piątek, 24 maja 2013

Rozdział 05.

- Widzimy się ponownie, kochana. Nasze ostatnie spotkanie w sklepie nie wyszło- powiedział
- Nie wydaje mi się, żeby to było twoje miejsce- powiedziałam ignorując jego wypowiedź
 Chłopak stał dosłownie przede mną. Przyglądał mi się bezczelnie. Miałam złe przeczucia, nie chciałam zostać tu ani chwili dłużej.Wstałam z ławki na, której przed chwilą siedziałam. Ominęłam mężczyznę i skierowałam się na główną alejkę. Przed wejściem na nią poczułam na sobie dwie, zimne dłonie, które owinęły się wokół moich ramion. Próbowałam się wyszarpnąć i dać do zrozumienia osobie,że nie podoba mi się sposób w jaki mnie zatrzymała. Zostałam nagle odwrócona w drugą stronę.
- Mel, dlaczego uciekasz? Nie porozmawialiśmy
- Nie mamy o czym rozmawiać człowieku- powiedziałam szorstkim głosem wyrywając się z jego uścisku
- Widzę, że z tobą trzeba ostro, maleńka - powiedział głaszcząc mój policzek
- Trzymaj łapy przy sobie - warknęłam
- Mrrr, coraz bardziej mi się podobasz kotku
Powiedział po czym popchnął mnie na stojącą za mną latarnie. Nie było to komfortem opierać się o metalowy słup.
- Wiesz? Mogę sprawić, że poczujesz się dobrze - powiedział przybliżając swoją twarz do mojej.
Zapach alkoholu bijący od niego dało się wyczuć. Jego szorstkie dłonie błądziły po moich ramionach, trzymając je tak mocno,że na pewno pojawią się w tych miejscach fioletowe plamki. Przestraszyłam się, kiedy zablokował mnie swoim dużym ciałem, stykaliśmy się klatkami piersiowymi. Nie mogłam wykonać żadnego ruchu, moje ciało zostało całkowicie obezwładnione przez niego. Na szyi mogłam poczuć jego ciężki oddech. Nie podobało mi się to. Próbowałam się wyszarpnąć ale nic to nie dało. Miał zdecydowaną przewagę nade mną.
- Puść mnie - powiedziałam przez zaciśnięte zęby
- No dalej kochanie, zabawmy się. Nikt nas nie usłyszy- powiedział ignorując moją wypowiedź
- Powiedziałam, puść mnie - krzyknęłam prosto w jego twarz
- Bądź cicho albo będzie z tobą źle - powiedział szorstko
- To raczej ty będziesz miał kłopoty
- Co taka drobna dziewczynka jak ty,  jest w stanie mi zrobić? - zaśmiał się 
- Dużo, bardziej niż to sobie to wyobrażasz - syknęłam
 Nogi miałam wolne więc skorzystałam z okazji i uderzyłam w kroczę przeciwnika. Odskoczył od mojego ciała jak poparzony. Zgiął się w pół i przyłożył ręce do obolałego miejsca.
- Pożałujesz tego - powiedział stanowczym głosem
Stałam tam, jak zaklęta nie docierało do mnie to, że powinnam już dawno uciec temu idiocie. Moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Mężczyzna szybko się otrząsnął i jego cień już pojawił się nad moją sylwetką. Teraz byłam pewna, że był nieźle zdenerwowany. Jego wszystkie mięśnie się napięły. Przywarł mnie boleśnie do kory drzewa znajdującego się niedaleko nas, załkałam głośno.
- Ale z ciebie suka - wysyczał, napierając na mnie jeszcze bardziej
Zaczęłam się szarpać. Próbowałam także zwiększyć przestrzeń między nami, ale był zbyt silny.
- Pomocy!- krzyknęłam
- Nawet nie próbuj - ostrzegł mnie
Trzymał moje dłonie w mocnym uścisku, ciężar jego całego ciała spoczywała na moim. Nie dając mi w ogóle złapać oddechu. Jego wysoka sylwetka górowała nade mną. Założył kosmyk moich włosów za ucho i pogłaskał po policzku, by następnie uderzyć mnie otwartą ręką w twarz. Sprawiło mi to nie mały ból. Stłumiłam krzyk, który próbował wydostać się z moich ust. Chłopak zaśmiał się. Przyłożył  swoją twarz bliżej mojej tak, że czułam jego oddech na swoim policzku. Alkohol to dało się tylko wyczuć. Nie spodziewanie wbił się w moje usta, przygryzając je mocno. Pocałunek nie wyrażał żadnych uczuć, był ostry. Próbował dostać się do środka lecz mu na to nie pozwoliłam. Stałam tak jak on mnie ustawił, nie wykonywałam żadnego ruchu, nie oddawałam jego niechlujnych pocałunków. Moje dłonie zawiesił sobie na swojej szyi, a jego dłonie powędrowały na moje biodra. Swoimi wargami przywarł do mojej szyi zostawiając na niej pokaźną malinkę. Coraz bardziej nie podobało mi się to. Jeżeli teraz nie zadziałam potem może być już za późno. Poczułam ulgę, kiedy oderwał się ode mnie:
- Nie podoba mi się osoba, z którą się spotykasz?
- Kogo masz na myśli?- odpowiedziałam pytaniem
- Wysoki, dobrze zbudowany, nic ci to nie mówi?
Od razu wiedziałam o kogo mu chodzi. To Harry. Nie znam go. Nie wydusiłam już z siebie żadnego słowa tylko pokiwałam głową.
- To miej świadomość tego, że spotykasz się z mordercą.
W tym momencie zamarłam, ostatnie słowo, które wypowiedział było dla mnie szokiem. Moje ciało zostało momentalnie sparaliżowane. Mój strach podwójnie wzrósł. Chłopak, który właśnie stał przede mną próbuje mnie zgwałcić w parku i w dodatku dowiaduje się od niego, że Harry to morderca. Czy może być gorzej? Cóż nie wydaje mi się.
    Naglę usłyszeliśmy jak coś się poruszyło, Mark odsunął się ode mnie i zaczął się rozglądać wokół siebie. Tak jakby się czegoś przestraszył. Ja stałam nie wiedząc o co mu chodzi, patrzyłam się przed siebie. Spojrzał na mnie przez chwilę
- Jeszcze to dokończymy, Mel- powiedział po czym szybki krokiem znikł z mojego pola widzenia
 Zdezorientowana podeszłam pod latarnie pod, którą znajdowały się moje rzeczy. Schyliłam się i zaczęłam je zbierać, kiedy skończyłam wstałam i pierwsze co zobaczyłam to burze loków i te zielone oczy, które przeszywają moje ciało. Źrenice rozszerzyły się do dużych rozmiarów, oddech stopniowo przyspieszał. Odruchowo zrobiłam krok do tył.
- Mels, wszystko w dobrze? usłyszałem jak ktoś krzyczy - powiedział ochrypłym głosem
- Odejdź - powiedziałam przerażonym głosem
- Co ci się stało?- powiedział dotykając opuszkami palców mojego policzka
- Kto ci to zrobił? - zadał kolejne pytanie
Cofałam się do tył, za to chłopak szedł w moją stronę. W pewnym momencie nie miałam się już gdzie cofnąć. Moje plecy zetknęły się ponownie tego wieczora z drzewem.
- Melanie, odpowiedź mi - naciskał
Harry momentalnie stanął nade mną. Patrzył się przez chwilę w moje oczy, szukając jakiejkolwiek odpowiedzi, zapewne dostrzegł w nich tylko strach, obawę, przerażenie. Skierował ponownie swoją dłoń na mój policzek delikatnie odsłaniając włosy, które spadły mi na część twarzy. Nieświadomie dotknął miejsca, w którym zostałam uderzona podczas walki. Zasyczałam z bólu. W oczach Harry'ego można było dostrzec obawę. Wzdrygnęłam się, kiedy nagle przywarł ciepłymi ustami do mojej skóry. Zaczął delikatnie całować zranione miejsce, był ostrożny by nie zadać mi większego bólu. Jego loki gładziły mój policzek.
- Przestań- powiedziałam błagalnie po czym odsunęłam od siebie chłopaka i odeszłam.
__________________________________________________________________

Następny rozdział pojawi się w niedzielę lub poniedziałek.
Liczymy na komentarze, motywuje nas to do dalszego pisania.

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 04.

Chwycił mnie mocno za rękę. Trzymał mnie tak mocno jakby bał się, że mu zaraz ucieknę. W sumie taki był mój zamiar, chciałam się wyrwać lecz było to niemożliwe.
- Naprawdę nie musisz ze mną iść, poradzę sobie - powiedziałam cicho. Harry lekko mnie pociągnął i ruszyliśmy. Szliśmy w inną stronę ,w którą zmierzałam.
- Idę do pracy to już nie daleko. Możesz mnie już puścić dam sobie rade. - mój ton głosu się zwiększał.
Zatrzymałam się i spojrzałam na chłopaka, który stanął nade mną, był zdecydowanie wyższy. Zielone tęczówki przypatrywały mi się. Lekko rozluźnił uścisk na mojej dłoni.
- Chodźmy szybciej bo się spóźnisz do pracy  – z niechęcią puścił moją dłoń.
- Nie, ty pójdziesz w swoją stronę a ja w swoją - powiedziałam stanowczo odwracając się w przeciwną stronę.
Miałam zamiar postawić już drugi krok, kiedy poczułam, że tracę grunt pod nogami. Uniosłam się ku górze i zostałam przeniesiona na miejsce ,w którym stałam parę sekund temu. Chłopak w lokach postawił mnie naprzeciwko siebie i trzymał moje dłonie.
- Pozwól,że ja tu będę ustalał zasady

W ciszy ruszyliśmy do wskazanego prze zemnie miejsca. Nie mogłam powiedzieć Harry'emu ,że trenuje boks, założę się, że zacząłby zadawać tysiące niepotrzebnych pytań. Miłe a zarazem przerażające jest to,że on chce dobrze dla mnie chociaż w ogóle się nie znamy.
- Widzisz ten budynek na wprost nas? - przerwałam ciszę
- Tak - odpowiedział oschle
- To właśnie tam pracuję, możesz już zająć się swoimi sprawami, ja sobie poradzę - okłamałam go
Harry jeszcze nie odpuścił, przeprowadził mnie na drugą stronę ulicy i wtedy puścił moją dłoń
- Teraz już mogę pójść, o której kończysz?
-  O 2 p.m
- Spotkajmy się dziś
- Nie wiem
- To nie była prośba - powiedział z uśmieszkiem
-  Przyjdę tu po ciebie i pójdziemy na kawę
- Nie mogę ,mam inne obowiązki
- Umm...- przerwał na chwilę
- Ustalimy to jeszcze. Do zobaczenia księżniczko - powiedział i oblizał swoje różowe wargi. Nachylił głowę bliżej mojej i musnął lekko mój policzek swoimi ciepłymi ustami. Zostawił ma mojej skórze mokry pocałunek i odszedł. 
Poczekałam aż chłopak zniknie z moje pola widzenia i ruszyłam na trening. Spojrzałam na zegarek. Byłam już spóźniona.Bardzo szybkim krokiem zmierzałam do klubu. W połowie drogi zaczęłam biec. Po upływie niecałych dziesięciu minut znajdowałam się pod halą. Weszłam do pomieszczenia mocno popychając drzwi. Zdziwił mnie fakt ,że Thomas’a nie było na recepcji. Słyszałam tylko dobiegające dźwięki z sal treningowych. Ruszyłam długim korytarzem w ich stronę. Nagle z jednego pokoju usłyszałam głosy dwóch mężczyzn. Podnosili na siebie głosy. Nie wiedziałam co  mam robić stanęłam przy drzwiach pokoju i nasłuchiwałam o czym dyskutują.
-Nie, ona się na to nie zgodzi. Ja także się na to nie zgadzam! Nie jest jeszcze na to gotowa – powiedział stanowczo zanany mi głos Thomas'a
- Spokojnie, przecież wiesz ze ona jest świetna i da sobie rade. A z resztą to może być dla niej ogromna szansa. – niski głos rozbrzmiał echem na korytarzu.
- Zaczekajmy na nią powinna tu za niedługo przyjść. Ma trening. – wiedziałam, że Thomas jest już lekko zdenerwowany. Cała ta rozmowa dotyczyła mojej osoby. Nie wiedziałam co mam zrobić. Czy wejść do tego pokoju i z nimi porozmawiać czy lepiej zostać tu i poczekać. Nie mogłam wytrzymać, musiałam wejść i dowiedzieć się o czym tak zaciekle rozmawiają. Chwyciłam w swoje drobne dłonie wielką metalową klamkę, nacisnęłam, pod wpływem mojego nacisku ustąpiła. Otworzyłam szerzej drzwi i stanęłam na ich środku. Nagle oczy dwóch mężczyzn odwróciły się gwałtownie w moją stronę.
- No i proszę nasza znana bokserka się pojawiła… - powiedział nieznany facet. Był tęższym mężczyzną ale wyglądał na miłego. Ubrany był w czarne dresowe spodnie i szarą bluzę, jego włosy na głownie były zmierzwione. Na pierwszy rzut oka można by stwierdzić, że jest trenerem. 
- Cześć Thomas i  dzień dobry panu- skinęłam głową w stronę nieznanego mi jeszcze mężczyzny.
- Witaj Mel. Właśnie o tobie rozmawialiśmy  - powiedział 
- To pan Parker chce z tobą porozmawiać- opuścił pokój przymykając drzwi
- Nazywam się William Parker jestem trenerem i managerem boksu. Miło mi cie poznać – powiedział mężczyzna wyciągając rękę ku mnie.
- Melanie Gray. Mi również. – powiedziałam podając dłoń. 
Moje przypuszczenia okazały się słuszne 
- Od razu chciałbym przejść do konkretów. Sytuacja wygląda tak. Chciałbym abyś reprezentowała nasz klub w między-narodowych zawodach boksu.
- Ja...ja chyba nie jestem jeszcze gotowa. – powiedziałam zmieszana i jednocześnie podekscytowana całą tą sytuacją.
-Właśnie dlatego tu jestem. Jeśli na razie nie jesteś w stanie się tego podjąć ja ci pomogę. Zostanę twoim  osobistym trenerem na czas przygotowań do zawodów.- znieruchomiałam. Nie wiedziałam co mam robić byłam tak bardzo zaskoczona. Nie mogłam nic wykrztusić z siebie.
- Na prawdę Nie wiem co powiedzieć- wyjąkałam.
- Czyli co? Wchodzisz w to?- zapytał z nadzieją William.
- Tak - odpowiedziałam stanowczo
- Mów mi Will – oznajmił. 
Wyszliśmy z pokoju. Na mojej buzi malował się ogromny uśmiech. Zatrzymaliśmy się przy drzwiach wyjściowych.
- Bardzo ciesze się, że będziesz reprezentowała nasz klub. A i zapomniał bym o najważniejszym. Dziś odbędziesz walkę z Kate Wey ,po to by sprawdzić jak sobie radzisz na ringu. Bądź gotowa na 5 p.m- powiedział wychodząc z budynku. Stanęłam przy biurku recepcji.
- Nie mów że się zgodziłaś?! – krzyknął Thomas wstając z wysokiego krzesła.
- Zgodziłam się. Czemu miałabym niby tego nie robić? Przecież to ogromna szansa dla mnie i dla mojej kariery.
- Ten człowiek to nie byle kto. On organizuje największe walki w mieście, kraju, Europie. Sam jest bardzo dobrym bokserem. Te walki, które dotychczas odbywałaś a te ,które będziesz odbywać będą się znacznie różniły. Musisz więcej czasu poświęcać na trening. Z tego co Will mówił to już nie reprezentujesz naszego klubu, to już nie będzie to samo co kiedyś. Uważaj na siebie- powiedział ze smutkiem
- Dam sobie rade, jeszcze tu nie raz wrócę – powiedziałam pocieszając go.
- Ja mam nadzieję  - powiedział Thomas ale widoczne było ze humor mu się poprawił.
- Nie martw się będzie dobrze. Muszę iść za parę godzin walka . – powiedziałam i pobiegłam korytarzem. Byłam cała zmieszana tą akcją. Nie da się opisać radości jaką teraz odczuwam. Doszłam do szatni przebrałam się i wzięłam do ręki rękawice bokserskie. Weszłam do pomieszczenia, w którym przeważnie odbywały się trening i małe walki. Najpierw trenowałam na worku treningowym. Klika ćwiczeń i weszłam na ring. Mężczyźni którzy pomagali mi się przygotować stanęli już na podeście. Musiałam trenować aby wykazać się z jak najlepszej strony. Było ich trzech, zmierzyłam się, z każdym po kolei. Dostałam kilka mocnych ciosów lecz nie poddawałam się. W miarę dobrze mi poszło.W chwili odpoczynku opowiedziałam im historię z Will'em. Byli zadowoleni i to bardzo. Zadziwiał ich fakt iż osoba płci przeciwnej osiąga większe sukcesy niż oni sami. Podziękowałam im za pomoc i postanowiłam sama poćwiczyć. Przygotowanie zajęło mi dobre parę godziny. Dochodziła godzina 4 p.m. 
Wyszłam z sali, w której jeszcze parę sekund temu intensywnie trenowałam. Weszłam do szatni i wypiłam całą zawartość butelki wody, położyłam się na ławce i odpoczywałam. Zostało jeszcze niecałe półgodziny do walki. Nagle drzwi do szatni się otworzyły. Wszedł Thomas.
-Mel, Will razem z Kate zaraz będą. – powiedział po czym wyszedł. Nie minęło 10 minut a już słyszałam głos Will'a i i zapewne Kate.
 -Cześć Will- przywitałam się wychodząc z szatni
- Melanie to jest Kate Wey – podałam rękę dziewczynie, wydawała się miła. To było moje spostrzeżenie chociaż mogło wydawać się błędne.
Weszłyśmy na ring, zajęłyśmy odpowiednie miejsca i zaczęło się.

                       
                                                                                  ***

Dałam z siebie wszystko. Thomas wraz z Will'em ogłosili remis. Mogę przyznać, że Kate jest doskonałą zawodniczką, zna się na rzeczy. Dostałam od niej parę mocnych uderzeń, jedno prosto w twarz co zapewne będzie skutkowało opuchniętym policzkiem. Przy ostatnich sekundach meczu nadwyrężyłam ramię. Przyzwyczaiłam się już do tego. Jednak całą walkę mogę uznać za udaną.
     Skierowałam się do szatni by wziąć swoje rzeczy. Przy głównym wyjściu natchnęła się na Will'a
- Melanie muszę przyznać, że jesteś bardzo dobra. Tu masz formularze, które musisz wypełnić. Dostarcz mi je jutro do biura, będę wdzięczny. A teraz muszę lecieć.
Skinęłam na znak głową, że się zgadzam i zmęczona ruszyłam w stronę domu. Zazwyczaj wracałam parkiem, na dworze już było ciemno tylko niektóre latarnie oświetlały mi drogę. W pewnym momencie zrezygnowałam z powrotu do domu, postanowiłam usiąść na 'swojej' ławce pod drzewem. Lubiłam tak siedzieć i oglądać gwiazdy na niebie, duży okrągły księżyc. Cudowny nastrój nadawała cisza, której nic nie zakłócało. Tak naprawdę o tym miejscu nikt nie wiedział, nie przebywał. Ludzie omijali to miejsce, starali się chodzić tylko głównymi alejkami, nie zbaczali z trasy. Siedząc tu czułam czyjąś obecność, z pewnością nie byłam tu sama. Usłyszałam szmer, ze strachem zaczęłam się kręcić, szukać odgłosu, który przed sekundą usłyszałam. Stała naprzeciwko mnie wysoka osoba a dokładniej był to chłopak. Siedziałam jak wryta, nie wiedząc jak mam zareagować, jak się zachować. Kojarzyłam skądś tą sylwetkę.
- To jest moje miejsce - z jego ust wyleciało jedno zdanie.
Teraz już byłam w stanie określić kto to jest.

środa, 8 maja 2013

Rozdział 03.

     Siedziałam na ławce cała osłupiała nie wiedziałam co powiedzieć, jak się zachować. Chłopak w lokach bezczelnie mi się przyglądał. A ja siedziałam na drewnianej ławeczce i wpatrywałam się w jego tęczówki
- Przejdźmy się- powiedział ochrypłym głosem 
Wstałam, odrywając wzrok i ruszyłam przed siebie. Zielonooki mężczyzna dotrzymywał mi kroku
- Jak masz na imię?-zapytał
- Melanie- odpowiedziałam cicho
- Harry
Powiedział po czym zatrzymał się przede mną , wpatrywał się chwile w moje oczy, po czym chwycił delikatnie moją dłoń by następnie podnieś ją na wysokość swoich ust. Jego pełne jasno różowe usta, zetknęły się z moją wrażliwą skórą. Miękkie wargi lekko wpiły się w moją rękę zostawiając na niej małe czerwone znamię.
- Miło mi cię poznać Melanie
Cudowny głos chłopaka roznosił się po moich uszach. Opuścił moją dłoń i ruszyliśmy w głąb parku.Cisza towarzyszyła nam przez cały czas
- Przepraszam za parasol, oddam c..- przerwał mi
- Nie, zatrzymaj go u siebie, tobie bardziej się przyda...opowiedz mi coś o sobie - kontynuował
- Nie znamy się w ogóle, po co mam mówić?
- Chcę cie poznać
- Ale ja może nie chce żebyś mnie znał
- Ymm...
- Muszę już iść miło mi było, cześć
Odwróciłam się plecami od chłopaka i ruszyłam w stronę domu babci. Nagle poczułam jak ktoś przyciąga mnie do siebie chwytając mój nadgarstek zakleszczając go w mocnym ucisku. Moje plecy szybko zetknęły się z jego klatką piersiową, nie mogłam dostrzec osoby stojącej za mną. Ułożył moje nogi w taki sposób żebym nie mogła wykonać żadnego ruchu, mój oddech stopniowo przyspieszał, mięśnie miałam naprężone. Drugą rękę miałam wolną , już zamierzałam uderzyć łokciem w brzuch mojego przeciwnika ale on był szybszy. Powstrzymał moją rękę jednym ruchem. W parku nie było nikogo, więc nie było sensu prosić o pomoc bo to by i tak nic nie dało. Staliśmy tak przez parę sekund, najwidoczniej czekał aż się uspokoję.Pochylił się nade mną, łaskocząc moją szyję swoimi lokami, przyłożył swoje ciepłe wargi do mojego ucha. Lekko drgnęłam pod wpływem jego ciepła. Całe moje ciało oblał dreszcz, mięśnie rozluźniły a nogi miałam jak z waty, dobrze że chłopak mnie podtrzymywał bo sama bym nie ustała.
- Nie grzeczna z ciebie dziewczynka - szepnął
- Chciałem się tylko pożegnać - dokończył
Jego szept spowodował gęsią skórkę na mojej szyi. Pocałował płatek mojego ucha ,delikatnie go przygryzając.
- Do widzenia Mels
Powiedział po czym mnie puścił i odszedł.Chwile stałam zastanawiając się co się właśnie ze mną stało. Moje wszystkie mięśnie były zwiotczałe, nie mogła się ruszyć. Powiedział do mnie Mels, to słowo chodziło mi cięgle po głowie. Nagle wybuchnęłam głośnym płaczem, siadłam jak małe dziecko na trawie podciągając pod siebie nogi. Nie mogłam znieść myśli że ostatnią osobą, która wypowiadała tak moje imię była moja mama. Od wypadku rodziców minęło już trzy lata a ja dalej nie mogę się przyzwyczajić do ich nie obecności. Otrząsnęłam się i powolnym krokiem wróciłam do domu.
          Weszłam do budynku, torebkę rzuciłam w kąt przedpokoju. Siadłam na podłodze zdejmując z nóg trampki. Odetchnęłam głośno opierając głowę o szafkę, na dłoni widniała mała czerwona plamka. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Widzę że spotkanie się udało - powiedziała uradowana babcia
- Ymm.. no tak spotkanie, ciekawie było
Pospiesznie wstałam z ziemi i poszłam do kuchni
- Co zjesz na kolacje?
- Nie jestem głodna. – wyciągnęłam z lodówki sok i ruszyłam do swojego pokoju.
 Zbliżała się 9 p.m. Chwyciłam piżamę i skierowałam się do łazienki. Rozebrałam się i delikatnie stąpając po ciemnych płytkach, weszłam pod prysznic. Uwolniłam gorącą wodę, która miała za zadanie odprężyć mnie po stresującym dniu. Wychodząc z kąpieli stanęłam na miękkim dywanie, wytarłam swoje ciało puszystym ręcznikiem. Założyłam piżamę i wyszłam z pomieszczenia gasząc światło. Zmęczona usiadłam na łóżku,przeczesałam ręką mokre włosy, chwyciłam do ręki telefon. Nie miałam żadnego powiadomienia. Odłożyłam go na swoje miejsce. Wsunęłam nogi pod ciepłą kołdrę, do ręki chwyciłam laptopa. Zalogowałam się na twitter'ze tak jak zazwyczaj to robię wieczorami. Zaczęłam czytać tweety różnych osób, jeden z nich był dziwnie podejrzany pisało w nim  'jeżeli to czytasz Mels to wiedz, że jeszcze się spotkamy'. To z pewnością był Harry, parę sekund później dostałam sms'a

Od: NUMER NIEZNANY
Treść: Dobranoc księżniczko. Śpij dobrze.
Harry xx

Ciekawa jestem jednego skąd on ma do cholery mój numer telefonu. Nigdy mu go nie podawałam. Nie dość że prześladuje mnie sms'ami to jeszcze powoduje u mnie takie uczucie jakbym miała zaraz się rozpłynąć. To jest niesamowite że całkiem obca osoba powoduje u mnie takie uczucia. Dokończyłam sprawdzanie twitter'a i zmęczona zasnęłam.
       Rano obudziłam się w dobrym humorze. Poszłam do łazienki odświeżyć się, wróciłam i przygotowałam ubrania na dzisiejszy trening. Odbywał się on rano, ponieważ sala popołudniu była zajęta. Wzięłam torbę i zeszłam na dół.
- Dzień dobry Melanie, co zjesz na śniadanie?
- Cześć babciu, nie będę nic jadła śpieszę się na trening
- To powodzenia, uważaj tam na siebie- krzyknęła, kiedy ja już stałam w drzwiach wyjściowych
Kiwnęłam tylko głową i ruszyłam na halę. Szłam z dobre dziesięć minut, słońce chowało się za chmurami, dając nie wiele światła. Idąc przyglądałam się matce, która odprowadza małą dziewczynkę do przedszkola. Przypomniało mi się jak mnie ,kiedyś mama odprowadzała do przedszkola, pamiętam jak zawsze płakałam żeby mnie tu nie zostawiała. Z wspomnień wyrwał mnie głęboki głos.
- Uważaj
Zostałam niespodziewanie pociągnięta w bok. Przyglądnęłam się osobie, która mnie ostrzegła i pociągnęła. Dopiero po pewnym czasie zorientowałam się że to był Harry.
- Co ty robisz? - krzyknęłam
- Cześć Melanie
- Opowiedz na moje pytanie
- Mogłabyś bardzie uważać, auto jechało z naprzeciwka a ty szłaś prosto na nie
- Dzięki - rzuciłam cicho.
Wyminęłam chłopaka i ruszyłam w stronę budynku ,który znajdował się kilka minut stąd.
- Odprowadzę cię gdziekolwiek idziesz
- Nie musisz
- Ale i tak pójdę, gdzie idziesz tak wcześnie?
- Do pracy - skłamałam
- Nie chce żebyś mnie odprowadzał - dokończyłam
- I tak cię odprowadzę - powiedział stanowczo i chwycił mnie za rękę


Podobał się wam rozdział trzeci?
Liczymy na komentarze
Paulina&Nikola



czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 02.

 Rozdział dodał nam się w innej formie. Przepraszamy xx

   Obudził mnie natrętny dźwięk budzika. Wyciągnęłam rękę i szukałam nią telefonu, który powinien leżeć na szafce nocnej. Po wielu staraniach w końcu mi się to udało. Wyłączyłam dźwięk i przeszyłam wzrokiem pokoju. Jasne światło wpadało przez duże okno. Na niebie nie było widać żadnej chmury, co zapowiadało piękną pogodę. Wyszłam z miękkiego łóżka, odblokowałam telefon żeby zobaczyć, która godzina. Dostałam wiadomość:

Od: NUMER NIEZNANY
Treść: Dzień dobry księżniczko. Jak się spało? xx

Szczerze? Trochę mnie to przeraziło. Już drugi raz dostaje wiadomość od nieznajomego nadawcy. Nie będę odpisywała. Założyłam na siebie luźne ciuchy. Poprawiłam trochę włosy i postanowiłam zejść na dół. W kuchni zobaczyłam babcie przygotowując śniadanie.
- Dzień dobry Mel - powiedziała Lucy pokazują ręką abym usiadła przy stole
- Dzień dobry babciu -powiedziałam i siadłam na wyznaczonym mi miejscu
- Jakie masz palny na dziś? - zapytała staruszka kładąc talerz z naleśnikami
- Najpierw praca, potem trening więc wrócę do domu późno. Nie musisz na mnie czekać- powiedziałam biorąc pierwszego kęsa do ust.
- Dobrze, tylko uważaj na siebie jak będziesz wracała w wieczorem - powiedziała z obawą.
- Będę uważała babciu - powiedziałam jedząc pospiesznie jeszcze ciepły posiłek.
- Spokojnie Melanie, jedz powoli, masz jeszcze dużo czasu. Nie spóźnisz się do pracy.- powiedziała kładąc mi szklankę z mlekiem na rogu okrągłego stołu. Kubek z zawartością niebezpiecznie zadrżał i z hukiem spadł na podłogę, rozbijając się na małe kawałeczki. Babcia odwróciła się i zaczęła szukać w szufladzie ściereczki by wytrzeć rozlany napój.
-Babciu nic się nie stało? Szklanka spadła na twoje nogi. - spytałam z niepokojem
- Nic się nie stało kochanie, siedź i dokończ jedzenie - powiedziała lecz ja jej nie słuchałam uklękłam na podłodze powoli zbierając rozsypane szkło. Lucy odchrząknęła aby zwrócić na siebie uwagę a ja podniosłam głowę i pokazałam jej mój szereg białych zębów. Stanęła naprzeciwko mnie i zaczęła zbierać wraz ze mną.
- Babciu zostaw to jeszcze sobie coś zro…- nie dokończyłam bo z mojego palca poleciała na podłogę czerwona kropelka - odruchowo przyłożyłam zranione miejsce do ust.
- Melanie, daj tą rękę - Podeszłam do babci a ona podłożyła moją ranę pod zimną wodę. Dzięki czemu ból na chwile ustał. Przykleiła plaster na zaczerwienione miejsce. Siadłam z powrotem do stołu i zjadłam resztę pyszności przygotowane przez moja babcię. Bardzo ją kochałam tylko ona mi tak naprawdę została. Od czasu gdy z ginęli moi rodzice ona bardzo rozpaczała, musiałam z nią zostać i wspierać. A mój dziadek …ehh nie znałam go. Umarł gdy moja mama była ze mną w ciąży to było przykre. I właśnie tak zostałam z babcią Lucy. Ufam jej, ona zawsze mi pomoże. Tylko ona wie, że moją pasją jest boks i, że właśnie w tym kierunku zmierzam. Nie było mi łatwo jej o tym powiedzieć ale nie mogłabym jej cały czas okłamywać. Ta informacja nie była dla niej żadną radością raczej wywołała to u niej zdziwienie i rozczarowanie. Przez pierwsze treningi bardzo się martwiła. Sprawdzała wieczorami czy nie mam obrażeń lecz ja ją zapewniałam ze jak będę miała jakiś większy kłopot to ją zawiadomię. Przyzwyczaiła się już do tego, że zawsze walczę o swoje. Nigdy się nie poddaję.
    Dokończyłam jeść śniadanie słuchając radia ,a babcia zdążyła już się przebrać po małym poranny incydencie. Po skończonym posiłku pozmywałam naczynia. Wytarłam dłonie i następnie poszłam do pokoju przygotować ciuchy do pracy oraz na trening. Pracowałam w galerii wraz z moją najlepszą przyjaciółką Danielle w samym centrum Londynu. Zrobiłam lekki make-up, włosy pozostawiłam rozpuszczone a ich końcówki podkręciłam. Na swoje ciało założyłam strój składający się z czarnych spodni, białej bluzki zapinającej się po samą szyję i do tego elegancki granatowy żakiet z kieszonką u góry. Na nogi założyłam czarne vans'y, co prawda nie można było zakładać tego typów butów ale ja nie wytrzymałabym pięciu godzin chodzenia w ciasnych, obcierających mnie balerinach. Gdyby szef się o tym dowiedział obciął by mi z pół pensji. Dlatego, że nie ubrałam tych butów których trzeba. W sklepie, w którym pracuje razem z Dan wymagane jest aby każdy pracownik stosował się do zasad, które zostały ustalone przed podpisaniem umowy. Każdy ma wyglądać tak samo. Elegancki styl, wszystko idealne. My jako pracownicy mamy zadbać by odzież, biżuteria mają być równo ustawione, położone na regałach. Zbliżała się godzina dziesiąta a o jedenastej miałam być już w pracy. Do torby wrzuciłam jeszcze rękawice bokserskie, wodę oraz stój na przebranie.
Zeszłam powolnym krokiem po schodach oglądając przy tym zdjęcia powieszone na ścianie wzdłuż schodów. Na zdjęciach widniałam ja, moi rodzice, babcia i dziadek. Jedno zdjęcie, które mi wraz z babcią najbardziej się podobało było największe. Zostało one robione kiedy miałam zaledwie 6 lat. Zatrzymałam się przy największym obrazie i wpatrywałam się w bezruchu, kiedy nagle ktoś dotknął mojego ramienia co wytrąciło mnie w rozmyśleń. Popatrzyłam się na prawo. Stała tam moja babcia wpatrująca się również w to co ja.
- Zostałyśmy same- szepnęła i chwyciła moją rękę. Ścisnęłam ją i popatrzyłam na jej twarz
- Damy rade babciu. Już zawsze będziemy razem – powiedziałam a jej oczy zaszkliły się.
Kąciki ust powędrowały w górę. Odwróciła się przodem do mnie i przytuliła mnie troskliwie. Pożegnałam się z Lucy i wyszłam z domu, biegnąc na autobusu.
Wsiadłam do wyznaczonego pojazdu i po dziesięciu minutach byłam pod galerią, w której pracowałam. Wyjechałam windą na drugie piętro i przeszłam niedługim korytarzem. Stanęłam przed drzwiami dla pracowników i pchnęłam je przed siebie. Przywitałam się z szefem i moją przyjaciółką Danielle.  Była piękną dziewczyną, miała długie ciemne bardzo kręcone loki. Dosyć wysoka, zdecydowanie wyższa ode mnie. Dziwił mnie fakt, że jeszcze nie miała chłopaka. Cmoknęłam jej policzek na przywitanie.
- Cześć Dan
Uśmiechnęła się do mnie szeroko. Miała taki cudowny uśmiech.
-Cześć Mel - odpowiedziała ruszając w stronę półek z bluzkami.
Dziś przyszła nowa dostawa co wiąże się z dużym ruchem w sklepie. Danielle zajęła się składaniem bluzek, koszul. A ja dziś postanowiłam stanąć za kasą.
Nagle do sklepu wszedł wysoki mężczyzna ubrany na czarno. Serce zabiło szybciej gdy w mojej głowie przywołały się wspomnienia z ubiegłego wieczoru. Tak to on, ta sama budowa ciała, ten ubiór. To mężczyzna, który mówił, że mnie zna. Próbowałam się ukryć lecz było za późno. Zobaczył mnie gdy przemierzałam w kierunku pokoju dla personelu. Złapał mocno mój nadgarstek, drugą ręką zakrywając usta. Przeciągnął mnie w kąt sklepu rozglądając się przy tym czy nikt nas nie widzi.
- Cześć śliczna, nie krzycz bo będzie z tobą źle – ja tylko lekko kiwnęłam głową, a on powoli odciągną gorącą rękę z moich ust.
- Czego chcesz? Nie znam cię – jęknęłam z wielkim przerażeniem w głosie. Przycisnął mnie do ściany blokując mi ucieczkę swoimi rękoma.
- Chodź ze mną na kolacje a potem wpadniemy do mnie do domu i się bardziej poznamy. Hym?- powiedział szorstko. 

Spojrzałam przed siebie, za mężczyzną stała Danielle była bardzo przerażona. Trzymała nerwowo telefon w ręce, chciała zadzwonić na policje lecz ja lekkim ruchem głowy kiwnęłam , żeby tego nie robiła.
- Nie spotkam się z tobą. Nie znam cię.- powiedziałam ze złością, próbując odepchnąć go od siebie. Bałam się że coś może mi zrobić.
- Jestem Mark, mam 20 lat, mieszkam w teraz w Londynie. - zaczerpnął powietrza - Melanie jak możesz mnie nie pamiętać? - dokończył ze złowieszczym uśmiechem.
- Skąd znasz moje imię? - moje oczy rozszerzyły się bardziej ze zdziwienia
- Wiem o tobie wszystko, kochanie. -  wybełkotał - Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej to chodź ze mną na kolacje- szantażował mnie lecz ja stałam przed nim twardo. Co chwile zerkałam na Dan, która powoli zbliżała się do nas.
-Nigdzie z tobą nie pójdę!- powiedziałam głośniej i odruchowo uderzyłam pięścią w brzuch.

Mark cicho jęknął  i schylił się z bólu. Ja stałam przed nim ja wryta. Patrzyłam na Danielle a ona na mnie.  Moja przyjaciółka pokazała gestem głowy abyśmy uciekły do pokoju dla personelu. Tak więc zrobiłam. Gdy postawiłam  pierwszy krok ktoś złapał mnie za kostkę. Popatrzyłam za siebie. Chłopak nie poddawał się, trzymał mnie mocno lecz mocnym ruchem nogi, wyrwałam się - Zostaw mnie w spokoju!- krzyknęłam i pobiegłam za Danielle. Wbiegłyśmy do pomieszczenia i zamknęłyśmy na klucz. Usiadłam na krześle cała roztrzęsiona. Spuściłam głowę w dół a Danielle klęknęła przede mną ocierając moje mokre policzki od łez.
-Spokojnie już jesteś bezpieczna- powiedziała i przytuliła mnie mocno. Byłam tak przerażona, że kompletnie nie wiedziałam co się dzieje.
- Boje się - szepnęłam w ucho Dan stojąc w jej objęciach. – co ja mam zrobić?- powiedziałam
- Kto to tak w ogóle jest?- zapytała a ja spokojnie opowiedziałam jej całą historie.
 

                                                                                   ***
-  Jezu to straszne- powiedziała zakrywając usta ręką – zgłoś to na policje
- Nie. Poradzę sobie. Później będę miała jeszcze większe problemy- powiedziałam
- A jeśli on coś ci zrobi?- powiedziała z troską
- Dam rade – szepnęłam – powinnyśmy wracać do pracy.
- O nie, Ty nigdzie nie idziesz- powiedziała stanowczo- zastąpię cię, wracaj do domu tylko uważaj na siebie.
-Dziękuję- pocałowałam jej policzek i wyszłam tylnym wyjściem.  
Wyciągnęłam  telefon z kieszeni by zobaczyć która jest godzina, zbliżała się osiemnasta. Trening się właśnie zaczął, trudno parę minut się spóźnię. Och, wiadomość

Od: NUMER NIEZNANY

Treść:  Dzień dobry księżniczko spotkajmy się dziś o 19.30 w parku. Nie zapomnij parasola x


Tak jak się spodziewałam, nieznajomy. Lecz coś świtało mi w głowie. No tak! To ten chłopak z nieziemskimi oczami. Parasol wszystko wyjaśnia. Ruszyłam stronę klubu, w którym trenowałam. Weszłam i przywitałam się z recepcjonistą Thomas’em.

- Cześć Melanie! Dziś treningi są odwołane. Ale jutro jesteś tu mile widziana. – powiedział uśmiechając się. Zapisał coś w swoim zeszycie i zamknął go. Zszedł z krzesła zgasił małą lampkę na biurku podszedł do mnie i odprowadził do drzwi. Pewnie już kończył swoją prace i zamykał klub.

- Do jutra Thomas! – powiedziałam machając mu żwawo ręką. Odmachał mi a ja zniknęłam za budynkiem.

                                                                                   ***

- Cześć babciu! Już jestem!- krzyknęłam z przedpokoju. Wchodząc do kuchni - Co tak wcześnie ?
-Odwołali nam trening- powiedziałam podchodząc do babci i dając jej całusa w policzek.
- Wychodzę dziś o 19.30 na spotkanie – oznajmiłam
-Yhymm  ,,spotkanie”? – droczyła się babcia. Uśmiechnęła się i puściła mi oczko.
- To tylko spotkanie - uśmiechnęłam się szeroko i pobiegłam do mojego pokoju.
Przebrałam się w jeansy i ubrałam sweterek , który dostałam od mojej babci na święta. Był on kremowy z literką 'M'n a środku. Ubrała na nogi jeszcze brązowe trampki. Związałam włosy w wysokiego kucyka i byłam gotowa.
-Wyglądasz ślicznie Melanie -powiedziała babcia - baw się dobrze–  krzyknęła gdy już znikałam z pola jej widzenia.
Ruszyłam do parku. Nie miałam daleko więc zaszłam tam w pięć minut usiadłam na ławce koło jeziorka. Czekałam chwile gdy nagle nieziemski głos rozbrzmiał za moimi plecami. Odwróciłam się i moim oczom ukazała się wysoka postać mężczyzny o bujnych lokach na głowie. Stanął naprzeciwko mnie i błądził oczami po moim całym ciele przyglądając się z zaciekawieniem.

-  Witaj księżniczko, widzę ze zapomniałaś parasola – powiedział i zaśmiał się lekko.

______________________________________________________
Liczymy na komentarze xx
Mamy nadzieję, że się wam podoba

środa, 1 maja 2013

Rozdział 01.

 Harry Styles w tym opowiadaniu nie jest sławny!     



    Wiosna niby piękna pora roku. Jednak w Londynie tego nie można potwierdzić, wiecznie padający deszcz psuje wszystko co stanie mu na drodze. Jednak to coś ma w sobie, że nadaje temu urok.
Zbliżała się godzina dziewiętnasta . Miałam zamiar wyjść powoli z budynku gdzie trzy razy w tygodniu odbywały się treningi ,na których musiałam się obowiązkowo pojawiać. Dokończyłam jeszcze pakowanie swoich rzeczy, wyłączyłam światła w pomieszczeniu i wyszłam zamykając drzwi na klucz. Jako ostatnia opuszczałam halę. Deszcz, wszędzie deszcz. Wielkie krople spadały na moje czoło, utrudniając mi widoczność. Ciemne włosy przykleiły się do moich ramion. Przemoczone buty i woda pluskająca z płytkich kałuż wokół moich stóp, och. Cała już byłam przemoczona, mimo tego ,że z budynku wyszłam niecałe dwie minuty temu.
Szłam dość szybkim krokiem w kierunku przystanku. Na dworze robiło się już ciemno.
      Od niedawna czułam jakby ktoś mnie obserwował, śledził. Często miałam takie przeczucia. Widziałam też za sobą postać wysokiego umięśnionego mężczyzny, chodził za mną krok w krok, dosłownie był wszędzie, ale nigdy nie widziałam jego twarzy. Może wydawać się to dziwne. Zawsze miał na sobie ciemną bluzę z kapturem, a kiedy się odwracałam by sprawdzić czy ktoś za mną jest, on nagle odwracał się i skręcał w przeciwną stronę. Myślał, że tego nie zauważałam ale tak nie jest. Było mnóstwo takich przypadków. Pojawiał się i nagle znikał niezauważony, to mnie najbardziej przerażało. Nie wiedziałam gdzie mam się go spodziewać. Bałam się, cholernie się bałam, że coś może mi zrobić.
     Nagle poczułam duży podmuch wiatru, włosy momentalnie mi się zmierzwiły. Poczułam jak po moim ciele spływa spora ilość wody. Bez wątpienia zostałam ochlapana przez auto. Poparzyłam odruchowo przed siebie. To co zobaczyłam przeraziło mnie. Samochód ,który przed sekundą wjechał w kałuże zatrzymał się. Drzwi od strony kierowcy otwarły się. Wyskoki chłopak ubrany na czarno wysiadł z auta i skierował się w moją stronę. Bardzo szybkim tempem szedł w moim kierunku. Przerażona zaczęłam cofać się do tył co spowodowało potknięciem się. Usłyszałam jak ów chłopak zaśmiał się gardłowo:
- No cześć maleńka, podwieźć cię gdzieś?- powiedział nieznany chłopak
- N..Nie! Poradzę sobie sama -powiedziałam twardo
-  Przecież nie będziesz iść w taką ulewę, w dodatku cała mokra
- Jak widzisz ktoś jeszcze bardziej spowodował, że jestem mokra- powiedziałam sarkastycznie, a chłopak przybliżał się jeszcze bardziej do mnie.
- Ymm... poradzę sobie- powiedziałam prosto w jego twarz
- Nic się nie zmieniłaś, dalej jesteś taką słodką dziewczynką.
-C...co? - zająkałam się
- Jak chcesz - zignorował to co powiedziałam i ruszył w stronę samochodu
Przyglądałam mu się jak wsiada i odjeżdża z piskiem opon. Sięgnęłam do torby by wyjąć telefon. Nie było go nigdzie, stanęłam pod latarnią, która była jedynym źródłem światła w tym momencie. Przeszukałam każdy zakamarek torebki. Nie było go. Zginął mi.

                                                                          ***

    Jak zawsze o dziewiętnastej kończyłem prace w sklepie muzycznym. Kocham muzykę to moja jedyna pasja, dzięki niej zarabiam na życie i do tego sprawiało mi to radość. Szedłem ze spuszczoną głową. Padało, to nic nowego w Londynie. Przyzwyczaiłem się już do tego, że moje białe convers'y przybierają kolor szary, a nie taki jaki powinny mieć. Podniosłem głowę, usłyszawszy jakiś szmer. Przede mną szła szczupła średniego wzrostu dziewczyna. Była cała mokra. Wyglądała na bardzo zmęczoną, na ramieniu miała zawieszoną wielką i zapewne ciężką torbę, a włosy kleiły się jej do twarzy. Po paru sekundach momentalnie zwolniła tak jakby się czegoś przestraszyła. Z jej płaszcza powoli zaczął się wysuwać biały przedmiot. Z niewielkim hukiem opadł a chodnik. Podszedłem do miejsca, którym leżał telefon. Schyliłem się, wziąłem go ręki i wytarłem rękawem zamoczoną szybkę. Podniosłem się do pozycji stojącej. Odblokowałem znaleziony przedmiot, zacząłem szukać w książce telefonicznej jej numeru telefonu. Kiedy go znalazłem, wyjąłem z kieszeni płaszcza swój telefon i zapisałem w nim rząd cyferek. Kiedy skończyłem,szukałem wzrokiem drobnej dziewczyny. Zauważyłem ją, stała jeszcze bardziej przemoczona na przystanku. Była odwrócona do mnie tyłem. Patrzyła się w stronę odjeżdżającego samochodu, następnie stanęła pod latarnią i zaczęła przeszukiwać kieszenie płaszcza, wnętrze całej torebki obracając się przy tym słodko. Na jej twarzy malowała się złość. Powolnym krokiem podszedłem do niej. Jej wielkie czekoladowe oczy wpatrywały się we mnie. W każdą część mojego ciała. Latarnia rzucała światło na nasze twarze, stanąłem nad nią podnosząc parasol do góry chroniąc nas przed deszczem. Byłem od niej sporo wyższy. Odgarnąłem jej mokre włosy z czoła. Lekko drgnęła. Podniosłem jej dłoń i położyłem ją na rączce parasola, jej brązowe oczy błądziły po mojej twarzy, szukając wyjaśnień. Nie odzywała się, patrzyłem prosto w jej oczy, ich głębia jest niesamowita. Sięgnąłem ręką do swojego płaszcza wyciągając z niego białego iPhone. Odchyliłem skrawek jej kurtki by włożyć do spodni jeansowych telefon. Uśmiechnąłem się i już miałem odejść kiedy jej delikatny głos rozbrzmiał:
-Co z parasolem? - powiedziała odrywając wzrok o moich oczu
- Oddasz mi go następnym razem - powiedziałem odchodząc

                                                                           *Melanie*

 -Dziękuję- powiedziałam pod nosem
Nie był już w stanie tego usłyszeć, znajdował się za daleko. Otrząsnęłam się, to było niecodzienne wydarzenie. Stać z nieznajomym chłopakiem twarzą w twarz, i przyglądać się mu to co on z tobą robi. Nie wiem dlaczego ale nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jego oczy były hipnotyzujące.
Droga do mojego domu była dosyć długą wycieczką, więc postanowiłam poczekać cierpliwie na taksówkę. Po paru minutach przyjechała. Szybko otrząsnęłam parasol i szybko poszłam do samochodu omijając ciężkie krople deszczu. Podałam kierowcy adres i usiadłam. Mieszkałam kawałek od tętniącego życiem Londynu. Dzisiejszy dzień był męczący a zarazem dziwny. Kiedy taksówka zatrzymała się, zapłaciłam za przejazd i powoli otworzyłam drzwi. Wyciągnęłam parasolkę i rozłożyłam ją wypełniając przestrzeń przede mną. I nawet nie wiem dlaczego próbowałam chować się przed deszczem, chociaż i tak byłam już mokra. Przeszłam na drugą stronę ulicy i weszłam do mieszkania mojego i babci. Moi rodzice zmarli, kiedy miałam piętnaście lat. Musiałam się przeprowadzić z Irlandii do Londynu bo tylko tu mam jedyną rodzinę, z którą nawiązuję kontakt. Przywitawszy się z babcią Lucy poszłam do łazienki wziąć ciepły prysznic. Umyłam zęby i związałam włosy w wysokiego koka. Wzięłam przemoczone ciuchy i  włożyłam je do kosza na brudne ubrania.  Rozpakowałam torbę, odkładając poszczególne rzeczy do szafki. Nastawiłam budzik na 9.00 i rzuciłam się zmęczona na łóżko. Myślałam nad tym co dziś się wydarzyło, najpierw mężczyzna, który mówi mi, że mnie zna i ,że się nic nie zmieniłam. A potem ten chłopak. Z myśli wyrwał mnie dźwięk przychodzącego sms'a
Wzięłam telefon i odblokowałam:

Od: NUMER NIEZNANY 

Treść:  Dobranoc księżniczko xx

....

______________________________________________________________
Mamy nadzieję że się wam podobało. Liczymy na komentarze xx