Serce nadal biło mi jak oszalałe, oddech miałam nie równy i ciężki. Nikt nie całował mnie jeszcze z takim zaangażowaniem i pasją. Jego wargi były takie miękkie i delikatne. Odruchowo przyłożyłam palce do swoich ust i przejechałam po nich opuszkami. Uśmiechnęłam się sama do siebie pod nosem. Nagle ciepła dłoń zetknęła się z moją, oplatając palce wokół moich.
- Melanie, posłuchaj mnie - szepnął mi do ucha i dopiero teraz ocknęłam się.
- Ten koleś stoi przy aucie, nie mamy szans podejść tam niezauważeni. Musimy się gdzieś indziej schować - szepnął jeszcze ciszej niż wcześniej.
- Melanie, rozumiesz? - zapytał, ściskając mocniej moją dłoń.
Popatrzyłam się w jego ciemno zielone tęczówki i kiwnęłam głową. Harry pociągnął mnie za rękę, ruszając powoli w stronę domu. Wyjście spod drzewa powodowało bezpośredni kontakt z mężczyzną stojącym koło samochodu. Latarnia idealnie oświetlała dróżkę, na którą mieliśmy za chwilę wejść, co wiązało się z tym, że zostaniemy zauważeni. Jedynym sposobem dostania się do domu niezauważonym, jest przejście tuż pod samą ścianą. Harry już o tym pomyślał wcześniej, kiedy ja trwale nad tym rozmyślałam. Zacieśnił jeszcze bardziej w uścisku nasze dłonie, myślałam że nie będzie to już możliwe, a jednak . Ruszyliśmy.
Oparłam się o murowaną zimną, ścianę i momentalnie wzdłuż mojego kręgosłupa przeszły nieprzyjemnie dreszcze. Chłopak stanął tuż obok mnie. Stykaliśmy się ramionami, Harry kiwnął głową żebym poszła. Szliśmy powoli, starając nie zwracać na siebie uwagi. W pewnym momencie stanęliśmy na przeciwko mężczyzny z czarnym pistoletem. Opierał się o maskę samochodu, dokładnie lustrował co się wokół niego działo. Trzymał broń w prawej ręce i mierzył nią dokładnie w drzwi wejściowe do mojego domu. Moja klatka piersiowa unosiła się szybko i opadała w tym samym tempie, serce biło jak oszalałe. Zdałam sobie z tego sprawę, że wykonany niewłaściwy ruch i będzie po nas. Bałam się, cholernie się bałam.
- Nie bój się, on nas nie widzi - szepnął Harry, tak jakby czytał mi w myślach
Byliśmy już przy drzwiach wejściowych, schyliłam się żeby podnieść torbę, którą zostawiłam tu wcześniej. Chciałam chwycić klamkę, ale chłopak gestem dłoni mnie powstrzymał. Czekaliśmy tak do czasu, aż mężczyzna w czarnej bluzie odwróci wzrok, kiedy to zrobił bardzo szybko dostaliśmy się do środka domu. Uspokoiłam się wtedy, kiedy Harry zamkną bezdźwięcznie na klucz drzwi wejściowe. Oparłam się o ścianę i odetchnęłam z ulgą. Położyłam torbę na komodzie, po czym ruszyłam w stronę kuchni , zostawiając Harry'ego w przedpokoju.
Nie ryzykowałam z zapalaniem światła, pozostawiłam tak jak jest. Otworzyłam szafkę z celu znalezienia dwóch kubków. Nastawiłam wodę w czajniku i ponownie zaczęłam przeszukiwać szafki by znaleźć odpowiednie opakowanie z herbatą. Zalałam kubki wrzącą wodą, po czym wrzuciłam do nich dwie torebeczki. Po odczekaniu chwili wyciągnęłam je, wrzucając do kosza na śmieci. Wrzuciłam plasterki cytryny, objęłam dwa kubki dłońmi i ruszyłam do salonu.
Harry siedział na fotelu obok kominka. Zapalił sobie małą lampkę stojącą tuż obok niego i oglądał zdjęcia, które poprzednio stały na stoliku obok kanapy. Podałam mu kubek z herbatą i usiadłam na sofie, znajdującej się naprzeciwko chłopaka. Upijałam po łyku gorącego napoju jednocześnie wpatrując się w Harry'ego.
Włosy miał roztrzepane na całej głowie, łuk brwiowy był rozcięty a warga lekko opuchnięta. Zastanawiałam się kto mógłby mu to zrobić. I dlaczego nie znany mi facet próbował, um... okaleczyć go.
- Co ci się stało? - zapytałam, przerywając ciszę.
Harry spojrzał na mnie przyglądając się chwilę, po czym odpowiedział.
- Mi? To lepiej ty mi powiedz co tobie się stało. Dlaczego masz podbite oko? - takiego obrotu spraw się nie spodziewałam
- Nic poważnego - odpowiedziałam szybko, tak żeby nie nabrał żadnych podejrzeń
- Mi też nic poważnego się nie stało - odpowiedział oschle i powrócił do oglądania zdjęcia
Już nie pytałam o nic więcej. Dopiłam ostatni łyk i oparłam się wygodnie przymykając oczy. To było zdecydowanie za dużo dla mnie jak na jeden dzień. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zapadłam w sen. Jedynie co poczułam przed całkowitym odpłynięciem od rzeczywistości to na szyi jego chłodny oddech, kiedy wyszeptał mi prosto do ucha dwa słowa.
- Dobranoc księżniczko
***
Podniosłem z kanapy Mel i ułożyłem ją sobie na ramionach, bezwładnie wtuliła się we mnie. Wszedłem po schodach, po czym skierowałem się do niewielkiego pokoju. Położyłem ją na dużym drewnianym łóżku i przykryłem. Uśmiechnąłem się na jej widok, leżała cała rozrzucona. Pocałowałem ją w policzek i wyszedłem przymykając drzwi. Skierowałem się do przedpokoju, wyjrzałem za okno, sprawdzając czy nikogo nie ma już na dworze. Nie było, więc mogłem spokojnie iść. Jeszcze przed wyjściem zostawiłem małą karteczkę w salonie, którą Melanie powinna jutro dostrzec. Otworzyłem drzwi i ruszyłem do samochodu.
Martwiłem się o nią, nie chcę żeby ten pierdoleniec Mark jej coś zrobił.
_________________________________________________
Liczymy na komentarze x
Nowy rozdział pojawi się jeszcze w tym tygodniu, dokładnej daty wam nie podamy ale postaramy się szybko go dodać.
poniedziałek, 8 lipca 2013
środa, 3 lipca 2013
Rozdział 09.
Stałam przy aucie cała osłupiała, nie wiedziałam co mam zrobić. Do oczu napłynęły mi łzy. Niby dlaczego? Czy osoba siedząca w tym aucie coś dla mnie znaczyła? Nie potrafię określić tego dlaczego się tak zachowuję. Spojrzałam przez szybę do pojazdu. Ciało bezwładnie ułożone było na fotelu kierowcy. Głowa oparta o nagłówek, a powieki mocno zaciśnięte. Lekko uchylone usta, na których pozostały ślady czerwonej cieczy. Wytoczyła ona sobie na nich ścieżkę wzdłuż podbródka. Kropelki spadały na śnieżno biały podkoszulek, zostawiając na nim małe pojedyncze plamki. Włosy niedbale ułożyły się na czole. Wyglądał tak jakby stracił przytomność, ale to mogły być tylko moje złudzenia. Z tego co widziałam jego oddech był stabilny, klatka piersiowa unosiła się i powoli opadała. Stałam jak osłupiała i nie wiedziałam co zrobić. Wyciągnąć go z auta? Czy zostawić i wrócić?
Odwróciłam się tyłem do samochodu i ruszyłam do domu, usiadłam na jednym ze schodów przed mieszkaniem. Było już dość późno, a na dworze zrobiło się ciemno, latarnie oświetlały tylko niektóre miejsca. Księżyc wznosił się ku górze wraz z gwiazdami. Z mieszkania nie dobiegały żadne dźwięki co świadczyło o tym, że Lucy już poszła spać. Siedziałam już dobrą godzinę bezczynnie, przyglądając się czarnemu pojazdowi, który stał zaparkowany parę metrów ode mnie. Obserwowałam wszystko co działo się wokół mnie. Po chwili przez ulicę przeszedł mężczyzna, z jego ust wydobywał się cienki pas dymu z papierosa. Stanął tyłem do mnie, pod jedną z latarni i zaczął się rozglądać, tak jakby czegoś szukał. Wyglądał na niespokojnego. Zatrzymał wzrok na Range Rover'ze stojącym tuż obok niego. Rzucił papierosa na ziemię i zdeptał niedopałek butem. Pochylił się, po czym sięgnął do kieszeni bluzy. Wyciągnął czarny woreczek, widać było na pierwszy rzut oka, że znajdowało się w nim coś ciężkiego. Miałam złe przeczucia, zaczęłam się niespokojnie poruszać w miejscu, wywołując przy tym nie mało szumu. Mężczyzna usłyszawszy to, momentalnie odwrócił się w moją stronę. Nie zobaczył nic, ponieważ zdążyłam wstać i ukryć się za drzewem stojącym na podwórku tuż obok drzwi wejściowych. Ustawiłam się tak by mieć dobry widok na chłopaka stojącego przede mną. Obejrzał się jeszcze raz wokół siebie, upewniając czy nie ma tu żadnej osoby poza nim. Ułożył woreczek na swojej lewej dłoni, po czym drugą sięgnął do środka. Wyciągnął z niego ciemny, metalowy przedmiot, po czym materiałowy woreczek włożył do kieszeni. Dopiero po chwili dotarło do mnie co trzyma w swoich rękach. Serce mocniej mi zabiło, a źrenice rozszerzyły. Obrócił bronią na wskazującym palcu,a następnie umieścił ją prawidłowo w prawej dłoni. Naciągnął spust i zaśmiał się pod nosem. Nałożył kaptur na głowę i ruszył w kierunku czarnego auta, w którym znajdował się Harry.
Stałam nieruchomo nie wiedząc co mam robić, jak się zachować. Moje ciało było całkowicie sparaliżowane. Człowiek, który szedł powolnym krokiem, zamierzał teraz zabić niewinną osobę, a ja stałam w miejscu nie mogąc nic z tym zrobić. Gdybym do niego podeszła, za pewne byłabym kolejną jego ofiarą. Przerażona cofnęłam się w tył, chcąc nie chcąc stanęłam na gałąź znajdującą się pod moją nogą. Pękła z wielkim trzaskiem. Mężczyzna odwrócił się i wiedziałam, że patrzył się w moją stronę. Wycelował broną w drzewo przy, którym stałam. Nie byłam stu procentowo pewna czy mi się przygląda, ale miałam takie wrażenie. Myślałam, że już po mnie, kiedy silna ręka pociągnęła mnie do tył, oplatając się wokół mojej tali. Już miałam krzyknąć, kiedy druga ręka znalazła się przy moich wargach przytrzymując je, być dźwięk, który miał wypłynąć z moich ust, się nie wydostał. Przestraszona ugryzłam osobę w dłoń, która spoczywała przy moich wargach. Mężczyzna z tego co wnioskowałam, oderwał rękę i niepewnie zachwiał się na nogach, jednak nie utrzymał równowagi i bezszelestnie upadł na ziemie ciągnąc mnie za sobą. Serce biło mi jak oszalałe, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że osoba leżąca nade mną to Harry. Jakim cudem jest tu, a nie w samochodzie? Miałam mętlik w głowie. Chciałam coś powiedzieć ale chłopak uciszył mnie przykładając palec do moich ust. Cała byłam roztrzęsiona tym co się w tej chwili dzieje. Harry przyłożył wargi do mojego ucha:
- Oddychaj Melanie - szepną, co wywołało u mnie gęsią skórkę
Zamknęłam oczy, zaciskając mocno powieki. Po chwili poczułam jak duża dłoń unosi mój podbródek, sprawiając że patrzyłam prosto w zielone oczy. Twarz Harry'ego znajdowała się kilka centymetrów od mojej. Wyciągnął rękę i sięgnął za moje plecy, przyciągając mnie bliżej siebie. Leżeliśmy tak przez chwilę, przysłuchując się gdzie jest zakapturzony mężczyzna.
- Kurwa, gdzie on jest - usłyszałam zacięty głos
Nagle w powietrzu rozszedł się huk, od strzału. Moje ciało się momentalnie spięło. Zamknęłam oczy. Byłam już wyczerpana tym wszystkim, to za dużo dla mnie, jak na jeden dzień.
Harry poruszył się przyciskając mnie mocniej do siebie. Przygryzł moją dolną wargę i wypuścił ją z pomiędzy swoich zębów. Popatrzył prosto w moje oczy i wbił się z zachłannością w moje usta. Na jego wargach czuć było posmak resztek krwi. Całował mnie. Mocno. Jego język całkowicie zdominował wnętrze moich ust. Wplotłam dłonie w loki chłopaka, oddając się całkowicie pocałunkowi.
Oderwał się na chwile i przeniósł usta na szyję. Zaczął delikatnie przygryzać i ssać skórę mojej szyi. Mocno zaciągnęłam się powietrzem. Zostawił na końcu mokry pocałunek, po czym dmuchną chłodnym powietrzem w miejsce, w którym zostawił małą malinkę. Moje całe ciało oblało dreszcz, przyjemny dreszcz. Powrócił do ust i delikatnie je pocałował.
- I tak cię, kurwa znajdę - krzyknął mężczyzna i oddał kolejny strzał
Chciałam się podnieść, ale uniemożliwiał mi to Harry.
- Jak dam ci znak, biegniemy w stronę samochodu, zrozumiałaś? - zapytał, podnosząc się i podając mi rękę, abym mogła wstać.
Kiwnęłam tylko głową i chwyciłam dłoń chłopaka. Stałam obok Harry'ego, który przyłożył palec do ust, dając mi tym samym do zrozumienia, że mam być cicho.
Odwróciłam się tyłem do samochodu i ruszyłam do domu, usiadłam na jednym ze schodów przed mieszkaniem. Było już dość późno, a na dworze zrobiło się ciemno, latarnie oświetlały tylko niektóre miejsca. Księżyc wznosił się ku górze wraz z gwiazdami. Z mieszkania nie dobiegały żadne dźwięki co świadczyło o tym, że Lucy już poszła spać. Siedziałam już dobrą godzinę bezczynnie, przyglądając się czarnemu pojazdowi, który stał zaparkowany parę metrów ode mnie. Obserwowałam wszystko co działo się wokół mnie. Po chwili przez ulicę przeszedł mężczyzna, z jego ust wydobywał się cienki pas dymu z papierosa. Stanął tyłem do mnie, pod jedną z latarni i zaczął się rozglądać, tak jakby czegoś szukał. Wyglądał na niespokojnego. Zatrzymał wzrok na Range Rover'ze stojącym tuż obok niego. Rzucił papierosa na ziemię i zdeptał niedopałek butem. Pochylił się, po czym sięgnął do kieszeni bluzy. Wyciągnął czarny woreczek, widać było na pierwszy rzut oka, że znajdowało się w nim coś ciężkiego. Miałam złe przeczucia, zaczęłam się niespokojnie poruszać w miejscu, wywołując przy tym nie mało szumu. Mężczyzna usłyszawszy to, momentalnie odwrócił się w moją stronę. Nie zobaczył nic, ponieważ zdążyłam wstać i ukryć się za drzewem stojącym na podwórku tuż obok drzwi wejściowych. Ustawiłam się tak by mieć dobry widok na chłopaka stojącego przede mną. Obejrzał się jeszcze raz wokół siebie, upewniając czy nie ma tu żadnej osoby poza nim. Ułożył woreczek na swojej lewej dłoni, po czym drugą sięgnął do środka. Wyciągnął z niego ciemny, metalowy przedmiot, po czym materiałowy woreczek włożył do kieszeni. Dopiero po chwili dotarło do mnie co trzyma w swoich rękach. Serce mocniej mi zabiło, a źrenice rozszerzyły. Obrócił bronią na wskazującym palcu,a następnie umieścił ją prawidłowo w prawej dłoni. Naciągnął spust i zaśmiał się pod nosem. Nałożył kaptur na głowę i ruszył w kierunku czarnego auta, w którym znajdował się Harry.
Stałam nieruchomo nie wiedząc co mam robić, jak się zachować. Moje ciało było całkowicie sparaliżowane. Człowiek, który szedł powolnym krokiem, zamierzał teraz zabić niewinną osobę, a ja stałam w miejscu nie mogąc nic z tym zrobić. Gdybym do niego podeszła, za pewne byłabym kolejną jego ofiarą. Przerażona cofnęłam się w tył, chcąc nie chcąc stanęłam na gałąź znajdującą się pod moją nogą. Pękła z wielkim trzaskiem. Mężczyzna odwrócił się i wiedziałam, że patrzył się w moją stronę. Wycelował broną w drzewo przy, którym stałam. Nie byłam stu procentowo pewna czy mi się przygląda, ale miałam takie wrażenie. Myślałam, że już po mnie, kiedy silna ręka pociągnęła mnie do tył, oplatając się wokół mojej tali. Już miałam krzyknąć, kiedy druga ręka znalazła się przy moich wargach przytrzymując je, być dźwięk, który miał wypłynąć z moich ust, się nie wydostał. Przestraszona ugryzłam osobę w dłoń, która spoczywała przy moich wargach. Mężczyzna z tego co wnioskowałam, oderwał rękę i niepewnie zachwiał się na nogach, jednak nie utrzymał równowagi i bezszelestnie upadł na ziemie ciągnąc mnie za sobą. Serce biło mi jak oszalałe, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że osoba leżąca nade mną to Harry. Jakim cudem jest tu, a nie w samochodzie? Miałam mętlik w głowie. Chciałam coś powiedzieć ale chłopak uciszył mnie przykładając palec do moich ust. Cała byłam roztrzęsiona tym co się w tej chwili dzieje. Harry przyłożył wargi do mojego ucha:
- Oddychaj Melanie - szepną, co wywołało u mnie gęsią skórkę
Zamknęłam oczy, zaciskając mocno powieki. Po chwili poczułam jak duża dłoń unosi mój podbródek, sprawiając że patrzyłam prosto w zielone oczy. Twarz Harry'ego znajdowała się kilka centymetrów od mojej. Wyciągnął rękę i sięgnął za moje plecy, przyciągając mnie bliżej siebie. Leżeliśmy tak przez chwilę, przysłuchując się gdzie jest zakapturzony mężczyzna.
- Kurwa, gdzie on jest - usłyszałam zacięty głos
Nagle w powietrzu rozszedł się huk, od strzału. Moje ciało się momentalnie spięło. Zamknęłam oczy. Byłam już wyczerpana tym wszystkim, to za dużo dla mnie, jak na jeden dzień.
Harry poruszył się przyciskając mnie mocniej do siebie. Przygryzł moją dolną wargę i wypuścił ją z pomiędzy swoich zębów. Popatrzył prosto w moje oczy i wbił się z zachłannością w moje usta. Na jego wargach czuć było posmak resztek krwi. Całował mnie. Mocno. Jego język całkowicie zdominował wnętrze moich ust. Wplotłam dłonie w loki chłopaka, oddając się całkowicie pocałunkowi.
Oderwał się na chwile i przeniósł usta na szyję. Zaczął delikatnie przygryzać i ssać skórę mojej szyi. Mocno zaciągnęłam się powietrzem. Zostawił na końcu mokry pocałunek, po czym dmuchną chłodnym powietrzem w miejsce, w którym zostawił małą malinkę. Moje całe ciało oblało dreszcz, przyjemny dreszcz. Powrócił do ust i delikatnie je pocałował.
- I tak cię, kurwa znajdę - krzyknął mężczyzna i oddał kolejny strzał
Chciałam się podnieść, ale uniemożliwiał mi to Harry.
- Jak dam ci znak, biegniemy w stronę samochodu, zrozumiałaś? - zapytał, podnosząc się i podając mi rękę, abym mogła wstać.
Kiwnęłam tylko głową i chwyciłam dłoń chłopaka. Stałam obok Harry'ego, który przyłożył palec do ust, dając mi tym samym do zrozumienia, że mam być cicho.
Subskrybuj:
Posty (Atom)