chwile milczałyśmy a cała atmosfera na plaży ucichła.
- Mamo, tęskniłam za Tobą -zaczęłam gładzić jej policzek, małą dłonią.
- Ja za Tobą też skarbie – powiedziała opiekuńczym tonem i ciepło się uśmiechnęła ukazując rząd pięknych, białych zębów - ale wiesz. Ja tylko śpię – jej uśmiech powoli zszedł z jej twarzy.
- To jak mogę Cię obudzić?! –krzyknęłam i delikatnie potrząsnęłam nią za ramiona. Emma, ponieważ tak się nazywała moja mama, podeszła ze mną do wielkiego głazu. Fale delikatnie uderzały o niego rozchlapując wodę na wszystkie strony. Mama ułożyła mnie na kamieniu a ona usiadła obok mnie.
- Kochanie, mnie się nie da obudzić –lekko uśmiechnęła się- Jestem z Tobą, żyję.. –na chwile się zawahała i cicho westchnęła- Tutaj –położyła rękę na moim sercu- i zawsze będę- ucałowała mnie w czubek głowy. Wstała z kamienia i skierowała się w stronę brzegu morza. Obserwowałam uważnie każdy jej ruch. Chciałam ja zatrzymać lecz jakaś siła nie pozwalała mi na to. Emma odwróciła się jeszcze i spojrzała troskliwie na mnie.
-Uważaj na siebie Melanie –uśmiechnęła się. Moje ciało znieruchomiało, nie mogła wykonać żadnego ruchy. Moja dusza tak bardzo pragnęła teraz podbiec do mamy i zatrzymać ją lecz ciało odmawiało posłuszeństwa. Nie wiedziałam co się ze mną w ogóle dzieje. Kobieta powoli weszła do morza mocząc dół swojej sukni. Nagle udało mi się ruszyć. Natychmiast wstałam z miejsca.
-Mamusiu! –krzyknęłam i wbiegłam do morza. Moje nogi były już zmoczone do kolan. Chciałam iść dalej lecz usłyszałam słaby głos. ‘zostań’. Mama była zanurzona po wyżej pasa a ja znowu nie mogła się ruszyć. Wyciągnęłam rękę przed siebie a mój wzrok stał się nie wyraźny przez łzy.
- Mamo! –pisnęłam dziecięco- Proszę nie odchodź. Kocham Cię–dodałam ciszej wiedząc ze mama mnie już nie słyszy.

Otworzyłam gwałtownie oczy szybko oddychając. Poczułam, że moje ręce są związane za plecami a na ustach mam przyklejoną taśmę. Kompletnie nie wiedział gdzie się znajduję. Spostrzegłam, że leże w dużym aucie. Cała obolała podniosłam się trochę na łokciach i wyczułam obok mnie leżącą postać. Nastolatka. Spała, lub była nieprzytomna, ciężko było mi to określić. Nie wiedziałam co się dzieje. Nagle silnik ucichł i usłyszałam, że ktoś wysiada z przednich siedzeń. Drzwi bagażnika, w którym się znajdowałam gwałtownie otworzyły się. Zamknęłam oczy stwarzając pozory, że nadal jestem nieprzytomna. Poczułam jak ktoś nakłada na moją głowę ciemny, materiałowy worek i bierze na ręce. 
Przez krótki czas czułam, że jestem w powietrzu w czyiś ramionach. Nagle poczułam okropny ból w całym ciele. Ktoś mną rzucił jak jakąś rzeczą na ziemię. Prawdopodobnie znajdowałam się teraz w jakimś obskurnym, cuchnącym magazynie.
- Dobra chłopaki.. mamy już nowe cztery sztuki - usłyszałam niewyraźny głos najprawdopodobniej potężnego mężczyzny.
- Ale chętnych na kupno trochę więcej – teraz odezwał się głos który znam. Głos Marka. Nie trudno się było tego spodziewać. Próbowałam się bardziej skupić na rozmowie między mężczyznami.
- Wiemy – to już drugi nieznajomy głos – Mark. Co robimy?
- Przygotujcie więcej pokoi, ja zajmie się resztą – odparł Mark. Najprawdopodobniej był przywódcą tego całego jakby gangu. Nie wiem nadal co się dzieje, o co chodzi i dlaczego jestem tutaj, skneblowana. Ktoś się do mnie zbliżył i nagle odsłonił twarz, ściągając ten śmierdzący worek z głowy.
- Nasza królewna się obudziła? – w słabym świetle zauważyłam Marka. Patrzył na mnie z góry - chłopcy zostawcie nas samych - ruchem ręki wypędził ich z pokoju. Wziął z pod ściany dwa krzesła i ustawił je na środku pokoju naprzeciw siebie.- Zapraszam – wskazał na jedno krzesło. Cała obolała podniosłam się. Wolnym tempem podeszłam do krzesła i usidłam. Chłopak uklęknął przede mną i chwycił za końcówkę taśmy. Powoli odkleił ją i usiadł na swoim miejscu.
- Czego chcesz? – powiedziałam nieśmiało. Mark zaśmiał się szyderczo.
- Spójrz na mnie – powiedział opanowany. Wzrok nadal miałam wbity w podłogę.- Spójrz na mnie! – krzyknął.
-Widzę że szybko można Cię rozwścieczyć – zakpiłam i spojrzałam na niego przymrużając oczy.
- Zły początek mała – powiedział złowrogo.
-Czego chcesz? – powtórzyłam pytanie. Mark zacisnął pięści oraz swoją szczękę, wstał gwałtownie i stanął nade mną.
- Czego chce? –wysyczał- Twojego cierpienia Melanie.. – powiedział tajemniczo po czym powoli rozluźnił spięte ciało. - Przez parę lat cierpiałem przez ciebie, teraz chcę żebyś ty poczuła to samo.
- N..nie rozumie cię- szepnęłam zdziwiona - Co ja ci takiego zrobiłam? –mój ton zrobił się żałosny, napełniony smutkiem a do szeroko otworzonych oczu naleciały słone łzy – O co ci w ogóle chodzi? – dodałam i spojrzałam na niego od dołu.
- O przeszłość.. – klęknął tak aby nasze twarze były na tej samej wysokości - O naszą przeszłość Gray.
- C..co? –jęknęłam a moje ciało znieruchomiało - Możesz mi do jasnej cholery to wytłumaczyć? Nie rozumiem – cała zszokowana starałam się aby mój głos stał się spokojny ale nie dałam rady. Po moich policzkach zleciały nie opanowane łzy.
-Wytłumacz mi – nalegałam. Niedbale pociągnęłam powietrze przez nos próbując uspokoić swoje zachowanie.
- Nie teraz – wstał i założył kaptur na głowę - Na dziś wystarczy – wolnym krokiem skierował się do drzwi.

- Nie! Zaczekaj! –krzyknęłam za nim. Zaczęłam szarpać rękoma żeby uwolnić je z mocnego ścisku. Chłopak gwałtownie się zatrzymał - Powiedz mi do cholery co się dzieje! – mój głos odbił się echem po pustym pokoju. Mark odwrócił się w moją stronę. Z jego miny nie mogłam nic odczytać. Otworzył usta chcąc coś powiedzieć ale od razu się wycofał i zamknął je. Kiwną głową, jakby dając komuś znać, odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie tak mi się zdawało samą. Po paru sekundach ogarnęła mnie ponownie ogromne zmęczenie a oczy same się zamknęły.

*

HARRY'S P.O.V

O drugiej nad ranem obudził mnie dzwonek mojego telefonu, kiedy dostrzegłem że dzwonił Louis zerwałem się pospiesznie z łóżka. Przekazał mi, że znaleźli miejsce w którym prawdopodobnie znajdował się Mark z całą ekipą. Miejsce było oddalone cztery godziny drogi od Londynu. Jedynym sposobem żeby sprawdzić czy tam właśnie jest Melanie, było pojechanie tam. Takim właśnie sposobem siedziałem już zniecierpliwiony w samochodzie Tommo. Jechaliśmy dobrą godzinę w zupełnym milczeniu. Za oknem pędzącego samochodu wznosiło się słońce, ulice były opustoszałe nic dziwnego było całkiem wcześnie. Odwróciłem swój wzrok i spojrzałem na Louisa, miał zaciśnięte usta w wąską linie, a dłonie stanowczo zaciskał na kierownicy. Cholernie się denerwowałem, nie miałem pojęcia w jakim stanie znajduję się teraz Melanie. Przerażało mnie to.
Po niespełna dwóch męczących godzinach, dojechaliśmy na miejsce. Tomlinson wskazał dłonią na kiwający się we wszystkie strony, stary znak.
- Tam musimy się dostać, ale już nie samochodem - powiedział mocno zachrypniętym głosem.
Pokiwałem tylko głową, na znak że rozumiem. Zaparkowaliśmy na poboczu, wyskakując szybko z auta. Uważnie zlustrowałem okolicę dookoła, wokół przewijały się zniszczone budynki i zardzewiałe blaszane garaże, nie wyglądało na to że tu ktokolwiek mieszkał. Naprawdę nieprzyjemnie.
Przeszliśmy na drugą stronę ulicy i weszliśmy na wąską ścieżkę pomiędzy drzewami. Louis szedł przodem, prowadząc. Chwilę później przed nami pojawił się wysoki budynek z ciemniej cegły, przed nim stały dwa czarne vany o identycznych rejestracjach które namierzył Louis. Koło samochodów kręciło się czterech umięśnionych facetów. Ukryliśmy się za wysokimi krzewami, pozostając niezauważonymi.
- Mamy skurwiela - mruknął pod nosem Tommo, zadowolony ze swojej roboty.


 Przeczytałeś? Skomentuj, daje nam to ogromną motywacje x

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 23.

HARRY'S P.O.V

Czekałem na parkingu dobre dwadzieścia minut. W dłoni ściskałem czerwoną, pojedynczą róże, nie wiem dlaczego ale poczułem że muszę jaką kupić. Zamierzałem także dziś zabrać Melanie na kolacje. Mogę przyznać się bez bicia że od paru dni byłem najszczęśliwszym facetem na ziemi, mając przy sobie Mel. Jest dla mnie cholernie ważna.
Zatrzasnąłem drzwi od samochodu i zacząłem szukać drobnej dziewczyny wzrokiem. Kręciłem się wokół, oczekując na nią. Może jej coś wypadło, musi zostać dłużej i nie słyszy telefonu. Stąpałem z nogi na nogę nerwowo dudniąc palcami po masce samochodu. Nerwowym gestem wyciąłem komórkę z kieszeni dżinsów i wybrałem jej numer. Nic. Ponownie odezwała się poczta głosowa. Cholera, powinna tu już być, siedzieć w moim samochodzie dobrą godzinę temu. Zadzwoniłem do Danielle jak i Lucy próbując dowiedzieć się czegokolwiek, jednak to na nic się to nie zdało. Obiecałem dać im znać, jeśli czegoś się dowiem i zapewniłem żeby nie martwiły się. Nie zostało mi nic innego jak pójście do miejsca w którym pracuje Melanie. Tam też nic nie wiedzą. Widzieli tylko jak dziewczyna wychodziła tylnymi drzwiami dla pracowników. Pospiesznie schodziłem po tych samych schodach, chcąc dostać się jak najszybciej do wyjścia. Na drodze stanął mi mężczyzna
- To przejście dla pracowników - oznajmił stając naprzeciw mnie.
- Szła tędy niska, drobna brunetka? - zignorowałem jego słowa, oczekując odpowiedzi na moje zadane pytanie. Zawsze warto zapytać.
- Tina Lee czy Melanie Gray? Znam tylko dwie niskie brunetki pracujące w tej części budynku - wymamrotał, chwytając jedną ze szczotek stojącą obok niego.
- M-elanie - zachłysnąłem się powietrzem - Wiesz dokąd szła, z kim, gdzie i o której? - zasypywałem go setkami pytań. Zdziwiło mnie to że jakiś koleś sprzątający galerie zna większość osób tu pracujących.
- Zwolnij chłopcze - podrapał się po karku, jednocześnie poprawiając swój kołnierz od szarego uniformu. - Wychodziła stąd, a raczej biegła. Nie zwróciła na mnie uwagi. Widziałem tylko kontem oka jak stała na rogu ulicy, a potem szła z jakimś facetem, tyle ją widziałem.
Zakląłem pod nosem. Wyszyłem prędko z budynku nagle desperacko potrzebując zaczerpnąć powietrza. Obawiałem się najgorszego.
Wyciągnąłem z powrotem telefon i tym razem wybrałem numer Tomlinsona, jedynie on mógł zrobić coś w tej sprawie.
- Harry? Co jest? - zapytał zachrypniętym głosem, tak jakby się właśnie przebudził.
- Louis - czułem jak w moim gardle rośnie wielka gula - Mealnie. Nie ma jej nigdzie, zniknęła.
Słyszałem tylko głuchą cisze, a potem ciężkie westchnięcie.
- Kurwa - wymruczał pod nosem Louis - za dziesięć minut u mnie - po tym się szybko rozłączył.
Nie czekając na nic wsiadłem do samochodu i popędziłem prawie już pustą autostradą w stronę mieszkania. Nie wiedziałem co w tej chwili czuję. Nie potrafiłem określić tego czy to była ulga, bo Louis mógł się czegoś dowiedzieć czy jeszcze większe przerażenie bo Melanie groziło niebezpieczeństwo.

*

Po dziesięciu minutach zjawiłem się w domu Louisa, rozpracowując plan działania. Miałem cholerne szczęście znając Tomlinsona. Był obeznany w tym co robi, nie ma co. Znał się doskonale na swojej robocie. Wyjaśniłem mu wszystko co dziś zaszło, każdy najmniejszy szczegół. Po upływie niespełna godziny, Louis wraz ze swoją ekipą która zjawiła się tu kilkanaście minut, odnaleźli pewien dowód. Niedaleko Golden Street w godzinach wieczornych zatrzymał się czarny van, z tym numerem rejestracji którego szukali. O kolejnych informacjach będę dowiadywał się na bieżąco. Jeżeli Mel, nie wróci do domu w przeciągu co najmniej 24 godzin, wtedy będą mogli rozpocząć oficjalne śledztwo. Louis zapewnił mnie, że jeśli dziewczyna rzeczywiście zaginęła, znajdą ją.


26 godzin, tyle już minęło odkąd zniknęła Melanie. Żadnych śladów, żadnych wiadomości. Nic.





Rozdział 23 jest dość krótki, ale tak teraz wyszło. Kolejnego możecie się spodziewać znacznie dłuższego.

Przeczytałeś? Skomentuj, daje nam to ogromną motywacje x

środa, 5 lutego 2014

Rozdział 22.

- Śpisz? – głos Harry'ego był zaledwie szeptem, ale w ciemnym pokoju zabrzmiał jak krzyk.
Przekręciłam się w łóżku, żeby spojrzeć na miejsce, gdzie chłopak leżał na podłodze. Ciemny tobołek zwinięty w gnieździe koców i poduszek. Jego  obecność cudownie wypełniała przestrzeń pokoju. Nie sądziłam żebym mogła jeszcze, kiedykolwiek zasnąć.
- Nie.
- Mogę Ci zadać pytanie?
- Już to zrobiłeś.- uśmiechnęłam się do siebie. Chłopak zamilkł rozważając moje słowa.
- W takim razie, mogę zadać ci dwa pytania?
- Już to zrobiłeś – powtórzyłam i szerzej się uśmiechnęłam. Harry jęknął i rzucił w moim kierunku jedną z małych poduszek z sofy. Poszybowała łukiem przez oświetlony blaskiem księżyca pokój i pacnęła nieszkodliwie tuż obok mojej głowy.
- A więc taka jesteś mądra? – powiedział głośniej. Jego głos nie stracił swojej seksownej chrypki. Uśmiechnęłam się szeroko w ciemności.
- Okej już będę grzeczna. Co chcesz wiedzieć? – ułożyłam się bokiem i popatrzyłam na niego.
- Kim był ten facet? – wyszeptał. Czułam zaciekawienie w jego głosie, wyczułam napięcie w jego ciele, mimo że dzieliła nas przestrzeń. Wsunęłam się głębiej pod koce, chowając się przed tym co powiedział.
- Nie wiem – skłamałam prawie niesłyszalnym tonem i cicho westchnęłam.
- Jak możesz nie wiedzieć? – wzruszyłam ramionami choć nie mógł tego zobaczyć. Podniósł się na łokciach. – Mel.. kto to był? – jego ton spoważniał. Postanowiłam że powiem mu prawdę, zależało mi na nim i w tej kwestii nie chciałam go skłamać. Odchrząknęłam i powoli wychyliłam moją głowę spod koców.
- A więc.. – zaczęłam cicho- gdy byliśmy na pogrzebie twojej mamy wtedy zaczepił mnie jakiś chłopak. Pamiętasz? – spojrzałam na niego w ciemności ale jedyne co zauważyłam to błysk w jego szmaragdowych oczach.
- To był on? – zapytał ze zdenerwowaniem. – Melan…- przerwałam mu.
- Czekaj, daj mi skończyć – powiedziałam łagodnie.- Tak to był on i od jakiegoś czasu spotykałam się z nim na nijakich kursach. Nie spodziewałam się że przyjdzie na tą imprezę a zwłaszcza przyczyni się do.. – tym razem on mi przerwał.
- Nie musisz kończyć – powiedział i wciągnął powietrze przez zęby. – czemu nie powiedziałaś mi że się z nim spotykasz? – zapytał zmartwiony.
- Nie pytałeś… - niechętnie odpowiedziałam i odwróciłam wzrok na moje dłonie jakby stały się teraz najbardziej ciekawą częścią mojego ciała. Chłopak wygramolił się ze swojego prowizorycznego łóżka i staną przy oknie balkonowym.
- Harry.. –wyszeptałam i spojrzałam przez ramie na chłopaka. Światło księżyca oświetlało jego wspaniale wyrzeźbiony, nagi tors. Jego loki rozwalone były w każdą stronę. Spojrzał na mnie. – Dziękuję. – uśmiechnął się i objął swoimi ramionami chude ciało.
- Nie masz za co, księżniczko.
- Mam. – powiedziałam i podniosłam się do pozycji siedzącej. – uratowałeś mnie… znów – dodałam. Nieśmiało się uśmiechnęłam i okryłam ramiona ciepłym kocykiem.
- Zależy mi na tobie Mel, moim obowiązkiem jest to aby nie stała ci się krzywda. – podszedł bliżej łóżka na którym się znajdowałam i uklęknął tak że był na wysokości ze mną.
- Nie wracaj na podłogę… chodź tu do mnie – poklepałam dłonią miejsce na łóżku obok mnie.
- Mel jest trzecia w nocy i nie zmieszczę się… - zaczął.
- Po prostu właź- odpowiedziałam nieco głośniej niż chciałam. Przesunęłam się robiąc, tyle ile mogłam miejsce chłopakowi. Harry posłusznie chwycił jedną z poduszek leżący na podłodze. W przyćmionym świetle mogłam zauważyć że jeszcze wahał się. – Pośpiesz się bo noc się skończy – zaśmiałam się cicho a chłopak ułożył poduszkę obok mojej i ułożył się powoli na łóżku. W ułamku sekundy przyciągnął mnie do swojego ciała i zamknął szczelnie przestrzeń między nami. Nawet nie wiedziałam kiedy…zasnęłam w jego ramonach.


HARRY'S P.O.V

Obudziłem się gwałtownie. Przez chwile leżałem nieruchomo, mrugając i starając się określić co wyrwało mnie ze snu. Wspomnienia wydarzeń poprzedniego wieczoru, wróciły gdy uświadomiłem sobie że to nie dźwięk mnie obudził, ale dotyk. Dłoń spoczywająca na moim ramieniu. Melanie obróciła się we śnie a ja nie mogłem przestać wpatrywać się w jej palce na mojej skórze. Przekręciłem się na bok i przez jakiś czas po prostu patrzyłem jak ona śpi. Głęboki, równy oddech wprawiał w drżenie miękkie i delikatne włosy na poduszce. We śnie wyglądała na absolutnie pewną swojego bezpieczeństwa. To też odczuwałem jako subtelne zwycięstwo. Długo tak wpatrywałem się w śpiącą dziewczynę. Powoli i delikatnie pogładziłem jej gładki policzek. Pod wpływem mojego ruchu powoli otworzyła zaspane oczy. Jej źrenice rozszerzyły się gdy popatrzyła prosto na mnie.
-Nie chciałem Cię obudzić – wyszeptałem i zabrałem z powrotem moją rękę. Jej włosy były trochę skołtunione z jednej strony a z drugiej idealnie przylegały jej do twarzy. Ciemne oczy wypełniały nieskrytą niewinność.
-Nic nie szkodzi – powiedziała ciszej ode mnie, prawie niesłyszalnie. Znowu zamknęła oczy i westchnęła. Zaśmiałem się lekko.
- Jak samopoczucie? – ciekawsko zapytałem. Nie chciałem jej denerwować bo wczoraj przesadziła z alkoholem więc pewnie by narzekała, ale jej odpowiedź była zupełnie inna niż się spodziewałem.
- Szczerze mówiąc, naprawdę nie jest źle- jej poranna chrypka była bardzo seksowna. Otworzyła oczy i powoli podniosła się na łokciach. – chociaż głowa mnie trochę boli- powiedziała niepewnie. Zaśmiałem się. –Harry.. –zaczęła.
- Hmm?- popatrzyłem na nią z zaciekawieniem poprawiając ciepłą poduszkę pod głową.
- A co z Cono…
- Hej – przerwałem jej – nie rozmawiajmy teraz o nim. Nie chce się denerwować od samego rana – powiedziałem zrezygnowanie i schowałem twarz w dłoniach.
Mel opadła z powrotem na łóżko i zaczęła masować swoją głowę. Popatrzyłem na nią kątem oka i nachyliłem się nad nią.
- Umieram z głodu – zacząłem – co powiesz na jakieś śniadanie? – ucałowałem jej policzek i odgarnąłem koc ze swojego ciała. Wstałem, spojrzałem na telefon aby sprawdzić która godzina. Dziesiąta. – Mam nadzieje że masz na później do pracy, bo jak nie to już jesteś spóźniona – oglądnąłem się za siebie aby na nią spojrzeć.
- Dziś mam na dwunastą, jeszcze mam trochę czasu. – nie wyszła z łóżka, wyglądała jakby nie miała ochoty stamtąd wychodzić.
- Chodź, chodź królewno, śniadanie samo się nie zrobi - powiedziałem cwaniacko, przeczesując swoje zwichrzone włosy. - Umieram z głodu.- zawołałem. Mel sturlała się z łóżka i stanęła przy mnie w krótkich spodenkach i czarnej bokserce. Jej włosy spoczywały na chudych ramionach. Chwyciła je wszystkie szybkim ruchem i związała w niedbałego koka. 
- No to chodźmy - wyszeptała i ciepło uśmiechnęła się w moją stronę. Tak wyraźnie czułem jej dotyk na moich plecach. gdy wypychała mnie z sypialni. Stąpając lekko, weszliśmy razem do kuchni. Światło słoneczne, zbyt jaskrawe, wlewało się przez duże, szklane drzwi tarasowe odbijając się od białego kuchennego blatu oświeciło nasze twarze tak, że obydwoje musieliśmy przymrużyć oczy. Mel podeszła do okna i zasłoniła powoli rolety. 
- Tak lepiej - powiedziała z ulgą i uśmiechnęła się szeroko. Zacząłem wyjmować produkty z szafek.Gdy poruszałem się po kuchni, Melanie chodziła za mną niczym cień. Kątem oka zauważyłem że mi się przygląda ale myślała że tego nie widzę. Uśmiechnąłem się sam do siebie i oblizałem powoli wargę. Powoli usiadła na blacie koło kuchenki gdzie właśnie wbijałem jajko na patelnie. 
- Czemu się tak przyglądasz? - zapytałem i wbiłem kolejne jajko.
- To słodkie że robisz mi śniadanie - powiedziała jakby w transie. Dodałem kilka przypraw i zacząłem mieszać posiłek. Odstawiłem drewnianą łyżkę aby jajecznica do końca się ścięła i podszedłem bliżej dziewczyny. Położyłem ręce na jej udach i lekko rozchyliłem je na boki. Stanąłem między nimi i objąłem ją w tali. Pocałowałem ją. A dokładniej musnąłem jej usta moimi. Jej opuszki palców przejechały po moim policzku co spowodowało dreszcze na moim ciele. Nie mogłem zrozumieć tego dlaczego ona tak na mnie działa. Błyskawicznie oderwaliśmy się od siebie gdy właśnie w tej chwili dwa tosty wyskoczyły z tostera. Popatrzyła na mnie i zachichotała. Wróciłem do jajecznicy i przerzuciłem ją na talerz. Usiedliśmy razem przy okrągłym stole i w zupełnej ciszy jedliśmy śniadanie.
-Smakowała Ci? - zapytałem gdy wziąłem dwa talerze i włożyłem do zmywarki.
- Najlepsza jaką kiedykolwiek jadłam - podeszła do mnie i ucałowała w policzek - dziękuję Haroldzie.
-Zawsze do usług! - powiedziałem poważnie i zaśmiałem się. 



Odpięłam pas i westchnęłam ciężko. 
- Musze już iść - powiedziałam - Ale nie chce. 
- Będę tutaj czekał na ciebie po pracy, obiecuje - popatrzył na mnie ciepłym wzrokiem.
Musnęłam delikatnie wargami usta Harry'ego i wyszłam z samochodu pospiesznie. 
Dzień w pracy mijał mi wyjątkowo szybko, nim się zorientowałam dochodziła już siedemnasta o której miałam wyjść z pracy. Pożegnałam się z koleżanką ze stanowiska, która pracowała dziś wraz ze mną i wyszłam tylnym wyjściem dla pracowników. W między czasie dostałam wiadomość od Conora, na samą myśl dostałam gęsiej skórki. Otrząsnęłam się i przeciągnęłam palcem po ekranie, odblokowując telefon. Z wiadomości wynikało, że mężczyzna czekał już na mnie na dole. 
- Witam panno Gray - podał mi dłoń, którą niechętnie uścisnęłam. Och, więc teraz jesteśmy na pan i pani. - Nie chciałbym zawracać głowy, ale potrzebuję pani podpisu w dokumentach, odnoszących się do szkoleń. Czy mogłaby pani podejść do mojego biura teraz? - zawahałam się i lekko kiwnęłam głową. Za chwile miał się tu pojawić Harry, odbierając mnie z pracy. 
- Jeśli to nie potrwa długo, to tak - dodałam owijając ciaśniej szalik wokół szyi.
- Z pewnością nie - odpowiedział a na jego ustach wymalował się cwany uśmiech. - Proszę za mną.
Szłam tuż za Conorem dotrzymując mu kroku, wiatr wzmagał na sile i jedyne o czym marzyłam to siąść z ciepłą herbatą przy kominku. Zatrzymaliśmy się parę metrów dalej przy wysokiej kamienicy. Nie byłam pewna co do tego miejsca i miałam złe przeczucia. Mężczyzna otworzył przede mną drzwi przepuszczając mnie w progu, na chwiejnych stopach powoli przeszłam obok niego. Ciężkie, drewniane drzwi zatrzasnęły się z hukiem, a moim ciałem momentalnie wstrząsnęło. Melanie spokojnie, to tylko wiatr - mówiłam w myślach sama do siebie.
- Dlaczego tu tak ciemno? - zapytałam cichym głosem. 
Nie odpowiedział mi nikt, głucha cisza. O co tu do cholerny chodzi. Obejrzałam się za siebie, nic. Nikogo nie było. Naprzeciw siebie usłyszałam szuranie, a następnie głos. Kurwa.
- Melanie, skarbie - moje całe ciało zaczęło niekontrolowanie drżeć, kiedy światło rozbłysło w rogu pokoju a moim oczom ukazał się on. Mark, przeplatający między swoimi placami scyzoryk z taką łatwością, jakby to było nie wiadomo co. 
- Nawet nie próbuj uciekać. - po tych słowach poczułam jak dwoje mężczyzn chwyta mocno moje ramiona. Zaczęłam się wyrywać, kopać, krzyczeć, lecz nic to nie dało.
W pewnym momencie zaczęło mi gwałtownie wirować w głowie, a moje myśli były zdezorganizowane, kiedy moje kończyny stały się wiotkie, a mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Umysł pracował coraz ciężej, obraz rozmazywał się niewyobrażalnie. Moje powieki stały się ciężkie i opadały coraz bardziej jakby ważyły co najmniej tone, aż w końcu stała się ciemność, otchłań, czarna dziura, z której już nie mogłam się wydostać.




Przeczytałeś? Skomentuj, daje nam to ogromną motywacje x

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 21.

    Stojąc tak blisko niej, czułem mocny zapach alkoholu lecz zbytnio się tym nie przejmowałem. Wiedziałem, że już trochę wypiła. Wtuliła się we mnie swoim malutkim, drobnym ciałem. Objąłem rękoma jej talię przybliżając ją bliżej mnie. Poruszaliśmy się wolno w rytm muzyki. Nachyliłem się nad nią.
- Wszystkiego najlepszego kochanie - wyszeptałem jej do ucha, całując ją delikatnie w policzek. Poczułem że uśmiechnęła się pod wpływem mojego ruchu. Najważniejsze dla mnie było to że jestem teraz tu z nią, nic innego się nie liczyło. Byłem spokojny wiedząc, że jest przy mnie. Bezpieczna.  Niechętnie oddaliłem nasze ciała od siebie i spojrzałem jej w oczy. Nie widziałem dokładnie jej twarzy ponieważ w sali panował półmrok. Dłonią pogładziłem jej policzek i odgarnąłem kosmyk jej włosów za ucho - Tęskniłem – powiedziałem posyłając jej delikatny uśmiech. Dziewczyna ułożyła swoje ręce na moim torsie i uśmiechnęła się szczerze w moją stronę. Jej uśmiech był najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Była dziewczyną, w której ciężko było się dopatrzeć jakichkolwiek wad.
- Ja również Harry – powiedziała prawie niesłyszalnie i niepewnie się zaśmiała.
- Co cie tak śmieszy? – powiedziałem wesoło i uśmiechnąłem się ukazują rząd białych zębów. Kochałem gdy to robiła. Gdy była szczęśliwa i uśmiechnięta, taką Melanie uwielbiałem.
- Nic.. Po prostu przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie- znów się zaśmiała.
- Wiesz.. – zacząłem. Złapałem jej dłoń i splotłem nasze palce razem. – Gdy wtedy, pierwszy raz cię spotkałem. Wiedziałem, że jest coś w tobie niezwykłego – wpatrywałem się w nasze splecione dłonie i od razu przeniosłem wzrok na dziewczynę. 
Domyśliłem się, że jej policzki zaczerwieniły się na moje słowa. Nic nie odpowiedziała. – Pójdę po coś do picia – oznajmiłem i powili wysunąłem dłoń od niej – Zostań tutaj – nachyliłam się nad nią i  musnąłem delikatnie ustami jej policzek.

*

   Stałam na środku sali patrząc jak chłopak odchodzi. Rozglądnęłam się po lokalu. Nagle zauważyłam w tłumie, że drzwi wejściowe się otworzyły i ktoś szybkim krokiem wszedł do środka, popychając ludzi i przepychając się. W pewnym momencie obrał kierunek w moją stronę. Miał na sobie czarną bluzę. Niestety nie wiedziałam kto to ponieważ na głowę miał założony kaptur. Szczerze, trochę się przestraszyłam. W połowie drogi 'tajemniczy gość' ściągnął nakrycie z głowy tak że bez trudu mogłam poznać że to Conor. Podszedł do mnie bliżej, dysząc ciężko.
-Wszystkiego najlepszego – powiedział radośnie wręczając mi małą ozdobną torebkę, w której zapewne znajdował się prezent. –W końcu cię znalazłem, mam nadzieje że ci się spodoba – powiedział patrząc na podarunek. Otworzyłam pudełeczko w którym znajdowała się piękna biżuteria.
- Piękne – nie oderwałam wzroku z prezentu i uśmiechnęłam się do siebie. W końcu spojrzałam na niego – Nie spodziewałam się, że przyjdziesz – uśmiechnęłam się i skierowałam się z chłopakiem kilka kroków dalej. Stanęliśmy koło wielkiego filara.
-A jednak! Dan powiedziała żebym wpadł. Więc pomyślałam, czemu nie? – uśmiechnął się szeroko. Byłam wręcz zaskoczona że przyszedł na tą imprezę, ale w końcu to znajomy, chyba mogę tak powiedzieć. Od jakiegoś czasu podczas wszystkich kursów w których już uczestniczyłam, polubiłam Conora. Był bardzo sympatyczny i potrafił mnie rozbawić.
- Cieszę się że przyszedłeś - uśmiechnęłam się – Tam jest bar, jeśli chcesz coś do picia to śmiało! – wskazałam w tamtą stronę. Myślałam że znajdę tam wzrokiem Harry’ego ale niestety zbyt duża ilość osób uniemożliwiła mi to.
- Dzięki! A ty nie chcesz? – zapytał z zaciekawieniem patrząc cały czas na mnie jego przenikliwy wzrok wywoływał u mnie dyskomfort.
- Lepiej nie, już i tak trochę przesadziłam. - uśmiechnęłam się i zaczęłam bawić się moimi palcami z lekkiego zdenerwowania. Mój oddech trochę przyspieszył. Conor nie był dziś taki jak kiedyś. Zachowywał się inaczej. – Mam nadzieje, że nie jesteś rozczarowany imprezą? -  chciałam przerwać niezręczną cisze między nami.
-Nie, przyszedłem przed chwilą – wyszeptał chłopak. Zbliżył się do mnie i musnął palcami mój policzek. - Zapowiada się świetnie.
Uniósł moją twarz. Byłam zbyt zaskoczona, żeby się poruszyć. Nawet kiedy nachylił się ku mnie, dopiero trochę później uświadomiłam sobie, co Conor robi. Odruchowo zamknęłam oczy, kiedy jego wargi musnęły delikatnie moją szyję, przeprowadzając mnie o nieprzyjemny dreszcz. Nagle zapragnęłam być tulona i całowana, ale w głębi siebie wiedziałam, że nie przez Conora. Moje serce przyspieszyło, poczułam jak alkohol buzuje w mojej krwi mieszając się ze zdenerwowaniem. Przez to nie mogłam odepchnąć chłopaka. Byłam zbyt przerażona i sparaliżowana tym co się dzieje. Nagle przyciągnął mnie bliżej siebie i oplótł rękoma moją talię nie spuszczając ust z mojego ciała. Włosy Conora załaskotały mnie w policzek. Nie były tak jedwabiste jak u Harry'ego, ale równie miękkie. Jego usta powędrowały wyżej. Zaczął całować moje usta. Poczułam, że od razu chce pogłębić pocałunek. Zaczęłam odpychać go od siebie, ale on tylko przyciągnął mnie bliżej siebie, na co zaczęłam się wyrywać. Nie byłam świadoma co on robi. Co ja robię. To było dla mnie nierealne. Jedną ręką powiódł palcami po owalu mojej twarzy. Jego dotyk był delikatny mimo zgubień na opuszkach. Chciał mnie uwieść, wiedziałam to. Teraz myślałam tylko o Harrym, gdzie on w ogóle jest? Byłam bezsilna żeby odepchnąć od siebie Conora. Zdrętwiałam, ale usta chłopaka napierały na moje wargi, jednak ja nie oddawałam pocałunku. Czekałam jak chłopak sam zaprzestanie działania. Nagle dopadło mnie przerażenie jakbym zrobiła ufny krok do przodu i runęła w czarną otchłań. Odsunęłam się od Conra tak gwałtownie, że omal się nie potknęłam.
- Melanie? – jego oczy błyszczały w ciemności  – Melanie, co się stało?
- Przestań – warknęłam na niego, własny głos brzmiał słabo w moich uszach. – Ja.. nie powinnam… nie.. – jęknęłam przerażona.
- Za daleko się posunęliśmy? Możemy zwolnić… - chwycił mocno moje dłonie i przyciągnął blisko siebie. Nasze twarze się prawie stykały. Chłopak delikatnie popchnął mnie na filar. Moje plecy przylegały do zimnej ściany. - Przestań, zostaw mnie - wykrzyczałam.
Moje ciało było bezsilne. Poczułam namiętny dotyk Conora. Ręką powiódł ku mojej piersi. Lekko ją ścisnął. Z moich ust wydobył się krótki jęk, co chłopaka znacznie podnieciło. Nagle zza szumu muzyki usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię. Z chwili na chwile głos stawał się bardziej wyraźny.
-Melanie!- Conor odszedł ode mnie i spojrzał za siebie. Gdy tylko to zrobił ktoś mocno uderzył go w twarz, a jego ciało osunęło się po moim na podłogę. To był Harry. Przerażonym wzrokiem wzrokiem spojrzałam na niego. Chłopak szybko wyciągnął rękę w moją stronę dając znak żebym do niego podeszła. Ostrożnie obeszłam ciało Conora.  Od razu wtuliłam się w tors Harry'ego. 
-Dziękuję.. -powiedziałam płaczliwym tonem. Znów mnie uratował. Do moich oczu napłynęły łzy. Popatrzyłam przed siebie na podłogę. Conor, leżał prawdopodobnie nieprzytomny lub starał się zebrać do kupy. Na ten widok jeszcze bardziej przytuliłam się do chłopaka i wciągnęła powietrze przez zęby. 
-Shhh.. Mel spokojnie. Już jesteś bezpieczna - Objął mnie i pocałował czubek głowy. Spojrzałam jeszcze raz na leżącego przede mną chłopaka i powoli uwolniłam się z uścisku Harry'ego. Podeszłam bliżej Conora.
- Melanie idziemy - szybko chwycił moją dłoń i popatrzył w moje przerażone oczy.
Obejrzałam się dookoła siebie. Ludzie nie zwracali uwagi na  to co się w obecnej chwili działo. Najwidoczniej nie dostrzegli, chłopaka leżącego na ziemi. Pokiwałam głową.
- Muszę się pożegnać - zaciągnęłam się mocniej ciężkim powietrzem panującym w tym pomieszczeniu. Chwyciłam chłopaka za rękę i ruszyliśmy do strefy VIP.


 - Idziemy stąd... - warknął Harry, czekając aż z wszystkimi się pożegnam i podziękuję za przybycie.  Złapał mnie szybko za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Zanim jeszcze wyszliśmy z lokalu zatrzymałam się gwałtownie w miejscu gdzie leżał Conor, lecz go już tam nie było.
Harry objął jedną ręką moją talie i dają mi znać żebyśmy już ruszyli . Od razu moje ciało zadrżało pod wpływem chłodnego powietrza. Harry nadal był zły, wiedziałam to. Szedł tak szybkim tempem, że czasem musiałam szybciej przebierać nogami. Wyciągnął z kieszeni kluczyki i otworzył swoje auto. Usiadłam na miejscu pasażera. Gdy chłopak wsiadł do samochodu ściągnął swój garnitur i podał mi. Ubranie było za duże lecz ciepłe i wygodne. Od razu zrobiło mi się lepiej. Odpalił auto i powoli wyruszył z parkingu. Jechaliśmy z dość szybką prędkością.
- Możesz trochę zwolnić? -zapytałam niepewnie ale Harry nie zwrócił na mnie uwagi i nie próbował nacisnąć hamulców. Rozumiem że był wściekły ale trochę szacunku do mnie mógł wyrazić. Właśnie przejechaliśmy skrzyżowanie. - Do mojego domu jedzie się w drugą stronę - powiedział tym razem pewnie z nadzieją, że chłopak powie cokolwiek.
- Dziś śpisz u mnie - powiedział chłodno i zacisnął uścisk na kierownicy. Westchnęłam i oparłam się o siedzenie. Z małej kopertówki wyciągnęłam telefon.

'Nie wrócę do domu na noc, nie martw się. Mel xx'


Mam nadzieję, że resztę nocy szybko minie bo nie mam zamiaru się użerać z wkurzonym Harrym. Tym bardziej, że nie wiem kim jest Conor.




Przeczytałeś? Skomentuj, daje nam to ogromną motywację x

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 20.

Wiemy, że większość z was zabije nas za ponad miesięczną nieobecność...Przepraszamy, naprawdę bardzo! Pewne sprawy wymknęły się spod kontroli, że tak to ujmę. Zadajemy sobie sprawę że dużo osób czekało na kolejny rozdział, ale brak czasu i weny uniemożliwiał nam to. Wynagrodzimy wam to w postaci szybciej dodawanych rozdziałów. Dziękujemy za taką ilość wyświetleń, oraz za wszystkie komentarze, nie wiecie ile radości sprawia czytanie ich! Jesteście niesamowici.




Wszystkie kursy na które byłam umówiona z niejakim Conorem przebiegały w miarę spokojnie. Danielle, oznajmiła mi że kontaktował się z nią mężczyzna, lecz jej kursy będą dopiero po tym jak ja skończę swoje. Spotkania odbywały się w biurze Conora, trwały zazwyczaj godzinę. Minęły już prawie dwa tygodnie od czasu uczęszczania na pierwsze szkolenia. Nie spotykałam się z Harrym przez ten czas, wymienialiśmy się jedynie krótkimi wiadomościami. Mogę przyznać się bez bicia, tęskniłam za nim cholernie bardzo. Pomaganie Lucy w domu, praca, treningi i te szkolenia zawalały mi codziennie głowę, nie miałam ani odrobiny wolnego czasu dla siebie. Ciężko jest mi się skupić na moje pracy. Ale jeszcze ciężej mi jest mi skupić się, kiedy masz do obsłużenia masę klientów, a nieustannie w twojej głowie siedzą te szmaragdowe oczy i bujne brązowe loki Harry'ego. Wyrwałam się z transu i starałam się zrobić to co w mojej mocy, by obsłużyć ludzi ustawionych w kolejce do kasy. Tak bardzo starałam się rzeczywiście słuchać i odpowiadać racjonalnie osobie, która do mnie mówiła, lecz mój umysł zatracił się w swoim własnym wyobrażonym świecie. Nie mogłam przestać myśleć o tym, jak odbędzie się moje spotkanie z Harry po prawie dwu tygodniowej przerwie. Albo co na siebie włoży, czy pachnie nadal tak cudownie że można się zatracić od razu w tym zapachu, czy jego usta nadal są takie miękkie, pełne i smakują miętą. Na moich policzkach poczułam wypieki, schyliłam głowę by zakryć rumieniec włosami. Kiedy ostatni klient wyszedł, Danielle zamknęła sklep. Oparłam łokcie o blat i podniosłam głowę na słowa Dani:
- Coś się stało? - zapytała, układając stertę rozrzuconych ciuchów.
- Co? Oh...nic. Po prostu jestem zmęczona - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się leniwie do przyjaciółki.
- W takim razie idź do domu, dokończę sama, już niewiele mi zostało - wskazała ręką na sklep.
Pokiwałam z wdzięcznością głową i ucałowałam Danielle w policzek. Zanim wyszłam, rzuciła mi krótkie 'uważaj na siebie'.
Odetchnęłam głęboko, kiedy weszłam do mieszkania czując ten charakterystyczny zapach. Przywitałam się z Lucy i wzięłam gorący prysznic. Moje zmęczenie dawało, o sobie coraz bardziej znać. Po założeniu na siebie piżamy i zgaszeniu wszystkich świateł w pokoju, padłam brzuchem na łóżko, a kiedy moja głowa ułożyła się na bawełnianych poduszkach odpłynęłam od razu w głęboki sen.


Odwróciłam się w drugą stronę by pozbyć się denerwującego brzęczenia koło ucha. Moje oczy powoli się otworzyły, ale od razu je zmrużyłam kiedy promienie słoneczne, raziły mnie niemiłosiernie. Rzuciłam rękę na stolik nocny, mając nadzieję że kiedy wyciągnę ją wystarczająco daleko, to nie będę musiała przenosić całego ciała w tamtym kierunku. Po chwili wyczułam pod swoją dłonią wibrujące urządzenie i przyłożyłam je do ucha. Policzek nadal leżał na miękkiej poduszce gdy wymamrotałam powitanie.
- Halo? - moje powieki zamknęły się ponownie, ale po chwili otworzyłam je spoglądając na rząd cyferek na zegarku. Jęknęłam kiedy dostrzegłam dziewiątą rano.
- Melanie! - pisnęła dziewczyna, od razu poznałam że to Danielle - Gotowa? - dodała podekscytowana.
Aż podskoczyłam, kiedy przypomniałam sobie że to dziś byłam umówiona z przyjaciółką na zakupy, na które już zbierałyśmy się od dłuższego czasu. To był jej urodzinowy prezent dla mnie. Obiecała, że kupi mi sukienkę i zajmie się imprezą urodzinową, którą sama postanowiła zorganizować już w tą sobotę. Został tylko jeden dzień do przyjęcia.
- Ta..tak - powiedziałam w trakcie szukania jakichkolwiek ubrań - Zaraz będę gotowa.
- Świetnie, przyjadę po ciebie za dziesięć minut - zachichotała i rozłączyła się.
Rzuciłam telefon na łóżko i biegiem skierowałam się do łazienki. Po upłynięciu niecałych dziesięciu minut, Danielle przyjechała, czekając cierpliwie zanim doprowadzę się do porządku.



Po przymierzeniu przeróżnych rodzajów, ubrań nadal nie wybrałam nic odpowiedniego dla siebie. Danielle obrzucała mnie tysiącami sukienek, spódnic, aby upewnić się że będę wyglądała wyjątkowo na sobotniej imprezie. Nie byłam przekonana co do tego, ale zgodziłam się widząc tak zaangażowaną i przejętą dziewczynę, która starała się za wszelką cenę mieć idealnie wszystko wykonane.
Dostałam jedną z ostatnich sukienek, byłam już do granic możliwości wykończona. Przeszłyśmy przez całe centrum handlowe, w poszukiwaniach sukienki i dodatków do tego. Niby nic, a jednak człowieka męczy.
- Melanie, wyjdź! - zawołała już któryś raz z rzędu zniecierpliwiona Danielle.
- Nie jestem pewna tej sukienki - odpowiedziałam jej po chwili z przymierzalni.
Sukienka, która obecnie widniała na moim ciele była cała czarna i mocno obcisła. Sięgała do połowy ud, dzięki wycięciu na plecach odsłaniała łopatki i poszczególne partie kręgosłupa, co dodawało kobiecości.
-Oh! No wyjdź w końcu, chce cię zobaczyć! - krzyknęła dziewczyna.
Jęknęłam pod nosem i rozsunęłam materiał napotykając szeroko otwarte oczy przyjaciółki. Jej usta był lekko otwarte i wydostał się z nich krótki pisk.
- Jest aż tak źle? - przygryzłam wargę i odwróciłam się w stronę lustra.
- Źle?! - przełknęłam ślinę, czekając na opinię, spodziewałam się najgorszego ale to co usłyszałam zbiło mnie z tropu. - Jest perfekcyjnie! - niemalże krzyknęła z podekscytowania. Obeszła mnie dookoła, przyglądając się najmniejszemu szczegółowi.
- Nie sądzisz..hm że jest - zaczęłam niepewnie - No nie wiem zbyt...skąpa? - odwróciłam się w jej stronę.
- Skąpa? - zachichotała Danielle - Nie, jest idealna - przełożyła moje włosy na jedno ramię i założyła wcześniej upatrzoną biżuterię. - Wyglądasz olśniewająco. Chce zobaczyć minę Harry'ego, kiedy cię zobaczy. - zaśmiała się.
Schyliłam głowę próbują uniknąć jej spojrzenia na moich różowych policzkach. Zasunęłam kotarę za sobą i wzięłam głęboki oddech. Kiedy Danielle rozmawiała przez telefon, zdążyłam się przebrać i ruszyć wraz z nią do kasy. Zapłaciła za wszystko, za co jej ogromnie podziękowałam i zaprosiłam na obiad, przynajmniej w jakimś małym stopniu mogłam się jej odwdzięczyć.
- Pamiętaj, jutro godzina osiemnasta, przyjedzie po ciebie mój znajomy i cię odbierze. Bądź gotowa! - powiedziała dziewczyna, kiedy wysiadałam z samochodu.
- Oczywiście, dziękuję jeszcze raz za wszystko. - ucałowałam ją w policzek i wyszłam.
Nie miałam pojęcia do Danielle wymyśliła, kogo zaprosiła ale wiedziałam że będę się świetnie bawić.


*


Muzyka w klubie rozbrzmiewała tak głośno, że aż wszystko dookoła wibrowało. Jedyne światło było dostępne wokół stoiska DJ'a oraz baru. W całym pomieszczeniu panował półmrok, a migające co jakiś czas światła oświetlały niektóre partie klubu. Przebiłam się przez zatłoczoną część i ruszyłam za nieznaną mi kobietą do strefy VIP, tak jak poleciła mi Danielle. Kiedy tam dotarłam, dostrzegłam grupę ludzi którzy jak tylko mnie ujrzeli zaczęli wykrzykiwać i rzucać się na mnie z urodzinowymi życzeniami. Byłam zachwycona i jednocześnie zaskoczona tym że Dan, pamiętała o moich przyjaciołach z liceum. Wszyscy, tak jak myślałam zaprosiła, nawet Louisa dostrzegłam przy barze krzyczącego do barmana zamawiając napoje. Jednej osoby brakowało, tej z kasztanowymi lokami i hipnotyzującym spojrzeniem.
- Harry się trochę spóźni - krzyknęła Danielle, widząc kiedy zaczęłam się rozglądać. Skinęłam tylko głową.
Wypiliśmy kilka shotów przyniesionych przez bruneta. Czas mijał nieubłaganie szybko, bawiłam się naprawdę świetnie. Wraz z Dani, przecisnęłyśmy się przez tłum ludzi by znaleźć się na mniej zatłoczonej części parkietu. Zamknęłam oczy i pozwoliłam muzyce przejąć nade mną kontrolę. Nawet nie zorientowałam się kiedy, tańczyłyśmy do nieświadomej ilości piosenek, a moje nogi powoli odmawiają posłuszeństwa. Po wypiciu kolejnych dwóch drinków, zaczęłam czuć niesamowitą lekkość, a uśmiech na twarzy pojawiał mi się dość często.
Kiedy muzyka zwolniła, miałam zamiar zejść z parkietu, tak jak zrobiła to Danielle chwilę temu. Lecz na swoim nadgarstku poczułam uścisk i zostałam przyciągnięta tak że moje plecy przylgnęły do torsu, a duże dłonie zostały ułożone na mojej talii.
- Niesamowicie pięknie dziś wyglądasz - wychrypiał Harry tuż do mojego ucha, delikatnie drażniąc płatek ucha swoim oddechem.
Nie odpowiedziałam nic, tylko zaczęłam ruszać się w rytm muzyki. Chłopak wydawał się być lekko zaskoczony tym z jaką klasą potrafię się ruszać - absolutnie hipnotyzująco. Były to proste i subtelne ruchy, jednak wprawiały w zachwyt Harry'ego, wydawał z siebie ciche pomruki kiedy oparłam głowę na jego ramieniu i poruszałam wolniej biodrami. Alkohol zawsze dodawał mi więcej odwagi. Niemalże krzyknęłam kiedy chłopak odwrócił mnie i jego gorące usta zderzyły się z moimi. Wsunął język między moje wargi i natychmiastowo zaczął nim pracować. Oddychałam coraz ciężej, kiedy podczas pocałunku chwycił moje włosy w wplątał w nie swoje palce, lekko ciągnąc. Nasz pocałunek szybko przerodził się w bardziej namiętny. Jego dłoń powędrowała w dół moich pleców dotykając nagiej skóry. Przyciągnął mnie bliżej siebie, pragnąc jeszcze większej bliskości, przylgnął do mnie biodrami, na co jęknęłam w usta. Poczułam jak delikatnie się uśmiecha. Odsunął włosy na jedną stronę i złożył mały pocałunek, na gorącej skórze mojej szyi.

Mogę przyznać, że ten dzień był najlepszy w moim życiu. Już nic nie było mi do szczęścia potrzebne, tylko jego obecność, przy której czułam się tak niesamowicie.