piątek, 17 maja 2013

Rozdział 04.

Chwycił mnie mocno za rękę. Trzymał mnie tak mocno jakby bał się, że mu zaraz ucieknę. W sumie taki był mój zamiar, chciałam się wyrwać lecz było to niemożliwe.
- Naprawdę nie musisz ze mną iść, poradzę sobie - powiedziałam cicho. Harry lekko mnie pociągnął i ruszyliśmy. Szliśmy w inną stronę ,w którą zmierzałam.
- Idę do pracy to już nie daleko. Możesz mnie już puścić dam sobie rade. - mój ton głosu się zwiększał.
Zatrzymałam się i spojrzałam na chłopaka, który stanął nade mną, był zdecydowanie wyższy. Zielone tęczówki przypatrywały mi się. Lekko rozluźnił uścisk na mojej dłoni.
- Chodźmy szybciej bo się spóźnisz do pracy  – z niechęcią puścił moją dłoń.
- Nie, ty pójdziesz w swoją stronę a ja w swoją - powiedziałam stanowczo odwracając się w przeciwną stronę.
Miałam zamiar postawić już drugi krok, kiedy poczułam, że tracę grunt pod nogami. Uniosłam się ku górze i zostałam przeniesiona na miejsce ,w którym stałam parę sekund temu. Chłopak w lokach postawił mnie naprzeciwko siebie i trzymał moje dłonie.
- Pozwól,że ja tu będę ustalał zasady

W ciszy ruszyliśmy do wskazanego prze zemnie miejsca. Nie mogłam powiedzieć Harry'emu ,że trenuje boks, założę się, że zacząłby zadawać tysiące niepotrzebnych pytań. Miłe a zarazem przerażające jest to,że on chce dobrze dla mnie chociaż w ogóle się nie znamy.
- Widzisz ten budynek na wprost nas? - przerwałam ciszę
- Tak - odpowiedział oschle
- To właśnie tam pracuję, możesz już zająć się swoimi sprawami, ja sobie poradzę - okłamałam go
Harry jeszcze nie odpuścił, przeprowadził mnie na drugą stronę ulicy i wtedy puścił moją dłoń
- Teraz już mogę pójść, o której kończysz?
-  O 2 p.m
- Spotkajmy się dziś
- Nie wiem
- To nie była prośba - powiedział z uśmieszkiem
-  Przyjdę tu po ciebie i pójdziemy na kawę
- Nie mogę ,mam inne obowiązki
- Umm...- przerwał na chwilę
- Ustalimy to jeszcze. Do zobaczenia księżniczko - powiedział i oblizał swoje różowe wargi. Nachylił głowę bliżej mojej i musnął lekko mój policzek swoimi ciepłymi ustami. Zostawił ma mojej skórze mokry pocałunek i odszedł. 
Poczekałam aż chłopak zniknie z moje pola widzenia i ruszyłam na trening. Spojrzałam na zegarek. Byłam już spóźniona.Bardzo szybkim krokiem zmierzałam do klubu. W połowie drogi zaczęłam biec. Po upływie niecałych dziesięciu minut znajdowałam się pod halą. Weszłam do pomieszczenia mocno popychając drzwi. Zdziwił mnie fakt ,że Thomas’a nie było na recepcji. Słyszałam tylko dobiegające dźwięki z sal treningowych. Ruszyłam długim korytarzem w ich stronę. Nagle z jednego pokoju usłyszałam głosy dwóch mężczyzn. Podnosili na siebie głosy. Nie wiedziałam co  mam robić stanęłam przy drzwiach pokoju i nasłuchiwałam o czym dyskutują.
-Nie, ona się na to nie zgodzi. Ja także się na to nie zgadzam! Nie jest jeszcze na to gotowa – powiedział stanowczo zanany mi głos Thomas'a
- Spokojnie, przecież wiesz ze ona jest świetna i da sobie rade. A z resztą to może być dla niej ogromna szansa. – niski głos rozbrzmiał echem na korytarzu.
- Zaczekajmy na nią powinna tu za niedługo przyjść. Ma trening. – wiedziałam, że Thomas jest już lekko zdenerwowany. Cała ta rozmowa dotyczyła mojej osoby. Nie wiedziałam co mam zrobić. Czy wejść do tego pokoju i z nimi porozmawiać czy lepiej zostać tu i poczekać. Nie mogłam wytrzymać, musiałam wejść i dowiedzieć się o czym tak zaciekle rozmawiają. Chwyciłam w swoje drobne dłonie wielką metalową klamkę, nacisnęłam, pod wpływem mojego nacisku ustąpiła. Otworzyłam szerzej drzwi i stanęłam na ich środku. Nagle oczy dwóch mężczyzn odwróciły się gwałtownie w moją stronę.
- No i proszę nasza znana bokserka się pojawiła… - powiedział nieznany facet. Był tęższym mężczyzną ale wyglądał na miłego. Ubrany był w czarne dresowe spodnie i szarą bluzę, jego włosy na głownie były zmierzwione. Na pierwszy rzut oka można by stwierdzić, że jest trenerem. 
- Cześć Thomas i  dzień dobry panu- skinęłam głową w stronę nieznanego mi jeszcze mężczyzny.
- Witaj Mel. Właśnie o tobie rozmawialiśmy  - powiedział 
- To pan Parker chce z tobą porozmawiać- opuścił pokój przymykając drzwi
- Nazywam się William Parker jestem trenerem i managerem boksu. Miło mi cie poznać – powiedział mężczyzna wyciągając rękę ku mnie.
- Melanie Gray. Mi również. – powiedziałam podając dłoń. 
Moje przypuszczenia okazały się słuszne 
- Od razu chciałbym przejść do konkretów. Sytuacja wygląda tak. Chciałbym abyś reprezentowała nasz klub w między-narodowych zawodach boksu.
- Ja...ja chyba nie jestem jeszcze gotowa. – powiedziałam zmieszana i jednocześnie podekscytowana całą tą sytuacją.
-Właśnie dlatego tu jestem. Jeśli na razie nie jesteś w stanie się tego podjąć ja ci pomogę. Zostanę twoim  osobistym trenerem na czas przygotowań do zawodów.- znieruchomiałam. Nie wiedziałam co mam robić byłam tak bardzo zaskoczona. Nie mogłam nic wykrztusić z siebie.
- Na prawdę Nie wiem co powiedzieć- wyjąkałam.
- Czyli co? Wchodzisz w to?- zapytał z nadzieją William.
- Tak - odpowiedziałam stanowczo
- Mów mi Will – oznajmił. 
Wyszliśmy z pokoju. Na mojej buzi malował się ogromny uśmiech. Zatrzymaliśmy się przy drzwiach wyjściowych.
- Bardzo ciesze się, że będziesz reprezentowała nasz klub. A i zapomniał bym o najważniejszym. Dziś odbędziesz walkę z Kate Wey ,po to by sprawdzić jak sobie radzisz na ringu. Bądź gotowa na 5 p.m- powiedział wychodząc z budynku. Stanęłam przy biurku recepcji.
- Nie mów że się zgodziłaś?! – krzyknął Thomas wstając z wysokiego krzesła.
- Zgodziłam się. Czemu miałabym niby tego nie robić? Przecież to ogromna szansa dla mnie i dla mojej kariery.
- Ten człowiek to nie byle kto. On organizuje największe walki w mieście, kraju, Europie. Sam jest bardzo dobrym bokserem. Te walki, które dotychczas odbywałaś a te ,które będziesz odbywać będą się znacznie różniły. Musisz więcej czasu poświęcać na trening. Z tego co Will mówił to już nie reprezentujesz naszego klubu, to już nie będzie to samo co kiedyś. Uważaj na siebie- powiedział ze smutkiem
- Dam sobie rade, jeszcze tu nie raz wrócę – powiedziałam pocieszając go.
- Ja mam nadzieję  - powiedział Thomas ale widoczne było ze humor mu się poprawił.
- Nie martw się będzie dobrze. Muszę iść za parę godzin walka . – powiedziałam i pobiegłam korytarzem. Byłam cała zmieszana tą akcją. Nie da się opisać radości jaką teraz odczuwam. Doszłam do szatni przebrałam się i wzięłam do ręki rękawice bokserskie. Weszłam do pomieszczenia, w którym przeważnie odbywały się trening i małe walki. Najpierw trenowałam na worku treningowym. Klika ćwiczeń i weszłam na ring. Mężczyźni którzy pomagali mi się przygotować stanęli już na podeście. Musiałam trenować aby wykazać się z jak najlepszej strony. Było ich trzech, zmierzyłam się, z każdym po kolei. Dostałam kilka mocnych ciosów lecz nie poddawałam się. W miarę dobrze mi poszło.W chwili odpoczynku opowiedziałam im historię z Will'em. Byli zadowoleni i to bardzo. Zadziwiał ich fakt iż osoba płci przeciwnej osiąga większe sukcesy niż oni sami. Podziękowałam im za pomoc i postanowiłam sama poćwiczyć. Przygotowanie zajęło mi dobre parę godziny. Dochodziła godzina 4 p.m. 
Wyszłam z sali, w której jeszcze parę sekund temu intensywnie trenowałam. Weszłam do szatni i wypiłam całą zawartość butelki wody, położyłam się na ławce i odpoczywałam. Zostało jeszcze niecałe półgodziny do walki. Nagle drzwi do szatni się otworzyły. Wszedł Thomas.
-Mel, Will razem z Kate zaraz będą. – powiedział po czym wyszedł. Nie minęło 10 minut a już słyszałam głos Will'a i i zapewne Kate.
 -Cześć Will- przywitałam się wychodząc z szatni
- Melanie to jest Kate Wey – podałam rękę dziewczynie, wydawała się miła. To było moje spostrzeżenie chociaż mogło wydawać się błędne.
Weszłyśmy na ring, zajęłyśmy odpowiednie miejsca i zaczęło się.

                       
                                                                                  ***

Dałam z siebie wszystko. Thomas wraz z Will'em ogłosili remis. Mogę przyznać, że Kate jest doskonałą zawodniczką, zna się na rzeczy. Dostałam od niej parę mocnych uderzeń, jedno prosto w twarz co zapewne będzie skutkowało opuchniętym policzkiem. Przy ostatnich sekundach meczu nadwyrężyłam ramię. Przyzwyczaiłam się już do tego. Jednak całą walkę mogę uznać za udaną.
     Skierowałam się do szatni by wziąć swoje rzeczy. Przy głównym wyjściu natchnęła się na Will'a
- Melanie muszę przyznać, że jesteś bardzo dobra. Tu masz formularze, które musisz wypełnić. Dostarcz mi je jutro do biura, będę wdzięczny. A teraz muszę lecieć.
Skinęłam na znak głową, że się zgadzam i zmęczona ruszyłam w stronę domu. Zazwyczaj wracałam parkiem, na dworze już było ciemno tylko niektóre latarnie oświetlały mi drogę. W pewnym momencie zrezygnowałam z powrotu do domu, postanowiłam usiąść na 'swojej' ławce pod drzewem. Lubiłam tak siedzieć i oglądać gwiazdy na niebie, duży okrągły księżyc. Cudowny nastrój nadawała cisza, której nic nie zakłócało. Tak naprawdę o tym miejscu nikt nie wiedział, nie przebywał. Ludzie omijali to miejsce, starali się chodzić tylko głównymi alejkami, nie zbaczali z trasy. Siedząc tu czułam czyjąś obecność, z pewnością nie byłam tu sama. Usłyszałam szmer, ze strachem zaczęłam się kręcić, szukać odgłosu, który przed sekundą usłyszałam. Stała naprzeciwko mnie wysoka osoba a dokładniej był to chłopak. Siedziałam jak wryta, nie wiedząc jak mam zareagować, jak się zachować. Kojarzyłam skądś tą sylwetkę.
- To jest moje miejsce - z jego ust wyleciało jedno zdanie.
Teraz już byłam w stanie określić kto to jest.

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział :) Harry wydawał się miły na początku, a niezły jednak z niego tygrysek XD No czekamy na następny i mamy nadzieję, że dodacie go tym razem szybciej. Życzę weny :)~Nelli_xx

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebiste ! czekam na następny rozdział, mam nadzieje, że szybko go napiszecie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. aaaaa! dreszczyk emocji! no nie moge..... ciekawa jestem kto to jest :D

    OdpowiedzUsuń