Z trudnością uniosłam się z zimnej ziemi. Deszcz przemoczył moje ubrania, które przez to stały się cięższe i trudniej było mi przez nie ustać na nogach. Niedaleko paliła się latarnia. Dawała niedużo światła ale dzięki temu mogłam ujrzeć zarysy dwóch mężczyzn. W ciszy powoli zbliżali się do mnie. Jeden był dość umięśniony. To on popchnął mnie na mokrą, zimną ścianę. Następnie opadłam na ziemie. Mój upadek był tak mocny, że przez chwile straciłam poczucie świadomości. Drugi mężczyzna był drobniejszy. Był może o kilka centymetrów wyższy ode mnie.
- Moja kochana Melanie. - nagle odezwał się jeden z nich. Znałam ten głos. Byłam pewna. - niebezpiecznie jest wychodzić z domu o tej godzinie. Może ci się coś stać - ciągnął dalej. Nie myliłam się. Moje obawy się sprawdziły. To był Mark.
- Czego ode mnie chcesz ty gówniarzu?! - krzyknęłam z przerażeniem. Nie mogłam się ruszyć ani w tył ani w przód. Moje nogi jakby wrosły w beton. Cholernie bałam się że on mi coś zrobi. Jedyną nadzieje miałam w Harry'm. Mam, że mi pomoże.
- Hmm, niegrzeczna. Takie mnie bardzo podniecają. Chodź z nami, a nic Ci nie zrobimy. - powiedział powoli i popatrzył się w stronę drugiego faceta z głupkowatym uśmieszkiem. Wspólnik Marka stanął w miejscu a on sam ruszył szybko w moją stronę. Udało mi się pospiesznie wstać i stawić dwa kroki w tył, lecz więcej nie zdołałam zrobić. Uderzyłam lekko plecami o zimną ścianę. Ślepy zaułek.
- Już jesteś moja. - powiedział chłopak a w małym świetle zabłysnęły jego oczy. Nie wiedziałam co robić. Poczułam przypływ adrenaliny kiedy, chłopak stał krok ode mnie. Zacisnęłam pięść i szybko uderzyłam ręką w jego twarz. Chłopak odskoczył do tył pod wpływem uderzenia. Poczułam na swoich kostkach szczypanie. Pierwszy raz tak mocno uderzyłam. Deszcz zmoczył moje poranione miejsca, aż z bólu wciągnęłam powietrze przez zęby. Podniosłam głowę i spojrzałam na Mark'a. Chłopak ocierał obolały policzek. Popatrzył na mnie wzrokiem mówiącym 'Już po tobie ty mała szmato' . Ruszył wściekły w moją stronę. Szybkim ruchem ręki owinął dłonią moją szyję jak wąż. Sprawił że nie mogłam oddychać. Rękę powoli podnosił wyżej ciągnąc mnie. Próbowałam stanąć na palcach, żeby mieć jakikolwiek odstęp do powietrza. Nie było to jedna takie proste.
- Jesteś teraz tak całkowicie bezbronna - wysyczał mi prosto w twarz
Nie wiem czy bym z nim się tak całkowicie zgodziła. Zakręciło mi się w głowie, ledwo co zaciągałam się powietrzem. Czułam się zmęczona. On nie używał praktycznie siły. Czekał, aż ja stracę energię. Użyłam więc tyle siły, ile mi zostało, machnęłam kolanem i mocno ugodziłam przeciwnika w krocze przez co z mocnym hukiem upadłam na podłogę. Tyłem głowy uderzyłam o ścianę. Zaczęłam kaszleć. Nadal nie mogłam nabrać wystarczającej ilości powietrza. Wstałam na chwiejnych nogach i popatrzyłam przez deszcz na Marka. Zwijał się z bólu.
- Kurwa! Co za suka! - krzyczał. Popatrzył się na jego kolegę.- A ty skurwysynu na co patrzysz?! Łap ją kurwa! Już! - Krzyknął, a umięśniony facet ruszył w moim kierunku. Nie miałam z nim szans. Nie miałam gdzie uciec. Mężczyzna złapał mnie swoimi tłustymi, wielkimi łapami za ręce w sposób że miałam je z tyłu.
- Możesz ją dobić szefie! - krzyknął mężczyzna i odwrócił mnie w stronę Marka. Zaczęłam się wiercić. Łzy już naleciały mi do oczu gdy pomyślałam tylko jaki ból może mi zaraz sprawić chłopak.
- Nie wierć się tak malutka - grubas ścisnął mocniej moje ręce. Lecz ja nie dałam za wygraną. Ruszałam się jak oszalała. Nagle skamieniałam. Wielki facet przyłożył mi pięścią w kark. Ugięłam się w pół i opadłam na kolana. Teraz moje cale ciało było pod władaniem tego mężczyzny. Schyliłam głowę, osłupiałam bezradnie a łzy spadały po moich policzkach. Mój wzrok powędrował przelotnie w górę. Zobaczyłam Marka. Stał teraz nade mną. Uderzył mnie czymś. Moja głowa została skrzywdzona jako pierwsza. Obraz zwolnił. Nie wytrzymywałam. Zatrzymał się, przed wykonaniem kolejnego ciosu i sięgnął ręką do kieszeni.
- Nie będę się z nią tak bawić. Mała kurwa myśli, że mnie pokona... - mówił przez zaciśnięte zęby. Z kieszeni wyciągnął mały przedmiot. Tego obawiałam się najbardziej. Zarysy przedmiotu pokazywały broń. Powoli skierował lufę w moja stronę.
- Mogłaś mnie posłuchać i iść ze mną, a nic by ci się nie stało. Sama o tym zdecydowałaś. Mogłaś być grzeczna - powiedział przez zęby. Złapał broń drugą dłonią. To tak będzie wyglądał mój koniec? Całe życie przeleciało mi przez oczyma, tak nie może się to skończyć. Nie. Na pewno nie.
- Żegnaj Melanie. Nawet w czasie twojego marnego życia nie dowiedziałaś się kim jestem. - powiedział.
Naciągnął broń. Widziałam jak przykłada palec do spustu. Nie chciałam tego widzieć, zacisnęłam mocno powieki. Mój oddech związał mi się w gardle a serce niemal przestało bić. Moje ciało zesztywniało. Rozległ się strzał. Lecz ja nic nie poczułam. Co się dzieje? Spojrzałam w górę. Harry. Tak to było on. Natychmiast zareagował. Mocny cios w brzuch Mark'a spowodował że broń wypadła mu z ręki i upadła z hukiem na ziemię. Ponieważ Harry był odwrócony tyłem, nie widziałam jego twarzy. Ale widziałam jak jednym, szybkim i pewnym ruchem podniósł rękę i wycelował ciężki cios w twarz Mark'a. Ostatnie uderzenie było tak silne, że usłyszałam trzask i kiedy upadł na ziemie, krew z nosa zaczęła tryskać brudząc ciemny beton.
-Puść ją! Natychmiast bo inaczej będę musiał to zrobić - krzyknął Harry a ja powoli poczułam ulgę w moim ciele, kiedy uścisk na moich dłoniach słabł. Upadłam na drogę. Nie miałam już sił .
- Melanie! - krzyknął Harry. Nagle rozległ się odgłos syreny policyjnej.
- Kurwa! Gliny! - krzyknął chłopak za mną. Odsunął się ode mnie i pociągnął za sobą ledwo chodzącego Mark'a.
- Harry...- wyszeptałam i osunęłam się na niego.
Złapał mnie z taka lekkością jakby codziennie ratował mdlejące dziewczyny. Może i tak było? W końcu jest czarujący. Wziął mnie na ręce i powiedział coś do ucha co zabrzmiało jak 'Wszystko będzie dobrze księżniczko'. Odchyliłam głowę i spojrzałam na niego, ale poczułam tylko na swojej skórze palące krople deszczu, a potem wszystko ogarnęła ciemność.
***
- Myślisz że się obudzi? To już parę godzin.
-Trzeba dać jej czas. Ona naprawdę dużo przeżyła.
-Wiem... Czemu ja się wcześniej tam nie zjawiłem?
-Nie obwiniaj się, to nie twoja wina.
Moje myśli biegły powoli jak gęsta krew lub miód. Musze się obudzić! Ale nie mogę. Sny nawiedzały mnie jeden po drugim, rzeka obrazów niosła mnie jak liść miotany przez prąd. Widziałam Harry'ego. Harry'ego jako mojego bohatera. On uratował mnie. On uratował moje życie. Widział go z białymi skrzydłami wyrastającymi z pleców. Jego ciemne loki niesamowicie kontrastowały z jasną karnacją.
- Idź się przespać ja z nią posiedzę.
- Nie. Zostanę przy niej do końca.
- Ja przy niej będę. Idź. To ci dobrze zrobi.
- Al..
- Idź. Zaufaj mi.
Czułam się tak jakby ktoś raszył mi powieki. Kiedy je rozchyliłam ciężko było mi się przyzwyczaić do jaskrawego światła. Z trudem dźwignęłam się na łokciach. Bolało mnie wszystko, zwłaszcza brzuch i kręgosłup. Rozejrzawszy się, stwierdziłam że leże na wielkim łóżku. To nie był szpital, ale nieznajome mi miejsce. Obok mnie na krześle siedziała Danielle. Włosy miała zaplecione w jeden długi warkocz sięgające do piersi. Miała na sobie jeansy i czerwoną koszulę w kratę. Spała.
Jej widok ucieszył mnie bardzo. Odetchnęłam głośno, a moja przyjaciółka się przebudziła.
- Melanie, kochanie! Nareszcie się obudziłaś. Jak się czujesz?- krzyknęła i rzuciła się w moje ramiona.
- Dan! Ciebie też miło widzieć - Dałam jej buziaka w policzek - Gdzie jest Harry? - Zapytałam.
- U siebie w sypialni. Zasnął, był wykończony - wytłumaczyła mi Danielle.
- Musze do niego iść - gwałtownie zerwałam się. Wstałam i od razu upadłam z powrotem na łóżko
- Mel, nie! Siadaj. Jeszcze się coś stanie - powiedziała. Ona chyba najlepiej wiedziała co dla mnie najlepsze. Nagły kujący ból sprawił, że z sykiem wciągnęłam powietrze.
Dziewczyna spojrzała na mnie przestraszona.
- Dobrze się czujesz?
Ból osłabł, ale poczułam pieczenie w gardle i dziwne zawroty głowy.
- Mój żołądek.
- Masz. Zrobiłam wcześniej dla ciebie kanapki. - Dan podała mi talerz z dwiema kromkami chleba -Jak zjesz to wtedy pójdziesz do Harry'ego. A tak w ogóle to czemu wcześniej nic nie wiedziałam o nim? Hymm? - zapytała Dan.
- No wiesz... nie wiedziałam jak ci to mam powiedzieć - powiedziałam. Podczas jedzenia opowiedziałam jak zaczęła się historia z Harry'm.
- Nie przypuszczałabym że...- przerwałam. W wejściu stanął chłopak z bujnymi lokami na głowie. Mój bohater. Tylko mój.
- Nasza Śpiąca Królewna. - powiedział i posłał mi najpiękniejszy uśmiech na świecie ukazując rząd białych zębów.
- To ja Was zostawię samych. - oświadczyła Dan i wyszła z pokoju, puszczając mi oczko.
- Jak się czujesz? - zapytał z troską
- Chyba w porządku. Moje plecy i kark trochę bolą.
- Zrobić ci masaż? - zapytał chłopak.
- Mówisz poważnie? - zapytałam ze zdziwieniem
Harry zamrugał powoli i przesunął językiem po wargach, zanim się odezwał.
- Ja zawsze jestem poważny. - chłopak usiadł obok mnie o delikatnie odgarnął moje włosy z karku. Na zranionym miejscu pojawiła się duża fioletowo-bordowa plama. Ułożyłam się wygodnie na brzuchu i oddałam się całkowicie Harry'emu. Chłopak delikatnie masował mój kark, następnie przesunął całym wnętrzem dłoni wzdłuż pleców, zanim zaczął powoli masować kciukiem okręgi na mojej skórze. Jego kciuki kontynuowały krążenie. Jego delikatny dotyk powodował za sobą ścieżkę gęsiej skórki. Przymknęłam powieki, kiedy natarczywy ból powoli zanikał. Podczas, gdy kontynuował przesuwanie dłoni po plecach, mogłam poczuć ciepło jego oddechu dmuchającego na skórę szyi, zanim przycisnął do niej usta. Byłam jakby w transie. Robił to z takim wyczuciem i delikatnością.
- H...Harry... - wymruczałam
- Tak? - wyszeptał mi do ucha co sprawiło lekki dreszcz na moim ciele.
- Dziękuję - powiedziałam
- Nie musisz - powiedział i musnął kolejny raz ustami moją szyję. Nie odsunął swoich miękkich ust od mojej skóry. Nie przeszkadzało mi to. Zaczął delikatnie przygryzać i całować moją skórę, a swoimi lokami łaskotał moją twarz. Odchyliłam głowę i mruknęłam z zadowolenia.
- Myślę że nie przeszkadzam. - Harry gwałtownie odsunął się ode mnie a ja popatrzyłam w stronę drzwi.
- Nie... wcale nie przeszkadzasz Lou - zaczął Harry
- Witaj, Melanie - powiedział
- Cześć - przytaknęłam i uśmiechnęłam się do niego.
- To wy się znacie? - zapytał zszokowany Harry.
________________________________________________________________
Dziękujemy za tyle wyświetleń i liczymy na waszą opinię x
EDIT: Kolejny rozdział pojawi się jeśli pojawi się przynajmniej 20 komentarzy pod tym rozdziałem.
poniedziałek, 16 września 2013
czwartek, 12 września 2013
Rozdział 14.
Przetarłam dłońmi twarz i dopiero po chwili uniosłam swoje ociężałe powieki. Zamrugałam trzykrotnie pozbywając się szarości przed oczami. Odwróciłam wzrok w stronę okna.
Deszcz tworzył swoje własne ścieżki wzdłuż szyby, opadając na parapet. Słońce było schowane za masywnymi chmurami, które wisiały nad niebem. Pogoda z wczoraj w ogóle nie uległa zmianie. Wciąż było szaro i ponuro. Odwróciłam się na drugi bok i dostrzegłam masę loków. Były one dosłownie wszędzie, odstawały na każdą możliwą stronę. Nie mogłam dostrzec twarzy chłopaka. Był przykryty po same uszy ciepłą kołdrą i otoczony setkami poduszek. Uśmiech mimowolnie wymalował się na mojej twarzy. Dłoń Harry'ego wciąż była owinięta wokół mojej tali i kiedy próbowałam wsnuć się z jego uścisku on jeszcze bardziej go zacieśniał, przyciągając mnie do swojego nagiego torsu. Było to dziwne uczucie, jeszcze nikt nigdy nie traktował mnie w taki sposób jak Harry. Jego nadopiekuńczość pojawiała się dość często. Był bardzo tajemniczy, nie opowiadał o sobie, a raczej starał się unikać tego tematu. Zastanawiało mnie to już od dłuższego czasu. Wspomnienia z ostatniej nocy wywołały w mojej głowie fale pytań. Próbowałam wymyślić jeden konkretny powód dla którego Harry tu w ogóle przyszedł i do tego totalnie pijany. Miał tyle możliwość a wybrał mnie. Z rozmyślań wyrwał mnie ból brzucha. Byłam okropnie głodna. Postanowiłam pójść do kuchni i przygotować śniadanie dla mnie i mojego gościa, zanim się obudzi. Gdy powolnym ruchem odkryłam kołdrę ze swojego ciała i starałam się delikatnie oderwać dłoń chłopaka ode mnie, on szybko pociągnął mnie do siebie. Zamruczał coś niewyraźnie pod nosem i przytulił się do moich pleców, wkładając głowę w zagłębienie mojej szyi. Przełożył rękę przez moją talię i chwycił moją dłoń.
- Mel...- usłyszałam leniwy, ochrypły głos, tuż obok mojego ucha.
- Tak? - powiedziałam ściszonym tonem
- Poleż jeszcze chwilę ze mną, proszę - odetchnął
Zrobiłam to o co chłopak prosił. Odwróciłam się tak, żeby być twarzą do niego.
- Dzień dobry - jego głos był niski i zachrypnięty, oraz niesamowicie atrakcyjny.
Podniósł się lekko do góry i wpatrywał się we mnie. Włosy sterczały i stanowiły artystyczny nieład na głowie, było to cholernie pociągające. Jego usta różowe i opuchnięte, a policzki lekko czerwone. Wyglądał niczym niewinne dziecko. Zielone oczy skanowały, każdy centymetr mojej twarzy. Nie była to zbyt komfortowa sytuacja.
- Hej - oparłam głowę na ręce i byłam centymetry od twarzy Harry'ego.
- Dziękuję - wyszeptał i założył kosmyk włosów za moje ucho - Dziękuję za wszystko - dodał po chwili i cmoknął mnie delikatnie w policzek. Ułożył się na łóżku, wpatrując w biały sufit nad nami. Leżał nieruchomo wpatrując się bez celu w jeden punkt. Odetchnął głośno
- Melanie - powiedział cicho i zamilkł na chwilę - Czy ty się mnie boisz?
- N-nie, dlaczego tak uważasz? - zapytałam, a serce jak na zawołanie przyspieszyło swoje tępo.
- Odnoszę takie wrażenie. Przepraszam jeśli byłem nachalny - przez sekundę spojrzał w moje oczy i odwrócił wzrok.
Znów zapanowała niezręczna dla nas chwila. Niby co miałam mu odpowiedzieć. Tak Harry czasami mnie przerażasz i sprawiasz że mam ochotę zapaść się pod ziemię? To wszystko robi się coraz bardziej poplątane.
- Mam pytanie - powiedziałam szybko i czekałam aż chłopak odpowie
- Hm? - nie odwrócił się nawet, zamknął oczy i oczekiwał, aż zacznę mówić.
- Dlaczego wczoraj przyszedłeś pod mój dom? Przecież mogłeś pójść do każdej innej osoby
Przyglądałam się chłopakowi, czekając aż się odezwie. Nie odpowiadał. Miał mocno zaciśnięte powieki, oddychał ciężko. Następnie przetarł dłonią oczy.
- Harry... - powiedziałam cicho. Opuściłam swoje ciało, tak że teraz leżałam przy jego ramieniu. - Harry, co się stało? - otworzył oczy i zmusił się do uśmiechu.
To nie był ten uśmiech, którym mnie na każdym kroku obdarzał. Ten był pełen smutku, blady, nie wyrażający żadnych uczuć.
- Co? Nic, naprawdę nic - zamrugał kilkakrotnie i odwrócił głowę w moją stronę
- Jestem pewna, że coś jest nie tak - oparłam głowę na dłoni, szukając odpowiedzi w jego oczach.
Złączyłam usta w cienką linie, doszukując się. Nie znalazłam nic, pustka. Oczy świeciły się jak dwa duże zielone kryształy. Były zaszklone. Nie dało się nic z nic wyczytać oprócz wielkiego bólu, który potęgował się z każdym wypowiadanym słowem.
- Kilka lat temu moja matka... - odetchnął głośniej - Ona zachorowała na białaczkę limfatyczną - dokończył. - Nie miałem do kogo pójść, więc postanowiłem że przyjdę do ciebie. I tak znalazłem się tu - posłał mi lekki uśmiech.
- Więc... jak to się stało? - zapytałam z wymalowanym zaskoczeniem na twarzy
- Od dziecka miała problemy ze zdrowiem, ciągle chorowała. A kiedy urodziła mnie, pięć lat później wykryto u niej raka. Większość czasu spędzała w szpitalu. Ciągłe operacje, badania, to towarzyszyło jej na każdym kroku. Kiedy byłem dzieckiem opiekowała się mną ciotka Hellen. - złapał oddech i dalej kontynuował - Tato spędzał czas przy mamie lub całymi dniami siedział w pracy. Ja także bywałem u mamy i to codziennie, bardzo się z nią zżyłem tak samo jak z Hellen. Ona nauczyła mnie wszystkiego. Od podstaw, dużo jej zawdzięczam. Była siostrą mojej mamy i bardzo mocno ją kochałem - przełknął głośno ślinę
- To...to gdzie teraz jest Hellen? - przerwałam mu
- Nie żyje - gdy to usłyszałam przestałam kontrolować swoje emocje. Po policzku spływały mi pojedyncze łzy. - Nie płacz - powiedział podnosząc moją głowę i ocierając kciukiem spływające samotne krople.
- Mów dalej - pozwoliłam chłopakowi dokończyć
- Umarła gdy miałem dwanaście lat. Od tego czasu zamknąłem się w sobie, nie miałem przyjaciół, nie miałem nikogo z kim mogłem porozmawiać. Było ciężko. Moja matka zmaga się z rakiem już przez dość długi czas, jest naprawdę silną kobietą. Dwa dni temu doszła do mnie informacja, że jest znów w szpitalu bo jej stan się coraz bardziej pogarsza. Rak rozprowadza się po jej organizmie jak trucizna, zabija ją to od środka. Wszystko dzieje się za szybko, Mel. - zaciągnął się mocno powietrzem - Mojej mamie...zostało naprawdę nie wile czasu. - dokończył z widocznymi łzami w oczach. Szkliste oczy Harry'ego sprawiły, że znów po moich policzkach spłynęło parę łez. To było zupełnie ode mnie niezależne. Przetarł dłońmi twarz i zamknął oczy - Przepraszam - wyszeptał
- Harry... - położyłam się na jego ramieniu, obejmując go jednocześnie - J-ja nie wiem co mam powiedzieć, wiem że jest ci ciężko. Wierzę w to, że będzie dobrze - objął mnie i przycisnął do swojej klatki piersiowej.
- Nie ma martw się, dam sobie radę - czułam jak Harry się powoli uspakajał, jego serce spowalniało.
Nie ukrywam, płakałam jak małe dziecko. Szczerze współczułam chłopakowi. Sama w podobny sposób przez to przechodziłam.
- Chodźmy co zjeść, umieram z głodu - Harry odchrząknął gardłowo i zamrugał kilkakrotnie oczami. Podniósł się, ciągnąc mnie za sobą. Uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów. Pokiwałam tylko głową i ruszyliśmy do kuchni.
***
- Melanie?- powiedział, wchodząc do przedpokoju - Co robisz dziś wieczorem? - zapytał, wsuwając na nogi trampki.
- Ymm...idę dziś do przyjaciółki - powiedziałam niepewnym głosem - Odebrać filmy, które jej kiedyś pożyczyłam - otworzyłam drzwi, przepuszczając Harry'ego przed siebie.
Kłamstwo.
Nie chciałam mówić jak na razie, że trenuję boks. Zadawał by z pewnością tysiące nie potrzebnych pytań. O tym wie tylko Lucy i Dan. Nikt więcej. Nikt.
- Och, to świetnie się składa. Zabieram cię dziś do siebie, urządzimy sobie mały maraton filmowy - wyszedł na dwór, odwracając się do mnie przodem - Przyjdę po ciebie o 19
Skinęłam głową dając znak, że się zgadzam.
- Mel? Dziękuję - wyszeptał i poczułam, jak jego usta złączają się z moimi. Gdy język wsunął się między moje wargi, poczułam ciepło, które rozchodziło się po moim ciele. Chwilę później rozłączył nasze usta i przygryzł swoją wargę.
- Do zobaczenia - mrugnął do mnie i zniknął z pola mojego widzenia
Weszłam do domu, próbując unormować swój rozszalały oddech.
- W co ja się wpakowałam - pomyślałam kierując się po schodach do pokoju.
Wyciągnęłam torbę przygotowywując się na dzisiejszy trening. O siedemnastej zaczynały się zajęcia. Miałam jeszcze sporo czasu do wyjścia.
Wyszłam przed budynek, czując chłodne, jesienne powietrze uderzające w moją twarz. Zapięłam kurtkę i ruszyłam ciemną ulicą ku mojemu domowi. Droga ciągnęła mi się niesamowicie. Przyspieszyłam kroku by znaleźć się bliżej celu. Po chwili na moim nosie poczułam krople. Ugh.
Znów zaczyna padać. Wyciągnęłam z torby parasol, rozkładając go jednocześnie. Jak na zwołanie ściana deszczu lunęła przede mną. Minęło dosłownie parę chwili a deszcz robił to co chciał. Parasol w niczym już nie pomagał. W kieszeni kurtki poczułam wibracje, z trudem wyciągnęłam telefon.
- Halo?
- Melanie? Gdzie jesteś? - powiedział Harry, kiedy usiłowałam przejść na drugą stronę jezdni. Nic nie widziałam przez ten deszcz.
- Em...za jakieś pięć minut będę w domu - oznajmiłam przechodząc przez najciemniejszy zaułek tej drogi
- Jestem już koło twojego domu - powiedział stanowczo - Nie rozłączaj się dopóki cię nie zobaczę - surowy ton był wyczuwalny w każdym jego słowie.
- D-dobrze - zająkałam się, nie odkładając słuchawki od ucha
Nagle z alejki obok wyszedł jeden facet, szedł dość szybko. Nie mogłam dostrzec jego twarzy, patrzyłam na niego w przerażeniu i szoku. Trzymał coś w dłoni.
- Stój - usłyszałam tuż obok siebie. Moje oczy rozszerzyły się i niemal zaczęłam biec.
- Melanie! Kto to? - twardy głos rozszedł się po słuchawce
- H-harry - załkałam
Zaczęłam biec przed siebie, mając przed sobą czarną ścianę nicości. Oddychałam tak ciężko jak jeszcze nigdy dotąd. Kurczowo trzymałam telefon przy uchu.
- Mam cię - Nie słyszałam kroków, było za późno. Mężczyzna z naprzeciwka, chwycił mnie mocno. Nie wiem jakim cudem był przede mną. Krzyknęłam, gdy złapał mnie za ramię, popychając mnie. Natychmiast uderzyłam plecami o twardą, zimną ścianą.
- Melanie! Kurwa, co się dzieje? - wrzasnął, zanim mój telefon upadł z trzaskiem na ziemię
- Harry, pomóż... - pisnęłam zanim telefon został zdeptany przez drugiego mężczyznę
- Louis? mamy problem! - warknąłem do słuchawki, trzaskając jednocześnie drzwiami od samochodu.
Nikt nie ma prawa skrzywdzić Melanie.
Nikt.
______________________________________________________________________
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział to wyraź swoje zdanie w komentarzu. Bardzo nam zależy na opinii innych. To nas bardzo motywuje do dalszego pisania. Jeśli będziecie komentować, to rozdziały zaczną się pojawiać znacznie szybciej.
Deszcz tworzył swoje własne ścieżki wzdłuż szyby, opadając na parapet. Słońce było schowane za masywnymi chmurami, które wisiały nad niebem. Pogoda z wczoraj w ogóle nie uległa zmianie. Wciąż było szaro i ponuro. Odwróciłam się na drugi bok i dostrzegłam masę loków. Były one dosłownie wszędzie, odstawały na każdą możliwą stronę. Nie mogłam dostrzec twarzy chłopaka. Był przykryty po same uszy ciepłą kołdrą i otoczony setkami poduszek. Uśmiech mimowolnie wymalował się na mojej twarzy. Dłoń Harry'ego wciąż była owinięta wokół mojej tali i kiedy próbowałam wsnuć się z jego uścisku on jeszcze bardziej go zacieśniał, przyciągając mnie do swojego nagiego torsu. Było to dziwne uczucie, jeszcze nikt nigdy nie traktował mnie w taki sposób jak Harry. Jego nadopiekuńczość pojawiała się dość często. Był bardzo tajemniczy, nie opowiadał o sobie, a raczej starał się unikać tego tematu. Zastanawiało mnie to już od dłuższego czasu. Wspomnienia z ostatniej nocy wywołały w mojej głowie fale pytań. Próbowałam wymyślić jeden konkretny powód dla którego Harry tu w ogóle przyszedł i do tego totalnie pijany. Miał tyle możliwość a wybrał mnie. Z rozmyślań wyrwał mnie ból brzucha. Byłam okropnie głodna. Postanowiłam pójść do kuchni i przygotować śniadanie dla mnie i mojego gościa, zanim się obudzi. Gdy powolnym ruchem odkryłam kołdrę ze swojego ciała i starałam się delikatnie oderwać dłoń chłopaka ode mnie, on szybko pociągnął mnie do siebie. Zamruczał coś niewyraźnie pod nosem i przytulił się do moich pleców, wkładając głowę w zagłębienie mojej szyi. Przełożył rękę przez moją talię i chwycił moją dłoń.
- Mel...- usłyszałam leniwy, ochrypły głos, tuż obok mojego ucha.
- Tak? - powiedziałam ściszonym tonem
- Poleż jeszcze chwilę ze mną, proszę - odetchnął
Zrobiłam to o co chłopak prosił. Odwróciłam się tak, żeby być twarzą do niego.
- Dzień dobry - jego głos był niski i zachrypnięty, oraz niesamowicie atrakcyjny.
Podniósł się lekko do góry i wpatrywał się we mnie. Włosy sterczały i stanowiły artystyczny nieład na głowie, było to cholernie pociągające. Jego usta różowe i opuchnięte, a policzki lekko czerwone. Wyglądał niczym niewinne dziecko. Zielone oczy skanowały, każdy centymetr mojej twarzy. Nie była to zbyt komfortowa sytuacja.
- Hej - oparłam głowę na ręce i byłam centymetry od twarzy Harry'ego.
- Dziękuję - wyszeptał i założył kosmyk włosów za moje ucho - Dziękuję za wszystko - dodał po chwili i cmoknął mnie delikatnie w policzek. Ułożył się na łóżku, wpatrując w biały sufit nad nami. Leżał nieruchomo wpatrując się bez celu w jeden punkt. Odetchnął głośno
- Melanie - powiedział cicho i zamilkł na chwilę - Czy ty się mnie boisz?
- N-nie, dlaczego tak uważasz? - zapytałam, a serce jak na zawołanie przyspieszyło swoje tępo.
- Odnoszę takie wrażenie. Przepraszam jeśli byłem nachalny - przez sekundę spojrzał w moje oczy i odwrócił wzrok.
Znów zapanowała niezręczna dla nas chwila. Niby co miałam mu odpowiedzieć. Tak Harry czasami mnie przerażasz i sprawiasz że mam ochotę zapaść się pod ziemię? To wszystko robi się coraz bardziej poplątane.
- Mam pytanie - powiedziałam szybko i czekałam aż chłopak odpowie
- Hm? - nie odwrócił się nawet, zamknął oczy i oczekiwał, aż zacznę mówić.
- Dlaczego wczoraj przyszedłeś pod mój dom? Przecież mogłeś pójść do każdej innej osoby
Przyglądałam się chłopakowi, czekając aż się odezwie. Nie odpowiadał. Miał mocno zaciśnięte powieki, oddychał ciężko. Następnie przetarł dłonią oczy.
- Harry... - powiedziałam cicho. Opuściłam swoje ciało, tak że teraz leżałam przy jego ramieniu. - Harry, co się stało? - otworzył oczy i zmusił się do uśmiechu.
To nie był ten uśmiech, którym mnie na każdym kroku obdarzał. Ten był pełen smutku, blady, nie wyrażający żadnych uczuć.
- Co? Nic, naprawdę nic - zamrugał kilkakrotnie i odwrócił głowę w moją stronę
- Jestem pewna, że coś jest nie tak - oparłam głowę na dłoni, szukając odpowiedzi w jego oczach.
Złączyłam usta w cienką linie, doszukując się. Nie znalazłam nic, pustka. Oczy świeciły się jak dwa duże zielone kryształy. Były zaszklone. Nie dało się nic z nic wyczytać oprócz wielkiego bólu, który potęgował się z każdym wypowiadanym słowem.
- Kilka lat temu moja matka... - odetchnął głośniej - Ona zachorowała na białaczkę limfatyczną - dokończył. - Nie miałem do kogo pójść, więc postanowiłem że przyjdę do ciebie. I tak znalazłem się tu - posłał mi lekki uśmiech.
- Więc... jak to się stało? - zapytałam z wymalowanym zaskoczeniem na twarzy
- Od dziecka miała problemy ze zdrowiem, ciągle chorowała. A kiedy urodziła mnie, pięć lat później wykryto u niej raka. Większość czasu spędzała w szpitalu. Ciągłe operacje, badania, to towarzyszyło jej na każdym kroku. Kiedy byłem dzieckiem opiekowała się mną ciotka Hellen. - złapał oddech i dalej kontynuował - Tato spędzał czas przy mamie lub całymi dniami siedział w pracy. Ja także bywałem u mamy i to codziennie, bardzo się z nią zżyłem tak samo jak z Hellen. Ona nauczyła mnie wszystkiego. Od podstaw, dużo jej zawdzięczam. Była siostrą mojej mamy i bardzo mocno ją kochałem - przełknął głośno ślinę
- To...to gdzie teraz jest Hellen? - przerwałam mu
- Nie żyje - gdy to usłyszałam przestałam kontrolować swoje emocje. Po policzku spływały mi pojedyncze łzy. - Nie płacz - powiedział podnosząc moją głowę i ocierając kciukiem spływające samotne krople.
- Mów dalej - pozwoliłam chłopakowi dokończyć
- Umarła gdy miałem dwanaście lat. Od tego czasu zamknąłem się w sobie, nie miałem przyjaciół, nie miałem nikogo z kim mogłem porozmawiać. Było ciężko. Moja matka zmaga się z rakiem już przez dość długi czas, jest naprawdę silną kobietą. Dwa dni temu doszła do mnie informacja, że jest znów w szpitalu bo jej stan się coraz bardziej pogarsza. Rak rozprowadza się po jej organizmie jak trucizna, zabija ją to od środka. Wszystko dzieje się za szybko, Mel. - zaciągnął się mocno powietrzem - Mojej mamie...zostało naprawdę nie wile czasu. - dokończył z widocznymi łzami w oczach. Szkliste oczy Harry'ego sprawiły, że znów po moich policzkach spłynęło parę łez. To było zupełnie ode mnie niezależne. Przetarł dłońmi twarz i zamknął oczy - Przepraszam - wyszeptał
- Harry... - położyłam się na jego ramieniu, obejmując go jednocześnie - J-ja nie wiem co mam powiedzieć, wiem że jest ci ciężko. Wierzę w to, że będzie dobrze - objął mnie i przycisnął do swojej klatki piersiowej.
- Nie ma martw się, dam sobie radę - czułam jak Harry się powoli uspakajał, jego serce spowalniało.
Nie ukrywam, płakałam jak małe dziecko. Szczerze współczułam chłopakowi. Sama w podobny sposób przez to przechodziłam.
- Chodźmy co zjeść, umieram z głodu - Harry odchrząknął gardłowo i zamrugał kilkakrotnie oczami. Podniósł się, ciągnąc mnie za sobą. Uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów. Pokiwałam tylko głową i ruszyliśmy do kuchni.
***
- Melanie?- powiedział, wchodząc do przedpokoju - Co robisz dziś wieczorem? - zapytał, wsuwając na nogi trampki.
- Ymm...idę dziś do przyjaciółki - powiedziałam niepewnym głosem - Odebrać filmy, które jej kiedyś pożyczyłam - otworzyłam drzwi, przepuszczając Harry'ego przed siebie.
Kłamstwo.
Nie chciałam mówić jak na razie, że trenuję boks. Zadawał by z pewnością tysiące nie potrzebnych pytań. O tym wie tylko Lucy i Dan. Nikt więcej. Nikt.
- Och, to świetnie się składa. Zabieram cię dziś do siebie, urządzimy sobie mały maraton filmowy - wyszedł na dwór, odwracając się do mnie przodem - Przyjdę po ciebie o 19
Skinęłam głową dając znak, że się zgadzam.
- Mel? Dziękuję - wyszeptał i poczułam, jak jego usta złączają się z moimi. Gdy język wsunął się między moje wargi, poczułam ciepło, które rozchodziło się po moim ciele. Chwilę później rozłączył nasze usta i przygryzł swoją wargę.
- Do zobaczenia - mrugnął do mnie i zniknął z pola mojego widzenia
Weszłam do domu, próbując unormować swój rozszalały oddech.
- W co ja się wpakowałam - pomyślałam kierując się po schodach do pokoju.
Wyciągnęłam torbę przygotowywując się na dzisiejszy trening. O siedemnastej zaczynały się zajęcia. Miałam jeszcze sporo czasu do wyjścia.
Wyszłam przed budynek, czując chłodne, jesienne powietrze uderzające w moją twarz. Zapięłam kurtkę i ruszyłam ciemną ulicą ku mojemu domowi. Droga ciągnęła mi się niesamowicie. Przyspieszyłam kroku by znaleźć się bliżej celu. Po chwili na moim nosie poczułam krople. Ugh.
Znów zaczyna padać. Wyciągnęłam z torby parasol, rozkładając go jednocześnie. Jak na zwołanie ściana deszczu lunęła przede mną. Minęło dosłownie parę chwili a deszcz robił to co chciał. Parasol w niczym już nie pomagał. W kieszeni kurtki poczułam wibracje, z trudem wyciągnęłam telefon.
- Halo?
- Melanie? Gdzie jesteś? - powiedział Harry, kiedy usiłowałam przejść na drugą stronę jezdni. Nic nie widziałam przez ten deszcz.
- Em...za jakieś pięć minut będę w domu - oznajmiłam przechodząc przez najciemniejszy zaułek tej drogi
- Jestem już koło twojego domu - powiedział stanowczo - Nie rozłączaj się dopóki cię nie zobaczę - surowy ton był wyczuwalny w każdym jego słowie.
- D-dobrze - zająkałam się, nie odkładając słuchawki od ucha
Nagle z alejki obok wyszedł jeden facet, szedł dość szybko. Nie mogłam dostrzec jego twarzy, patrzyłam na niego w przerażeniu i szoku. Trzymał coś w dłoni.
- Stój - usłyszałam tuż obok siebie. Moje oczy rozszerzyły się i niemal zaczęłam biec.
- Melanie! Kto to? - twardy głos rozszedł się po słuchawce
- H-harry - załkałam
Zaczęłam biec przed siebie, mając przed sobą czarną ścianę nicości. Oddychałam tak ciężko jak jeszcze nigdy dotąd. Kurczowo trzymałam telefon przy uchu.
- Mam cię - Nie słyszałam kroków, było za późno. Mężczyzna z naprzeciwka, chwycił mnie mocno. Nie wiem jakim cudem był przede mną. Krzyknęłam, gdy złapał mnie za ramię, popychając mnie. Natychmiast uderzyłam plecami o twardą, zimną ścianą.
- Melanie! Kurwa, co się dzieje? - wrzasnął, zanim mój telefon upadł z trzaskiem na ziemię
- Harry, pomóż... - pisnęłam zanim telefon został zdeptany przez drugiego mężczyznę
- Louis? mamy problem! - warknąłem do słuchawki, trzaskając jednocześnie drzwiami od samochodu.
Nikt nie ma prawa skrzywdzić Melanie.
Nikt.
______________________________________________________________________
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział to wyraź swoje zdanie w komentarzu. Bardzo nam zależy na opinii innych. To nas bardzo motywuje do dalszego pisania. Jeśli będziecie komentować, to rozdziały zaczną się pojawiać znacznie szybciej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)